SYTUACJA NA FRONCIE

Omawiając działania wojenne kampanii obronnej 1939 roku na terenie województwa kieleckiego musimy zaznaczyć, że na skraju województwa przebiegała linia rozgraniczająca teren operacyjny dwóch polskich armii. W lukę pozostawioną między tymi armiami, jak przewidywało dowództwo polskie, miały uderzyć główne siły niemieckie. Miała je zniszczyć Odwodowa Armia "Prusy". 

Południowe zgrupowanie tej armii także operowało na terenie kielecczyzny. Tak więc omawiając działania wojenne musimy przedstawić je z podziałem na trzy armie: "Łódź", "Kraków" i "Prusy".


      Granica rozgraniczająca teren działania dwóch pierwszych armii przebiegała na północ od Częstochowy, zgodnie z załączoną mapą. Na styku armii miały operować dwie jednostki, które przyjęły na siebie pierwsze uderzenia niemieckie na naszym terenie. Były to Wołyńska Brygada Kawalerii walcząca pod Mokrą oraz 7 Dywizja Piechoty walcząca w obronie Częstochowy.


     Na ich zapleczu formowało się południowe zgrupowanie Armii "Prusy", które w wyniku szybszych niż zakładano, postępów armii niemieckiej wkroczyło do walki w innych okolicznościach niż zakładano. Zgrupowanie to było zmuszone do wycofania się prowadząc wyczerpujące walki.


     Poza wymienionymi zgrupowaniami na terenie województwa tworzone były także doraźnie mniejsze zgrupowania także prowadzące walki wspomagające. W miarę możliwości przedstawimy także ich działania.

ARMIA "KRAKÓW"

     Armia „Kraków” otrzymała zadanie obrony około 160 km odcinka zachodniej granicy Polski pomiędzy Krzepicami a Baranią Górą. Tak więc terenem działańa części armii miało być województwo kieleckie. Zadanie obrony Częstochowy otrzymała 7 Dywizja Piechoty gen. Janusza Gąsiorowskiego. Dywizja ta była jednak odosobniona i znajdowała się około 40 km od trzonu armii. Wsparciem dla niej mogła być Krakowska Brygada Kawalerii rozwinięta pod Woźnikami oraz Wołyńska Brygada Kawalerii z Armii „Łódź”, operująca pod Kłobuckiem i Mokrą.
     Po zakończeniu bitwy granicznej przez teren województwa wycofywały się także główne siły armi, które miały utworzyć linię obrony najpierw na Nidzie, a następnie na Wiśle.

 

     Przemarsze odbywały się przy ciągłych walkach, najważniejsze z których przedstawiamy niżej.

Częstochowa: 1 – 2 września

1 września dywizja walczyła na wysuniętych pozycjach w rejonie Lublińca, Truskolasów i Kłobucka gdzie była atakowana przez dwie niemieckie dywizje pancerne (1, 4) oraz cztery dywizje piechoty (4, 14, 31, 46). 

Gen. Janusz Gąsiorowski

Wieczorem 1 września, na pozycji głównej w Gnaszynie pod Częstochową, żołnierze 25 Pułku Piechoty w zasadzce zaatakowali niemiecki samochód sztabowy oraz motocykl, a na zabitych oficerach zdobyli mapy. Schwytanego do niewoli podpułkownika odesłano do szpitala polowego, a zdobyte mapy i pojazdy przesłano do sztabu dywizji. Po przejściu frontu na Gnaszyn spadły brutalne represje, będące zemstą za to zdarzenie.
     Po całodziennych walkach wysunięte przed główną linię obronną oddziały wydzielone wycofały się na linię główną pod Częstochowę. W Wilkowiecku został rozbity szwadron dywizyjnej kawalerii, próbujący zatrzymać niemieckie czołgi i osłonić styk dywizji z Wołyńską Brygadą Kawalerii.
     Od południa 2 września Niemcy rozpoczęli intensywny i nieskuteczny ostrzał artyleryjski w ramach rozpoznania. W tym dniu 7 Bateria Artylerii Przeciwlotniczej zestrzeliła 6 niemieckich samolotów i uszkodziła kilkanaście kolejnych. 2 września Polacy stracili jedną maszynę (PZL.23 Karaś), w trakcie nalotu na niemiecką kolumnę na drodze Truskolasy – Wręczyca Wielka stracono jeden samolot z 64 Eskadry Bombowej, ale pilot zdołał doprowadzić samolot do własnych linii. 3 września został zestrzelony przez niemiecki myśliwiec samolot PZL.23 Karaś 22 Eskadry Bombowej, który rozbił się w Gnaszynie.

     Około południa z rejonu Szarlejki ruszyło natarcie na rejon Lisińca. Wysunięte pododdziały wycofały się na główną linię obrony, gdzie natarcie niemieckie załamało się na skutek ognia polskich oddziałów. Niemcy stracili 5 czołgów. Ponadto w rejonie Czarnego Lasu strzelec wyborowy zniszczył 3 samochody pancerne, w których Polacy znaleźli m.in. mapy.
     Późnym popołudniem na pozycje obronne pod Kiedrzynem, Lisińcem, Błesznem i Wrzosową został przeprowadzony zmasowany atak niemieckich czołgów i piechoty. Walki na Kiedrzynie pomiędzy 27 Pułkiem Piechoty i 1 Dywizją Pancerną trwały od godziny 17:30 do 19:30. W sumie broniący się w schronach i na stanowiskach artyleryjskich Polacy zniszczyli ponad 40 niemieckich czołgów i samochodów pancernych. W rejonie Błeszna i Wrzosowej część oddziałów 74 Pułku Piechoty została wyparta z zajmowanych stanowisk, ale po kontrataku Niemcy zostali odrzuceni do tyłu, tracąc wielu zabitych, rannych, 30 jeńców i kilka karabinów maszynowych. Kolejne ataki były skutecznie odpierane do wieczora.
     Wobec silnego oporu polskiego w Częstochowie, Niemcy zdecydowali o okrążeniu miasta i broniącej go polskiej dywizji. Położenie 7 DP stało się tragiczne; została oskrzydlona i nie miała kontaktu ze swoimi sąsiadami. O godz. 18 dowódca gen. bryg. Janusz Gąsiorowski wydał rozkaz odwrotu z Częstochowy do rejonu Janowa. Główne siły opuściły miasto o zmroku i drogą przez Olsztyn kierowały się do Janowa. Ostatnie pododdziały opuszczały miasto wczesnym rankiem 3 września, wysadzając mosty na Warcie.

Dębowiec: 3 września

Jako ubezpieczenie boczne dywizji, od strony południowej, maszerował drogami leśnymi od Wrzosowej na Dębowiec i Siedlec II batalion 74 pp, który w Janowie miał się połączyć z pułkiem. 

