Geneza oddziału
Jednym z największych sukcesów Placówki AK Łopuszno (Obwód Kielce) było utrzymywanie kontaktu z żandarmem austriackim który służył na miejscowym posterunku. Od jesieni 1941 roku Adolf Karl Landl był pod pseudonimem „Felek” żołnierzem Armii Krajowej. Nad jego bezpieczeństwem i odbieraniem materiałów czuwał Komendant Placówki Mieczysław Stemplewski „Sergiusz” i cała grupa osób. W połowie 1944 roku coraz więcej sygnałów wskazywało jednak, że Niemcy podejrzewają Landla o sprzyjanie Polakom.
Ewakuacja
W pierwszej połowie lipca sytuacja wokół Karla Landla „Felek” stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Coraz bardziej realne było jego aresztowanie co mogło pociągnąć za sobą tragiczne konsekwencje.
Komendant Placówki Łopuszno przy wsparciu Romana Kowalczyka „Konrad” (Komenda Podobwodu) zaaranżował uprowadzenie Landla. Pozostawiono mylne ślady: zakrwawiona czapka, ślady szarpaniny co miało uchronić mieszkańców przed represjami. Niezależnie od tego dowództwo AK postanowiło wyprzedzić ewentualny niemiecki ruch i przeprowadziło ewakuację najbardziej zagrożonych żołnierzy, a niektórych nawet z rodzinami.
Podczas zaaranżowanego uprowadzania z Łopuszna Landla jeden z żandarmów Nickel wypuścił za „Felkiem” służbowego psa Luksa. Nickel chcąc ratować własną skórę także chciał dołączyć do partyzantów. Nie udało mu się odnaleźć Landla więc próbował na własną rękę. Trafił pod Radoszyce gdzie dostał się do podziału partyzanckiego AK tzw. żandarmerii "Świta" (Komendant Podobwodu Radoszyce Konstanty Chabiera "Świt") którym dowodził starszy sierżant Władysław Nieruchaj "Wilk". Ten ostatni pracował wcześniej w Łopusznie stąd znał żandarma, który ostatecznie został zlikwidowany.
W dniu ucieczki „Felka” z miasteczka uciekło także wielu żołnierzy AK. Wszyscy udali się do śródleśnej wioski Nowek gdzie utworzyli oddział partyzancki którego dowódcą został M.Stemplewski „Sergiusz”.
Organizacja oddziału
W pierwszych dniach po ewakuacji miejsce zakwaterowania oddziału było odwiedzane przez przedstawicieli dowództwa AK wyższego szczebla. Wszyscy chcieli poznać „Felka”. Z całą pewnością oddział odwiedził Roman Kowalczyk „Konrad” z Komendy Podobwodu Niewachlów. Według części relacji w obozie gościł także reprezentant wywiadu Komendy Okręgu por. Roman Zarębski „Zaw” (nie jest to potwierdzona informacja).
Oddział od chwili utworzenia zajął się sprawami organizacyjnymi i wyszkoleniem młodych żołnierzy. Nie mamy informacji o obsadzie poszczególnych funkcji, ale wydaje się, że kluczowe znaczenie mieli żołnierze którzy już w konspiracji zajmowali dowódcze funkcje. Po zakończeniu szkoleń oddział miał przeprowadzać zasadzki na niemieckie transporty na trasie Kielce – Łopuszno. Co pozwoliło by na uzupełnienie uzbrojenia i podniesienia wyszkolenia żołnierzy.
Sowieci
Prawdopodobnie w połowie lipca 1944 r. w lasach koło Dobrzeszowa została zrzucona sowiecka grupa zwiadowcza, którą dowodził: kapitan „Borys”. Nawiązano z nią kontakty i odtąd na niektóre patrole wspólnie wychodzili żołnierza AK i Sowieci. Po kilkunastu dniach współpracy „Borys” zaproponował „Sergiuszowi” podporządkowanie oddziału Sowietom. Propozycja ta została odrzucona.