W godzinach popołudniowych 2 września w Dębowcu pojawił się trzyosobowy patrol żołnierzy polskich, który prawdopodobnie miał za zadanie rozpoznanie drogi odwrotu II batalionu w kierunku Janowa. Nie spełnił on tego zadania. Żołnierze zorientowawszy się, że na wzgórzu obok kościoła są Niemcy, wycofali się do wsi, u gospodyni Suchajowej przebrali się w cywilne ubrania i zdezerterowali. Ok. godz. 16 we wsi pojawił się konny patrol nieprzyjaciela. W tym czasie Niemcy zajmowali odległą o 1,5 km od Dębowca wieś Choroń; w rejonie wzgórza wokół kościoła okopali się i pozostali na noc. Wieczorem, wystrzelona przez nich rakieta świetlna wywołała panikę we wsi; część rodzin, zabrawszy na furmanki dobytek, zaczęła uciekać w kierunku Olsztyna i Złotego Potoku, część pozostała ukrywając się w piwnicach i tzw. czeluściach (doły do wypalania wapna).
     W dniu 3 września lI batalion, po nocnym marszu, we wczesnych godzinach rannych wychodzi z kompleksu leśnego i wkracza do wsi Dębowiec. Nad wsią zalega gęsta mgła. Mieszkańcy, którzy pozostali w domach, karmią żołnierzy informując ich jednocześnie, że w Choroniu są już Niemcy, ale ci nie wierzą (wysłane wcześniej patrole nie wróciły lub wrócić nie mogły). Około godz. 6 straż przednia w składzie 8 żołnierzy i poruszająca się tuż za nią reszta batalionu podeszła pod wierzchołek wzgórza „Zielona", zajętego od poprzedniego wieczora przez Niemców. Zaskoczenie było obustronne: polscy żołnierze nie spodziewali się nieprzyjaciela, a Niemcy nie zauważyli we mgle podchodzących wojsk polskich. Rozgorzała walka, która rozegrała się na okolicznych polach i na terenie samej wioski.

     Dowódca batalionu mjr Rybicki wydaje rozkaz uderzenia 6 kompanii por. Juliana Kozioła na wieś od czoła, a I plutonowi 5 kompanii ppor. Tęsiorowskiego, który zginął w trakcie natarcia, zaatakowania wsi z boku. Natarcie wsparł ogień 2 kompanii ckm kpt. Grodzickiego oraz bateria 7 pal. Przewaga wroga była duża; Niemcy mieli dobre pole ostrzału, a Polacy musieli atakować pod górę na nieosłoniętym terenie, mimo to trzykrotnie podrywali się do ataku na bagnety. Ulegli, gdy nieprzyjaciel zaczął manewr oskrzydlający od południa, od strony Poraja oraz z tyłu, gdyż Niemcy podążali za oddziałami polskimi od strony Częstochowy i teraz wkraczali między zabudowania wsi, w której także rozgorzała walka. Żołnierzom polskim groziło okrążenie, zaczęło również brakować amunicji. W tej sytuacji dowódca mjr Rybicki nakazuje przerwać walkę i wycofać się do lasu od strony Sokolich Gór i Biskupic (jedyny kierunek nie atakowany przez nieprzyjaciela). Żołnierze zwijają stanowiska dział i cekaemów, przerywają walkę i plutonami odskakują w kierunku lasu, pod ciągłym ogniem nieprzyjaciela. W dużym kompleksie leśnym trudno było zebrać wszystkich żołnierzy; koło dowódcy skupiły się niecałe dwie kompanie. Mjr Rybicki rozkazał rannych żołnierzy opatrzyć i wozami pod opieką dwóch sanitariuszy odesłać do pobliskich miejscowości. Potem, ubezpieczając się, skierował się lasami w kierunku Złotego Potoku, podobnie jak druga grupa żołnierzy skupiona wokół por. Śmiłowskiego i NN kapitana artylerii.
     Hitlerowcy rozwścieczeni poniesionymi stratami (zginęło 108 żołnierzy niemieckich; liczba rannych nie jest znana) nie pozwolili pochować poległych Polaków. Swoich żołnierzy pochowali jeszcze tego samego dnia na placu kościelnym obok kostnicy, a na przełomie lat 1942/43 zostali ekshumowani i wywiezieni do Rzeszy.
     Polscy żołnierze leżeli martwi na pobojowisku, na słońcu przez 6 dni i ich ciała zaczęły się rozkładać. Po dużych staraniach u wyższych władz niemieckich zezwolono na ich pochowanie. Mieszkańcy Dębowca pod wodzą sołtysa Augusta Pytla przystąpili do pochówku: na polu Antoniego Wolskiego wykopano mogiłę, do której zwożono i znoszono z terenu wsi i okolicznych pól ciała żołnierzy, które ułożono w czterech warstwach (każdą warstwę przykryto kocami i przysypano miałem wapiennym). W mogile znalazły się ciała 39 żołnierzy i 2 nieznanych cywilów (prawdopodobnie także żołnierzy przebranych w cywilne ubrania). Z nieśmiertelników spisano 19 nazwisk (przekazano je proboszczowi, potem zaginęły), reszta żołnierzy pozostała nieznana.

Janów-Złoty Potok: 3 września

7 dywizji, wycofującej się spod Częstochowy na Janów-Złoty Potok, nie udało się uniknąć katastrofy. Dowództwo opracowało plan wspólnych działań z Krakowską Brygadą Kawalerii, ale rozkazy dotarły do oddzialów za późno.

     Dowódca Armii "Kraków", pragnąc ułatwić odwrót 7 DP i przeciwstawić się niemieckiej 2 dywizji lekkiej na osi Szczekociny-Jędrzejów, podporządkował 7 dywizję dowódcy Krakowskiej Brygady Kawalerii, gen. Piaseckiemu, nakazując mu przesunąć się w ciągu nocy z 2 na 3 września z brygadą do rejonu Pradeł i obiema jednostkami uderzyć koncentrycznie w kierunku Lelowa na nieprzyjacielską dywizję lekką, zmierzającą przez Żarki na Szczekociny-Jędrzejów.
     Rozkaz ten dotarł do 7 dywizji, gdy jej czoło podchodziło już do Janowa. Był zatem spóźniony, 3 września około godziny 10 gen. Gąsiorowski rozłożył w swym miejscu postoju mapy, aby wyznaczyć zadania poszczególnym pułkom. W tym czasie z kierunku Lelowa rozległa się gwałtowna strzelanina. To oddziały 2 i 3 dywizji lekkiej uderzyły od Lelowa i od Żarek na tyły oraz środek ugrupowującej się w rejonie Olsztyn-Janów-Złoty Potok 7 dywizji. W krótkim czasie artyleria, zajmująca właśnie stanowiska, została zdezorganizowana, a dywizja pokawałkowana. Około godziny 11 gen. Gąsiorowski dowodził już tylko odwodem dywizji, złożonym z 74 pp płka W. Wilniewczyca, II dywizjonu 7 pal, 7 dywizjonu ciężkiego i kawalerii dywizyjnej. Ta część dywizji broniła się na zachód od Złotego Potoku, niszcząc swoją artylerią kilkanaście czołgów i samochodów pancernych wroga. Dowódca dywizji nakazał natarcie lesistym terenem w kierunku Szczekocin. Po chwilowym sukcesie natarcie załamało się w morderczym ogniu niemieckim, który zadał Polakom krwawe straty. Zginął m.in. dowódca III batalionu, mjr J. Wrzosek, oraz kilku dowódców kompani. Niemal całkowicie wyginęła kompania sztabowa. Oddziały po dwu godzinach cofnęły się do lasu, gdzie walka trwała do zmroku przy zupełnym okrążeniu przez 2 dywizję lekką od południa i wschodu oraz 4 i 14 dywizje piechoty od północy i zachodu. Okrążony 74 pp zdecydował się wieczorem przebijać w kierunku Pilicy udało się to dość licznej grupie żołnierzy pułku i kawalerii dywizyjnej, z płkiem Wilniewczycem i mjrem Pelcem. Natomiast inna grupa tego samego pułku natknęła się na silny opór, została zatrzymana i odrzucona do punktu wyjściowego, przy czym dowodzący nią zastępca dowódcy pułku, ppłk dypl. S. Wilimowski, został ciężko ranny i zmarł w szpitalu niemieckim w Lublińcu. Zdołały się też przebić grupy 25 i 27 pułku dywizji wraz ze swymi dowódcami, płkiem dypl. A. Switalskim i ppłkiem B. Pankiem. Natomiast dowódca 7 dywizji ze sztabem dostał się do niewoli.

Kolumna żołnierzy 7 Dywizji Piechoty wziętych do niewoli. Zdjęcie wykonano w Złotym Potoku niedaleko od pałacu Raczyńskich w dniu 4 września 1939r.

     7 dywizja jako wielka jednostka przestała istnieć, ale z okrążenia udało się wyjść zwartym grupom 25, 27 i 74 pułków, które samodzielnie wycofywały się w kierunku wschodnim. 25 pp dotarł do Armii „Prusy”, koło Końskich. Płk Wilniewczyc organizował obronę Kielc.
     Już po zakończeniu walk (4 września) dotarł w rejon Złotego Potoku mjr Rybicki (wraz z resztkami II batalionu 74 pp walczącego pod Dębowcem, rozbijając po drodze niemiecki szwadron i dwie inne placówki niemieckie). Zastał tylko pobojowisko; od spotkanych żołnierzy dowiedział się o walce dywizji. Postanowił przebijać się na wschód w kierunku Wisły i Sanu.

Szczekociny: 3 września

Wykonując rozkazy mające uratować 7 DP walki w okolicy Szczekocin rozpoczyna Krakowska Brygada Kawalerii. Pomimo początkowych sukcesów ostatecznie ułani muszą ustąpić z placu wobec nadciągających coraz większych sił niemieckich.

Gen. Zygmunt Piasecki

Generał Piasecki dla odciążenia 7 dywizji wysłał 8 pułk ułanów płka Dunina-Żuchowskiego na Nakło i Szczekociny, aby zamknąć Niemcom drogę na Jędrzejów. Czas był najwyższy, równolegle bowiem ku Szczekocinom toczyła się całą siłą motorów szpica pancerna 2 niemieckiej dywizji lekkiej. Zetknięcie nastąpiło tuż pod Szczekocinami, gdzie 2 szwadron rtm. Szawłowskiego spędza z drogi szpicę, szybko dochodzi do zachodniego wylotu miasta, wyrzuca Niemców i organizuje przyczółek mostowy. W tym czasie 4 szwadron rtm. Matuszka: dochodzi do Nakła, lecz nieoczekiwanie zostaje zaatakowany od Szczekocin przez wycofujące się samochody pancerne nieprzyjaciela. Zostały one spędzone ogniem działka ppanc., jednak już w tym czasie od zachodu nadciągało gros sił niemieckiej dywizji. Rotmistrz Matuszek organizuje zaporę ogniową na szosie przez rozwinięcie rusznic ppanc. i erkaemów. Niestety, jedyne działko wycofuje się przedwcześnie na Szczekociny. Zapora trwa na stanowiskach do godz. 17, po czym wycofuje się za osłonę Siedlisk. Tymczasem Szczekociny stają w płomieniach pod silnym ogniem artylerii. Mimo trzykrotnych nalotów obrońcy trzymają się twardo. 2 szwadron odrzuca Niemców dwukrotnie na bagnety. Gdy o godz. 18 przychodzi rozkaz do opuszczenia miasta, szwadrony musiały przebijać się przez patrole niemieckie. Dowódca pułku organizuje nową linię na wschód od miasta, po czym wycofuje się na Jędrzejów-Kielce, tracąc do końca wojny kontakt z resztą brygady. Wraz z 8 p.uł. wycofują się: I bateria 5 dak, bateria plot. brygady i 51 dywizjon pancerny, skutkiem czego Krakowska Brygada Kawalerii została osłabiona . Według oceny dowódcy brygady gen. Piaseckiego, ten "odśrodkowy" odwrót nie znajdował usprawiedliwiania. Gen. Piasecki wysyła na pomoc 8 Pułkowi im. Księcia Józefa Poniatowskiego 3 pułk ułanów płka Chmielewskiego, jednak Niemcy już opanowali przeprawę i pułk powrócił do brygady, która wśród dramatycznych okoliczności przekroczyła w nocy Pilicę i podjęła swe pierwotne zadanie osłony armii "Kraków" od północy na linii Jędrzejów-Chmielnik.

Ksany-Kocina: 8 września

Od 4 września główne siły Armii "Kraków" wycofywały się ze Śląska na linię Nidy. Tam miała być utworzona następna linia obrony. Na miejsce oddziały dotarły w nocy z 7 na 8 września 1939 roku.

Gen. Antoni Szylling

Oddziały rozlokowano w rejonie Wiślicy i Nowego Korczyna. Sytuacja armii była jednak bardzo trudna. Silnie przeskrzydlona od północy i mocno naciskana od południa i południowego zachodu, wydawała się mieć małe szanse uniknięcia okrążenia i ostatecznego rozbicia. W tych okolicznościach do dowództwa armii dotarł rozkaz jej wycofania za Wisłę. Zadanie było jednak niezwykle trudne. Na drodze armii w rejonie Staszowa stanęła bowim niemiecka 5 Dywizja Pancerna.
     W celu wyprowadzenia armii z zarysowującego się okrążenia jej dowódca - gen.bryg. Antoni Szylling - postanowił uderzyć na siły nieprzyjaciela zamykające armii drogę w rejonie Stopnica - Pacanów, przebić się do lasów rytwiańskich, a następnie osiągnąć przeprawy pod Baranowem i przejść na wschodni brzeg Wisły. Aby to osiągnąć należało najpierw przeprawić armię przez Nidę. W tym celu zorganizowana została obrona linii dolnej Nidy na dwóch przedmościach: Jurków - Koniecmosty oraz Ksany - Kocina.
     Zadanie zorganizowania obrony przedmościa Jurków - Koniecmosty otrzymał 2 pułk strzelców podhalańskich (2 psp) ppłk.dypl. Stefana Szlaszewskiego, wchodzący w skład 22 Dywizji Piechoty Górskiej (22 DPG). Drugi rzut obrony stanowić miała Grupa Forteczna płk. Wacława Klaczyńskiego, która rozwinęła się od Szczytnik po Wiślicę, mając wysunięte ubezpieczenia (kompania piechoty z IV batalionu 73 pułku piechoty) do Chotla Czerwonego.
2 pułk strzelców podhalańskich obronił swoją placówkę, ale zwycięstwo okupil stratą blisko stu żołnierzy.

Płk. Henryk Gorgoń

     Obronę przedmościa Ksany - Kocina zorganizował 11 pułk piechoty płk.dypl. Henryka Gorgonia, wchodzący w skład 23 Górnośląskiej Dywizji Piechoty. Do bezpośredniego wsparcia pułk otrzymał III dywizjon 23 pułku artylerii lekkiej, pod dowództwem mjr. Jana Orłowskiego.

     Od godzin porannych 8 września trwały na obu przedmościach zacięte walki z silnymi oddziałami niemieckimi, wspartymi czołgami i liczną artylerią.
W samych Ksanach pozycje obronne zajął jeden z oddzialów 11. Pułku Piechoty z Tarnowskich Gór dowodzony przez płk. Henryka Gorgonia. Był to 2 batalion 11 Pułku Piechoty pod dowództwem Stanisława Karolusa. Około godziny 8 rano batalion zajął stanowisko na zachodniej stronie wsi. Od wczesnych godzin rannych do wieczora Ksan bronił także batalion majora Józefa Ćwiąkalskiego. Trzeci dywizjon artylerii skierowany został do Senisławic aby wspierać ogniem oba bataliony. Żołnierze, skutecznie odpierali pancerne ataki Niemców otaczających Polaków z dwóch stron 30 czołgami. Zniszczono prawie połowę z nich.
     Mimo kilkakrotnie ponawianych ataków z udziałem czołgów i huraganowego ognia artylerii oddziały polskie broniły się dzielnie, nie dając się wyrzucić z obsadzonych stanowisk. Sukces okupiony był jednak dużymi stratami. Zginęło 44 żołnierzy. Wielu było rannych, wśród nich major Ćwiąkalski.