Landl po wspólnych patrolach z sowietami prosił „Borysa” o zaświadczenia, że współdziałał z oddziałem w akcjach przeciwko Niemcom. W 1945 roku zaświadczenia te uratowały prawdopodobnie „Felkowi” życie.
Opanowanie Łopuszna
Pod koniec lipca 1944r., kiedy z Łopuszna, wynieśli się na kilka dni żandarmi oddział partyzancki M. Stemplewskiego „Sergiusz” wszedł wieczorem do Łopuszna. Partyzanci rozbili drzwi od posterunku żandarmerii, a mieszkańcy zabierali wyposażenie które wcześniej zarekwirowali im Niemcy. Na koniec, to co zostało, zostało rozdane najbiedniejszym. Następnie partyzanci stanęli na Rynku w dwuszeregu i odśpiewali Hymn Polski. Przed odejściem z miejscowości żołnierze zjedli poczęstunek posiłek przygotowany przez Zygmunta Kwaśniewskiego.
Zasadzka w Snochowicach
Oddział partyzancki Mieczysława Stemplewskiego „Sergiusz” kwaterował we wsi Nowek i wobec ciągłego napływu ochotników odczuwał problem uzbrojenia. Do oddziału przyjmowano tylko osoby z bronią i po przeszkoleniu wojskowym.
W celu zdobycia uzbrojenia „Sergiusz” postanowił zorganizować zasadzkę na niemieckie samochody. Na miejsce wybrano las przy nadleśnictwie w Snochowicach. Przygotowania do akcji zbiegły się z informacją od Henryka Kowalczyka „Konrad” (teraz występuje pod pseudonimem „Rymwid”), że tą drogą będzie przewożona z Kielc w kierunku Łopuszna kasa jednej z niemieckich dywizji. Uzgodniono, że za jednym zamachem osiągnięte zostaną dwa cele.
Zgodnie z informacjami otrzymanymi od wywiadu oddział wyszedł ze swoich kwater, aby w godzinach popołudniowych zająć stanowska w zasadzce. Niestety nie jesteśmy w stanie określić dokładnej daty akcji. Miała ona miejsce na przełomie lipca i sierpnia 1944 r.
Do przeprowadzenia akcji oddziałowi przydzielono na czas akcji kilku żołnierzy z Placówki Snochowice. Dowodził nimi Stachura Franciszek „Skok I”, Komendant Placówki. Główne siły oddziału zostały podzielone na dwie grupy. Jedna zajęła stanowiska okrakiem na drodze przy mostku na zakręcie. Ta grupa miała przyjąć na siebie główny ciężar walki i przy niej miał swoje stanowisko „Sergiusz”. Druga grupa zajęła stanowska w lesie niedaleko od nadleśnictwie mając swoje stanowiska równolegle do drogi.
Po zajęciu stanowisk pozostało już tylko oczekiwanie na zapowiadane auto. Najważniejszą rolę mieli teraz obserwatorzy wystawieni wzdłuż drogi przez „Skoka”. Pierwszy z obserwatorów znajdował się przy stanowisku „Sergiusza” i obserwował najbliższą górkę oddaloną o około 300 metrów, na której był drugi obserwator. Trzeci oddalony było o kolejne 200 metrów dalej. Dwaj ostatni znajdowali się na drzewach aby móc lepiej widzieć nadjeżdżające samochody.
Wszystko było przygotowane, ale…. Obserwator sygnalizował nadjeżdżające trzy ciężarówki. Po chwili podał znak, że jadą kolejne auta, ale zaaferowani rozwojem akcji żołnierze nie zwracali już na to uwagi. Kiedy zza górki wyjechał pierwszy samochód na drogę wyszedł „Sergiusz” ubrany w mundur Wojska Polskiego z MP40 przewieszonym przez ramię. Samochód zatrzymał się, a za im wyjechały dwa kolejne, które pod odjechaniu do pierwszego także stanęły. Po chwilowej konsternacji z samochodów zaczęli wyskakiwać żołnierze. Na rozkaz „Sergiusza” otwarto do nich ogień i obu kierunków, ale okazało się, że przeciwnikiem partyzantów są frontowi żołnierze Wehrmachtu. Sprawnie zajęli stanowiska i podjęli pojedynek ogniowy. Dowódca polskiego oddziału zdawał sobie sprawę że przeciwnik ma przewagę ogniową i jest o wiele bardziej liczny. Nakazał nadal prowadzić ogień aby nie dopuścić aż Niemcy rozwiną szyk i liczył, że uda się dotrwać do niedalekiego zmierzchu.