Bronina: 9 września

Wycofanie Armii "Kraków" za Wisłę było możliwe tylko w wypadku przebicia się przez zagradzającą jej drogę 5 Dywizję Pancerną Wehrmachtu. Zadanie było trudne, ale możliwe do wykonania. Należało zaatakować...

Płk. Leopoled Endel-Ragis

     8 września o godz. 10.00 odbyła się w klasztorze w Nowym Korczynie odprawa, w trakcie której dowódca Armii "Kraków" gen. Szylling wydał rozkaz dalszego odwrotu na wschód. Do rana 9 września jednostki miały osiągnąć następujące rejony: 23 Górnośląska DP - Piestrzec, 55 Rezerwowa DP - Stopnica, Grupa Forteczna płk. Wacława Klaczyńskiego - Topola, Kików, Suchowola, 22 Dywizja Piechoty Górskiej (22 DPG) - Skrobaczów, Prusy.
Otwarcie drogi na wschód miało nastąpic dzięki uderzeniu na Stopnicę, które miała przeprowadzić o świcie 9 września 55 DPRez. Uderzenie to ubezpieczała od zachodu 22 DPG, która miała wykonać wypad na Busko jednym pułkiem, a gros sił skierować do rejonu Skrobaczów-Prusy-Kuchary, około 5 km na zachód od Stopnicy.
     Po otrzymaniu rozkazu dowódca 22 DPG - płk dypl.Leopold Endel-Ragis - zwrócił się do gen. Szyllinga z prośbą o pozwolenie na wykonanie wypadu całą dywizją na Busko, gdzie rozpoznano czołgi niemieckie. Gen. Szylling, początkowo przeciwny uderzeniu na Busko, na skutek osobistej interwencji płk. Endel-Ragisa ostatecznie wyraził zgodę na wypad rozpoznawczy jednym pułkiem dwubatalionowym. Gros dywizji miało maszerować do rejonu Prusy - Skrobaczów, na północny zachód od Stopnicy, i tam zorganizować obronę. Tymczasem płk Endel - Ragis, chcąc widocznie osiągnąć większy sukces, postanowił uderzyć na Busko całą dywizją, wbrew wyraźnemu rozkazowi dowódcy armii. W czasie odprawy z dowódcami pułków, która odbyła się w gajówce Chochół, dowódca dywizji bardzo pesymistycznie ocenił położenie sądząc, że dywizja jest otoczona i musi się przebijać. W związku z tym zarządził likwidację taborów, z wyjątkiem taboru bojowego, oraz redukcję sztabu, poprzez przydział części oficerów sztabowych do poszczególnych pułków.

     Marsz na Busko miał się odbyć dwiema kolumnami: zachodnią boczną po osi Kobylniki - Winiary - Busko - Skrobaczów i główną po osi Wiśniówki - Łatanice - Busko - Stopnica - Prusy. Kolumna główna wydzieliła dodatkowo ubezpieczenie boczne w sile batalionu ( III batalion 6 psp). Pogotowie marszowe zarządzono na godz. 18.00, jednakże wymarsz nastąpił dopiero około godz. 22.00. Marsz nie odbył się według założonego planu, bowiem na trasie przemarszu kolumny zachodniej - w lesie wełeckim - rozpoznano czołgi niemieckie. Kolumna zachodnia pomaszerowała więc na Łatanice, gdzie nastąpiło skrzyżowanie obu kolumn, wywołując niepotrzebny bałagan i dalsze opóźnienie marszu. Gdy wreszcie czołowy II batalion 6 psp wkroczył około 1.00 do Buska i nie zastał w nim Niemców, dowodzący kolumną płk Leon Grot ( dowódca piechoty dywizyjnej 22 DPG ) wydał rozkaz pozostałym batalionom marszu na Owczary z ominięciem Buska.
     W czasie, gdy bataliony 6 psp dochodziły do Buska, spod Szczucina wyruszył w kierunku Stopnicy i Pińczowa niemiecki zmotoryzowany oddział wydzielony ( OW ). Oddział ten został zorganizowany przez niemiecki VII Korpus w dniu 6 września w Miechowie i otrzymał zadanie uchwycenia mostu na Wiśle w Szczucinie. Oddział składał się z piechoty załadowanej na samochody, kompanii zmotoryzowanych saperów, kompanii karabinów maszynowych, oddziału przeciwpancernego, dwóch samochodów pancernych i zmotoryzowanej haubicy 15 cm. Jednostki polskie, broniące mostu w Szczucinie, nie dały się jednak zaskoczyć i w chwili, gdy niemieccy saperzy wbiegali na most, ten wyleciał w powietrze. Zdarzenie to miało miejsce 7 września około godziny 17.00. W zaistniałej sytuacji niemiecki OW obsadził zachodni przyczółek mostu i mimo nacisku ze strony wojsk polskich, trwał na stanowiskach. Wreszcie około północy 8 września dowódca niemiecki otrzymał drogą radiową rozkaz zezwalający na wycofanie do rejonu Pińczowa. 9 września około 1.00 Niemcy wyruszyli w kierunku Pińczowa szosą Pacanów - Stopnica - Busko.

     Tymczasem oddziały polskie, które osiągnęły Busko, ruszyły na wschód w kierunku Stopnicy. Przodem posuwała się dywizyjna kompania kolarzy, za nią II batalion 6 psp. Po osiągnięciu miejscowości Bronina, 4 km na wschód od Buska, ubezpieczenia dały znać o wykryciu kolumny pojazdów zdążających w kierunku Buska. Była to straż przednia niemieckiego OW. Na wieść o tym dowódca II batalionu 6 psp - mjr Jan Wilczak - rozkazał zamknąć szosę przed samą wsią Bronina kompanii karabinów maszynowych z dwoma armatami p.panc, zaś najbliższym kompaniom: 4 - ppor. Włdysława Besa i 6 - kpt. Władysława Ohoroka - uderzyć na Niemców wzdłuż szosy w chwili, gdy zostaną zatrzymani ogniem od czoła. Żołnierze pospiesznie zajęli stanowiska i zastygli w oczekiwaniu. Kolumna pojazdów niemieckich została przepuszczona bez strzału przez dywizyjną kompanię kolarzy, a następnie zatrzymana skoncentrowanym ogniem karabinów maszynowych i armat ppanc. Jeden z pierwszych pocisków armaty ppanc. trafił w samochód wiozący materiały wybuchowe, wywołując gwałtowną eksplozję. Serie polskich cekaemów zapaliły pojazdy niemieckie, po czym obie kompanie II batalionu ruszyły do ataku. W ciemnościach nocy, rozświetlonych przez płonące pojazdy, rozgorzał zacięty, krwawy bój. Niemcy początkowo bronili się z determinacją, nie wytrzymali jednak dwustronnego uderzenia na bagnety. W końcowej części walki wziął udział I batalion 5 psp mjr Władysława Mroza. Batalion ten znajdował się w Owczarach, gdy wybuchła gwałtowna strzelanina w Broninie. Dowódca dywizji, obecny w tym czasie w Owczarach, wydał rozkaz mjr.Mrozowi wykonania natarcia w kierunku szosy. Rozwijający się do natarcia batalion został omyłkowo ostrzelany od strony Broniny, co osłabiło siłę jego uderzenia. Zaatakowana w ten sposób straż przednia niemieckiego OW została rozbita. Polacy zniszczyli i spalili 12 samochodów i wzięli do niewoli około 30 jeńców, w tym kapitana dobrze mówiącego po polsku. Obie strony straciły wielu zabitych i rannych. Poległ m.in. dowódca 6 kompanii 6 psp - kpt. Władysław Ohorok - oficer ceniony i lubiany przez żołnierzy.
O świcie, w czasie zbiórki, oddziały polskie zostały ostrzelane ze wzgórza po lewej stronie szosy. Były to siły główne niemieckiego OW, które próbowały przebić się na zachód. 6 kompania 6 psp, która straciła w nocnym boju niemal wszystkich oficerów i wielu żołnierzy, nie wytrzymała ognia niemieckiego i wycofała się w kierunku Owczar. 4 kompania ppor. Władysława Besa nie dała się jednak zaskoczyć i wykonała przeciwnatarcie, w wyniku czego wyrzuciła Niemców ze wzgórza, zajmując je. Wówczas Niemcy spróbowali obejść pozycje II batalionu 6 psp od północy. Na skraju lasu na północ od Broniny, wzdłuż drogi do wsi Widuchowa, napotkali jednak na rozwinięty i przygotowany do walki III batalion 6 psp mjr. Stanisława Amirowicza, który przywitał napastników gwałtownym ogniem, a następnie wykonał przeciwnatarcie. W efekcie Niemcy zostali odrzuceni na wschód, a dowódca oddziału wydzielonego poległ w walce. Na tym zakończyła się pierwsza faza boju pod Broniną. Oddziały polskie, wobec konieczności uporządkowania się po ciężkim nocnym boju, nie kontynuowały pościgu, co umożliwiło Niemcom obsadzenie linii wzgórz na północ od szosy, w rejonie wsi Żerniki Górne.
     Po uporządkowaniu i odpowiednim przygotowaniu, około 9.00, oddziały polskie wznowiły natarcie. W natarciu wzięły udział trzy bataliony 6 psp i jeden batalion 5 psp. III batalion 6 psp mjr. Amirowicza nacierał w kierunku wschodnim, mając za podstawę wyjściową linię drogi Bronina - Widuchowa. I batalion 6 psp i dwie kompanie II batalionu tego pułku nacierały w kierunku północno - wschodnim , wykorzystując jako podstawę wyjściową wzgórze przy szosie, zdobyte o świcie przez 4 kompanię. I batalion 5 psp nacierał prostopadle do szosy, w kierunku północnym. Natarcie wspierane było ogniem artyleryjskim I dywizjonu 22 pal, strzelającego z rejonu Broniny, a także z Owczar, skąd strzelały m.in. 7 bateria 22 pal oraz bateria ciężka 22 dac. Natarcie początkowo osiągnęło powodzenie i bataliony zajęły pierwszą linię wzgórz. Wkrótce jednak utknęło w gęstym ogniu nieprzyjaciela, który twardo trzymał następną linię terenową pod Żernikami Górnymi.

     Około godziny 11.00 na tyły zaangażowanej w walce 22 DPG wyszło niespodziewanie silne natarcie niemieckie od zachodu, w szybkim tempie zajęło Busko i przebiwszy słabą osłonę straży tylnej dywizji, uderzyło na stanowiska artylerii w Broninie i na tyły zaangażowanych w walce batalionów. Równocześnie bardzo silny ogień artylerii położony został na Owczary. Była to niemiecka 27 DP z VII Korpusu, która, powiadomiona drogą radiową, spieszyła na ratunek niemieckiemu OW. Dywizja ta spędziła noc na biwaku w rejonie Bogucic. Wczesnym rankiem została zaalarmowana i skierowana na Busko, wysuwając naprzód silne zgrupowanie artylerii. Natarcie od zachodu było dla Polaków kompletnym zaskoczeniem. Najwidoczniej brakowało należytego rozpoznania z kierunku zachodniego, a ubezpieczenia z tej strony były bardzo słabe. Nawała artyleryjska, która niespodziewanie spadła na Owczary, wywołała panikę. W najgorszej sytuacji znalazły się jednak baterie 22 pal, strzelające z odkrytych stanowisk w Broninie, oraz bataliony 6 psp zaangażowane frontem na wschód. Niespodziewane natarcie niemieckie spowodowało konieczność podjęcia walki na dwa fronty, co, biorąc pod uwagę szczupłość posiadanych sił i rozmach natarcia niemieckiego, udało się tylko częściowo. W efekcie oddziały polskie, mimo twardego oporu, uległy stopniowo silniejszemu przeciwnikowi i zostały rozbite. Część żołnierzy poległa, wielu było rannych, duża grupa dostała się do niewoli. Jedynie małym grupom udało się przebić w kierunku północnym, skąd przez Widuchowę i Ruczynów dotarły do Skrobaczowa. Oddziały polskie z Owczar, po otrząśnięciu się z paniki wywołanej nawałą artyleryjską, wycofały się przez Pęczelice i Skotniki na drogę stopnicką i w godzinach popołudniowych obsadziły pozycje w rejonie Prusy - Skrobaczów.
     Straty poniesione przez 22 DPG w boju pod Broniną były dotkliwe. Na placu boju legło blisko 200 żołnierzy, wielu było rannych, ponad 1000 dostało się do niewoli. Poległo kilkunastu oficerów, w tym m.in: dowódca I batalionu 6 psp - kpt. Aleksander Ziółkowski, dowódca II batalionu 6 psp - mjr. Jan Wilczak ( ciężko ranny pod Broniną, zmarł z ran w szpitalu w Rozwadowie ), dowódca 6 kompanii 6 psp - kpt. Władysław Ohorok, oficer łączności 6 psp - por. Jan Smela, oficer informacyjny 6 psp - ppor. Zbigniew Zasławski. Artyleria dywizji straciła 13 dział lekkich i 4 ciężkie. Straty niemieckie, jakkolwiek trudne do ustalenia, wynosiły co najmniej 200 poległych i kilkuset rannych. Niemcy pochowali swoich poległych na wzgórzu przy szosie w rejonie Smogorzowa. Ciało dowódcy OW zostało odesłane do Rzeszy.
     W wyniku bitwy pod Broniną 22 DPG przeżyła duży wstrząs, ale nie została rozbita. jej dowódca sądząc jednak, że tak się stało próbował popełnić samobójstwo. Jeszcze tego samego dnia dywizja stoczyła walkę z niemiecką 27 DP pod Prusami i Skrobaczowem, utrzymując pozycję do późnej nocy.

Stopnica: 9 września

Drogę odwrotu do przepraw przez Wisłę pod Baranowem miało otworzyć Armii "Kraków" opanowanie Stopnicy. Decydujące znaczenie miał czas, a tego było coraz mniej.

     Uderzenie na Stopnicę miała przeprowadzić o świcie 9 września 55 DPRez. Uderzenie to ubezpieczała od zachodu 22 DPG, która miała wykonać wypad na Busko jednym pułkiem, a gros sił skierować do rejonu Skrobaczów-Prusy-Kuchary, około 5 km na zachód od Stopnicy. Dowódca 55 DPRez - płk Stanisław Kalabiński - zorganizował uderzenie na Stopnicę w ten sposób, że w straży przedniej miał pójść najsilniejszy, 201 pprez. ppłk. Władysława Adamczyka. Kolumnę boczną stanowił 203 pprez. ppłk. Albina Rogalskiego, który miał przeciąć szosę Stopnica-Busko i ugrupować się obronnie w rejonie miejscowości Kąty Stare, około 2 km na północny zachód od Stopnicy. 204 pprez. ppłk. Wiktora Eichlera miał maszerować w II rzucie, za 201 pprez.
Marsz był bardzo ciężki z powodu bardzo złych dróg, piaszczystych i rozjeżdżonych. 9 września, około 6.00, czołowy I batalion 201 pprez. wkroczył do Stopnicy i nie zastał tam nieprzyjaciela. Od miejscowej ludności uzyskano informację, ze niemiecki oddział zmotoryzowany opuścił Stopnicę przed świtem i skierował się na Busko. W związku z tym dowódca pułku - ppłk Adamczyk - przystąpił do organizowania obrony Stopnicy, zgodnie z otrzymanymi rozkazami. Na swoją kwaterę wybrał budynek plebani, położony w centrum miasteczka.