Jakby tego było mało „Sergiusz” usłyszał strzały na swoim prawym skrzydle gdzie dotychczas nie było żadnego ruchu. Od strony łąk zobaczył dwa drabiniaste wozy wypełnione uzbrojonymi ludźmi. Był przekonany, że to ze wsparciem nadciągają Niemcy którzy odsadzili opuszczony posterunek żandarmerii w Łopusznie. Dopiero gdy przybysze podeszli na bliższą odległość Stęplewski rozpoznał w nich cywili. Sprawnie rozwinęli się w tyralierę i otworzyli ogień do Niemców. Ogień prowadzony z tyłu wprowadził wśród żołnierzy frontowych konsternację i zamieszanie na linii obrony. Dało to czas aby cywile znaleźli się na stanowiskach oddziału „Sergiusza”. Sytuacja dopiero wtedy się wyjaśniła: z odsieczą przybył oddział Ludowej Służby Bezpieczeństwa pod dowództwem Mieczysława Młudzika „Szczytniak”.
Otrzymane wsparcie sprawiło, że żołnierze „Sergiusza” zaproponowali przeprowadzenie ataku na niemieckie pozycje. Obaj dowódcy polskich oddziałów odrzucili tą propozycję obawiając się, że atak w odkrytym terenie przyniesie wiele strat.
Dowódcy zdawali sobie sprawę, że przedłużanie walki może przynieść dalsze ofiary. Postanowili przegrupować swoje siły zajmujące stanowiska przy mostku do lasu. Ruch ten został przyspieszony przez meldunek kolejnego łącznika, że od strony Łopuszna nadjechała grupa Niemców, którzy zatrzymali się około 300 metrów od miejsca walki. „Sergiusz” i „Szczytniak” podali swoim ludziom rozkazy aby ci wycofali się za zabudowania nadleśnictwa. Ruch ten partyzanci wykonali w ostatniej chwili już pod ogniem niemieckiej odsieczy, która nadjechała z kierunku Łopuszna.
Zapadał zmierzch i dodatkowo zaczął padać deszcz. Oddział szybko maszerował w kierunku swoich kwater na Nowku. Wywiad podał informacje, że w wyniku potryczki poległo pięciu Niemców, a czterech ciężko rannych zmarło po przewiezieniu do Łopuszna. Dane te nie są jednak potwierdzone.
Akcja "Burza"
W pierwszych dniach sierpnia 1944 r. Mieczysław Stemplewski „Sergiusz” otrzymał rozkaz zameldowania się z oddziałem na koncentracji II batalionu 4 ppLeg. AK w Gruchawce pod Kielcami. Nie wiemy ilu żołnierzy liczył wtedy oddział i jak był uzbrojony. Przygotowano podwody i zabierając niezbędne wyposażenie oddział wyruszył w drogę. Podzielono ją na dwa odcinki. Nocnym marszem partyzanci dotarci do lasów w okolicach wioski Kuźniaki i tam zatrzymali się na cały dzień. Następnego dnia „Sergiusz” zameldował oddział w miejscu koncentracji.
Nie wiemy dokładnie kiedy oddział dotarł do miejsca koncentracji, ale zapewne miało to miejsce w dniach między 5, a 8 sierpnia. Skończył się czas samodzielnego działania oddziału partyzanckiego. Odtąd stał się on I plutonem 4 kompanii II batalionu. Dowódcą plutonu został „Sergiusz”.
Źródła
Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących publikacji:
Borzobohaty W.: Jodła,
Felcman S.: Nie złożono broni,
Malaga E.: Wspomnienia,