     Północny i północno-wschodni skraj Stopnicy obsadził I batalion 201 pprez kpt. Pawła Blewa, organizując linię ogniową poza skrajnymi zabudowaniami miasteczka. Zorganizowano silną obronę przeciwpancerną, przy pomocy okopanych armat ppanc. wz.36 i karabinów przeciwpancernych wz.37. Wsparcie artyleryjskie zapewnił II dywizjon 65 pułku artylerii lekkiej (65 pal). II batalion 201 pprez pozostawał w odwodzie, ugrupowany w sadach na południe i zachód od rynku. Południowych podejść do Stopnicy broniła Grupa Forteczna płk. Wacława Klaczyńskiego, która około południa obsadziła linię: las Szklanów - Kików - Magierów. 203 pprez, który miał duże opóźnienie w marszu, dopiero około południa obsadził zachodni skraj Stopnicy I batalionem mjr. Franciszka Książka, natomiast miejscowość Kąty Stare II batalionem kpt. Jana Skrzypka. III batalion pozostawał w odwodzie. 204 pprez. ppłk. Wiktora Eichlera pozostawał w odwodzie na południowo zachodnim skraju Stopnicy, w gotowości do wykonania uderzenia w kierunku południowym lub zachodnim.

     Około 10.00 ppłk Adamczyk przybył do sztabu armii "Kraków", który kwaterował w folwarku Wolica, około 2 km na południe od Stopnicy. Dowódca armii pytał go o organizację obrony Stopnicy i siły użyte do tego celu. Zwracał uwagę na zabezpieczenie także kierunku zachodniego, bowiem 22 DPG doznała prawdopodobnie porażki w rejonie Buska, gdyż dotąd nie pojawiła się w wyznaczonym rejonie.
     Od wczesnych godzin porannych Stopnica była praktycznie całkowicie zablokowana przez różnego rodzaju tabory, kolumny amunicyjne oraz liczne grupy uciekinierów, które przemieszczały się bezładnie zarówno na wschód, jak i na zachód. Tak duże zgrupowanie jednostek tyłowych było bardzo niebezpieczne, bowiem utrudniało manewry przegrupowania jednostek liniowych na zagrożone odcinki, a ponadto było bardzo podatne na wybuch paniki.
     Około 11.00 podeszły pod Stopnicę niemieckie rozpoznania pancerne z kierunku Staszowa i podjęły walkę z żołnierzami ppłk. Adamczyka. Niemcy wykonywali krótkie, lecz gwałtowne uderzenia o charakterze nękającym, przy silnym wsparciu ogniowym haubic. Oddziały walczące w linii zaczynały ponosić duże straty od ognia artyleryjskiego. Po pewnym czasie Niemcom udało się uchwycić kilka domów w północno-zachodniej części miasteczka, ale zostali wyrzuceni kontratakiem dwóch kompanii odwodowego II batalionu 201 pprez. Wzięto około 30 jeńców, których odesłano do sztabu armii.
     Około 13.00 sytuacja w Stopnicy stała się bardzo trudna. Miasto było ostrzeliwane ogniem artyleryjskim od wschodu i północy. Od strony Buska słychać było silny huk armat. To 22 Dywizja Piechoty Górskiej toczyła pod Broniną ciężką walkę z siłami głównymi niemieckiego VII Korpusu. Około 1600 sytuacja w Stopnicy stała się dramatyczna. Miasto znajdowało się z trzech stron w krzyżowym ogniu. Zachodnie i północno-zachodnie przysiółki: Topola, Kąty Stare, Prusy i Skrobaczów, były silnie atakowane przez piechotę z liczną artylerią. Wzmógł się także nacisk od strony Staszowa. Stopnica, otoczona ze wszystkich stron płonącymi osiedlami, stawała się prawdziwym piekłem.

     Około 16.00 dowódca armii "Kraków" - gen.bryg.Antoni Szylling - wydał rozkaz do dalszego odwrotu w kierunku przepraw przez Wisłę pod Baranowem. Oddziały miały oderwać się od nieprzyjaciela, pozostawiając elementy styczności, i maszerować po osi: Klępie - Oleśnica - Podlesie - Sydzyna - lasy rytwiańskie, gdzie należało zorganizować obronę. Straż tylną armii miał stanowić 201 pprez.

     W trakcie formowania kolumny marszowej na drodze w kierunku Oleśnicy, doszło do tragicznego w skutkach incydentu. Na pozycje polskie wjechał omyłkowo autobus z niemiecką orkiestrą wojskową 15 pułku czołgów ze składu 5 Dywizji Pancernej. Gdy autobus wjechał na rynek Niemcy spostrzegli swoją pomyłkę i otworzyli ogień, pod osłoną którego próbowali dotrzeć do najbliższych zabudowań. Zbierające się do wymarszu oddziały 55 DPRez samorzutnie otworzyły ogień. Wkrótce część Niemców poległa, a reszta poddała się do niewoli. Incydent ten miał tragiczne następstwa, bowiem Niemcy uznali, że orkiestra została "wymordowana". Obwiniali o to dowódcę 55 DPRez - płk. Stanisława Kalabińskiego. Przeprowadzone śledztwo nie potwierdziło winy polskiego dowódcy, a mimo to płk Kalabiński został zamordowany przez gestapo w Radomiu 15 sierpnia 1941 roku.


     Szacunkowe straty Wojska Polskiego w walkach o Stopnicę w dniu 9 września 1939 roku wynosiły 37 zabitych i 58 rannych.

Osiek: 11 września

Plan przedostania się Armii "Kraków" przez Wisłę był, pomimo ciężkich strat, bliski zakończenia sukcesem. Wtedy okazało się, że most pod Baranowem został uszkodzony. Aby dać saperom czas na pracę należało przyjąć kolejną bitwę.

Płk Stanisław Kalabiński

     10 września oddziały armii dotarły w wyznaczone wcześniej rejony. Generał Szylling ustalił kolejność przejścia przez most. Operacja miała się rozpocząć zaraz po zapadnięciu zmroku. Do dowództwa dotarła wtedy informacja, że jedno przęsło mostu jest zniszczone. Przeprowadzono rekonesans mostu i batalion saperów 23 DP, dowodzony przez mjr. Skwierczyńskiego, zaproponował inne rozwiązanie. Polegało ono na naprawie istniejącego mostu po którym przeprawi się piechota oraz budowa nowego, w połowie pontonowego mostu do przeprawy artylerii, koni i sprzętu. Pomysł został zaakceptowany, ale jego realizacja wymagała czasu.
     Obrona przyczółka mostowego Osiek - Świniary została powierzona 55 Dywizji Piechoty, która miała zostać wzmocniona innymi jednostkami w tym artylerią. Ugrupowanie 55 DP ukierunkowane było na główny trakt Staszów - Sandomierz, z którego spodziewano się Niemców. Wyznaczono dwa główne odcinki obrony:
1) Osiek obsadzany od południa i zachodu przez 201 pp,
2) Zawidza - Gaj Plebański - Osiek obsadzany przez 203 pp.
Do zabezpieczenia przyczółka użyto także innych jednostek m.in.: 65 pal, 3 batalion 73 pp, 2 batalion 73 pp, 5 dywizjon 23 pal. Obroną dowodził płk Kalabiński - dowódca 55 DP.
11 września, o świcie, czoło kolumny marszowej 55 DP weszło do Osieka. W czasie nocnego przemarszu poszczególne bataliony pułków przemieszały się z sobą, a niektóre, nie otrzymawszy na czas rozkazów, były trudne do odszukania. Od godz. 5.00 płk Kalabiński wydaje w terenie rozkazy dla organizacji obrony. 201 pp rez. zorganizuje obronę Osieka od południa i od zachodu. Do pułku przydzielona zostaje artyleria.

Walki w obronie mostu

     Zadanie 201 pp: osłonić przeprawę dywizji oraz części 23 DP. Osiek należy bezwzględnie utrzymać przez dzień 11 września. Podobne rozkazy otrzymuje także 203 pp. Już około godz. 8 rano obrona jest mniej więcej zorganizowana. O godz. 9 rozpoczyna się bój o Osiek. Wzmaga się ogień artylerii niemieckiej. Rozpoczyna się natarcie piechoty wsparte czołgami. Piechota niemiecka naciera od południa i od zachodu a czołgi zagrażają również od strony północnej, gdzie dowódca kompanii zbudował barykadę. Niemcy poszukują skrzydeł i luk w obronie. Straty nasze są coraz większe, wzrasta liczba zabitych i rannych. Mimo bohaterskiego oporu nieprzyjaciel zaczął wdzierać się do płonącego Osieka. Sytuacja była dramatyczna, bowiem za Osiekiem, saperzy 23 górnośląskiego baonu saperów mjr. Skierczyńskiego kończyli dopiero budowę mostu przez Wisłę, po którym wycofać się miały zgromadzone nad przeprawą wojska. Gdyby nieprzyjaciel zdobył Osiek, mógłby z łatwością rozbić polskie oddziały.
     O godz.11.30 nadchodzi kryzys boju. Artyleria niemiecka zapaliła Osiek. Na ulice wdzierają się Niemcy. Przeciwuderzenie ostatniej kompanii z odwodu załamuje się. Oddziały rozproszone, pod naciskiem wycofują się nad Wisłę. Dowódca dywizji rozkazał kontratakować. Na czele jednego kontrataku staje osobiście dowódca 201 pp ppłk Adamczyk. Powiódł on do przeciwnatarcia kombinowany batalion złożony z kompanii kolarzy i saperów dywizyjnych oraz kompanii z baonu ON "Olkusz". Impet natarcia, wspartego silnym ogniem artylerii, przyniósł rezultaty. Odsiecz dotarła do Osieka, wyrzuciła zeń nieprzyjaciela i uwolniła bijące się w okrążeniu oddziały. W walkach poległ kpt. Schonfeld. Około godziny 15.00 Osiek ponownie był w rękach polskich i tak pozostało do wieczora.
     Mniej więcej w tym czasie (około godziny 14), mimo nieustającego ataku lotnictwa niemieckiego, saperzy zameldowali, że mosty są gotowe do przeprawy. Ustalono kolejność przeprawy oddziałów. Ubezpieczaniem miała zająć się 23 DP. Jako ostatni miał się przeprawić 11 pp.

Niestety, po latach, nawet datę bitwy podajemy błędnie.

     Obrona przyczółka zakończyła się sukcesem choć kosztowała życie wielu polskich żołnierzy (po wojnie ekshumowano z miejsca walki 123 ciała i przeniesiono je na cmentarz w Kielcach – zdjęcie tablicy obok). Sukcesem zakończyło się także samo przekraczanie Wisły. Ostatnie oddziały przeszły przez Wisłę ok. godz.8 rano 12 września i i pomaszerowały szosą wzdłuż Wisły na Tarnobrzeg. Przez cały dzień dozorowały rzekę likwidując Niemieckie próby przekroczenia Wisły w tamtym rejonie. Artyleria 55 DP odrzuciła za Wisłę te oddziały niemieckie, którym udało się przeprawić przez Wisły poniżej Tarnobrzega. O godz. 15 gen. Szylling nakazuje oddziałom przejście za San.
Kończy się historia Armii „Kraków” w województwie kieleckim. My przedstawiliśmy jedynie najważniejsze jej bitwy, aby choć w ten sposób przybliżyć tą historię.

Źródła

Pisząc powyższe teksty posiłkowaliśmy się następującymi źródłami:

Strony internetowe:


http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Cz%C4%99stochow%C4%85_(1939)
http://www.gokporaj.pl/kategorie/zbiorowa_mogila_zolnierzy_74_pulku_piechoty
http://www.muzeum-slask1939.pl

http://sbc.wbp.kielce.pl/Content/13382/swi%C4%99tokrzyskie_6.pdf

http://www.profesor.pl/mat/n10/pokaz_material_tmp.php?plik=n10/n10_l_belon_040505_1.php&id_m=10695
http://opatowiec.pl/2013/09/10/wojenne-dzieje-wsi-ksany-i-okolicznych-miejscowosci-1914-1945/
http://www.kurier.iap.pl/forum/viewtopic.php?f=12&t=23

http://jura-pilica.com/?wrzesien-1939,292

 

ARMIA "ŁÓDŹ"

     Do jej zadań należała organizaca obrony pomiędzy Armią „Poznań” i Armią „Kraków” (na kierunku Radomsko - Skarżysko) w pasie od Błaszek na północy do Przedborza na południowym wschodzie. Jej południowe skrzydło obejmowało teren województwa kieleckiego.

     Zgodnie z przewidywaniami polskich strategów to właśnie tamtędy miało nastąpić główne uderzenie w kierunku na Warszawę. Założenia te potwierdziły się 1 września, ale na drodze przemarszu pancernych zagonów była Mokra.

O armii

Do podstawowych zadań wyznaczonych siłom Armii „Łódź” należała osłona w kierunku na Łódź i Piotrków Trybunalski oraz nacieranie na nieprzyjaciela z kierunku Sieradza na zachód. Szerokość pasa obrony wynosiła około 120 km.

     Zgodnie z przewidywaniami na pozycje Armii „Łódź” miało spaść najsilniejsze niemieckie uderzenie, gdyż obszar ten umożliwiał postęp w kierunku: Częstochowa, Łódź, Warszawa. Armia ta także ochraniała koncentrującą się za plecami Armię „Prusy”.
     Południowe skrzydło armii osłaniała Wołyńska Brygada Kawalerii dodatkowo wzmocniona przez batalion piechoty z 30 Dywizji Piechoty, pułk kawalerii z Kresowej BK oraz pociąg pancerny Śmiały. Zgrupowanie to operowało na terenie województwa kieleckiego, na północny zachód od Częstochowy. Zgodnie z przewidywaniami polskich strategów tam miało nastąpić główne uderzenie niemieckiej 4 Dywizji Pancernej gen. Reinhardta.
     Przewidywania te sprawdziły się i zaowocowały bitwa pod Mokrą – jednym z pierwszych starć zbrojnych Wojska Polskiego podczas drugiej wojny światowej, które miało miejsce dnia 1 września 1939 roku w pobliżu wsi Mokra, 5 km na północ od miasta Kłobuck, 23 km na północny zachód od Częstochowy.

Mokra: 1 września

Wołyńska Brygada Kawalerii pod dowództwem płk. Juliana Filipowicza,  zajęła po zmroku 31 sierpnia pozycje obronne wokół Miedźna, frontem na zachód i południowy zachód, przy czym 21 pułk znalazł się na pozycjach już w nocy z 30 na 31 sierpnia. Umocnienie się „W” BK w tym rejonie było zaskoczeniem dla dowództwa niemieckiego. Brygada nawiązała łączność ze znajdującą się na jej lewym skrzydle 7 Dywizją Piechoty z Armii "Kraków".

Przebieg całodniowych walk przedstawiamy niżej:

Na przedpolu

O godz. 5.00 oddziały rozpoznawcze 4 Dywizji Pancernej przekroczyły granicę Polski posuwając się w ogólnym kierunku na Krzepice. Po pokonaniu słabego oporu Straży Granicznej oraz kompanii Obrony Narodowej "Kłobuck" szybko dotarły do rejonu Starokrzepic, które zostały zajęte. 

     Następnie niemiecki 12 pp z 31 DP skręciły na płn. w kierunku Krzepic. Broniła się tam 3 kompania Obrony Narodowej "Kłobuck" por. Ludwika M. Pawelskiego. Po uprzednim przygotowaniu artyleryjskim na Krzepice natarł batalion 12 pp wspierany 36 pcz. Po krótkiej, lecz zaciętej walce miasto zdobyto ok. godz. 6.30. Starokrzepice i Krzepice niebawem zostały podpalone przez nieprzyjaciela, a mieszkańcy tych miejscowości rzucili się do ucieczki w kierunku wschodnim. 3 kompania ON "Kłobuck" wycofała się w kierunku Kłobucka, a oddziały niemieckiej 4 DPanc po dojściu do rozwidlenia dróg na zach. od wzgórza 256 podzieliły się na dwie kolumny. Jedna uderzyła na Rębielice Królewskie i Zawady, druga na Wilkowiecko, Mokrą. Po odrzuceniu oddziałów osłonowych 7 DP niemiecka 4 DPanc 10 armii weszła w styczność z podjazdami Wołyńskiej BK. Jednocześnie lotnictwo wroga rozpoczęło intensywne bombardowanie rejonu koncentracji Wołyńskiej BK, bombardując min. Ostrowy, Miedzno, Kłobuck,Mokrą I, II, III. 

     Pierwsze informacje o rozpoczęciu wojny dotarły do sztabu brygady o godz. 5.00 od Straży Granicznej. Jednocześnie z Krzepic, od 3 kompanii ON "Krzepice", nadeszła wiadomość o pojawieniu się motocyklistów oraz czołgów przeciwnika. O godz. 6.00 własny podjazd rozpoznawczy ppor. Józefa Berezowskiego donosił o opanowaniu Krzepic przez Niemców. Pierwszy oddział rozpoznawczy wroga pojawił się już o godz. 6.30 przed pozycjami IV batalionu 84 pp, który zajmował pozycje na płd. od 21 puł. Bronił on południowego odcinka lasów w rejonie Kłobucka (aż do toru kolejowego nie opodal miasta). 10 kompania zajęła stanowiska na płn.-zach. odcinku lasu, frontem na zach., 12 kompania (bez 3 plutonu) jednym plutonem przedłużyła front 10 kompanii, a drugim obsadziła wieś Brody Malina. 11 kompania ugrupowała się frontem na płd., ku szosie Kłobuck-Krzepice, wysuwając do szosy placówkę z 12 kompanii. Ugrupowanie opierało się o las i leżące przed nim wzniesienia. Teren był dogodny do obrony z uwagi na dużą ilość rowów odwadniających i sadzawek.
     Natarcie wyszło na pozycje 12 kompanii kpt. Stanisława Rdziałka. Niemcy pędzili przed czołgami ludność cywilną, w tym kobiety i dzieci. W pewnym momencie zawahali się i w tym czasie ludność przeszła przez polskie pozycje. Huraganowy ogień polskich karabinów maszynowych zmusił do odwrotu podjazd wroga składający się z motocyklistów i 2 samochodów pancernych. Wzięci przez wysuniętą placówkę 12 kompanii jeńcy pochodzili z 1 DPanc.

     O godz. 7.00 do sztabu brygady nadeszły pierwsze meldunki od oddziałów wysuniętych na wzgórza 268 i 258,6. Niebawem rtm. Bolesław Deszert, dowódca oddziału rozpoznawczego na wzgórzu 268, meldował, że ppor. Berezowski z dużymi stratami wycofuje się spod Krzepic na Opatów. Jednocześnie mjr Kazimierz Mikołajewski, dowódca kawalerii dywizyjnej 7 DP, udzielił informacji mjr. Stanisławowi Starzeckiemu, zastępcy dowódcy 21 puł, o sytuacji na przedpolu oraz sile i kierunkach działań nieprzyjaciela. 21 puł ppłk. Kazimierza de Rostwo-Suskiego znajdował się wówczas w następującym ugrupowaniu:
- siły główne na zach. skraju lasu i w przesmyku między lasami koncentrując większość środków ogniowych właśnie w tym przesmyku: 2 i 4 bateria 21 puł, pluton c km, 3 działka ppanc., z zadaniem bronienia płd.-zach. skraju lasu Mokra oraz terenu na płd. od wsi Mokra. Siły te powinny utrzymać łączność z IV batalionem 84 pp. Wojskami tymi dowodził zastępca dowódcy pułku mjr Stanisław Starzecki;
- dwa plutony 1 szwadronu 21 puł z ckm-em na taczance, dowodzone przez ppor. Bolesława Ostrowskiego, ubezpieczały płn. skrzydło i obsadziły wzgórze 258 w rejonie Rębielic Królewskich. Pod naporem wroga miały wycofać się w rejon wzgórza 229 i nadal osłaniać płn. skrzydło brygady. Ubezpieczenie otrzymało rozkaz utrzymania łączności z 19 puł w rejonie Kamieńszczyzna, Leszczyny;-21 puł wysuwał patrol oficerski w kierunku granicy państwowej i oddział rozpoznawczy rtm. Bolesława Deszerta (3 szwadron) na wzgórze 268 koło Opatowa celem zapewnienia obserwacji dalekiego przedpola. 21 puł otrzymać miał bezpośrednie wsparcie ogniowe 2 dak ze stanowisk w Mokrej II i III. W odwodzie, w rejonie leśniczówki, gdzie przebywało dowództwo pułku, pozostał pluton kolarzy. Punkt opatrunkowy znajdował się na wschodnim skraju lasu przy drodze Mokra III-Miedzno. Ugrupowanie pułku zostało zaaprobowane przez płk. Filipowicza, który wzmocnił odwód 4 szwadronem 12 puł z 2 ckm-ami pod dowództwem rtm. Feliksa Pruszyńskiego. Stanął on w lesie na wsch. od Mokrej II.

Pierwszy atak

Wkrótce przed pozycjami 21 puł pojawiły się masy ludności uciekającej ze zbombardowanych i palących się miejscowości, unoszącej ze sobą resztki ocalałego dobytku.

     Wytworzyła się groźna sytuacja, którą nieprzyjaciel mógł wykorzystać, traktując ludność cywilną jako parawan dla swoich czołgów. Na pozycji 21 puł zauważono czołgi i pośpiesznie przygotowywano się do ich zatrzymania. Płk de Rostwo-Suski wysłał patrole w celu skierowania ludności cywilnej na skrzydła pułku. Najwięcej kłopotów z wykonaniem tego zadania miał 3 szwadron 21 puł, natomiast 4 szwadron por. Karola Ludwika Kantora sprawnie skierował ludność na Kłobuck. Niemcy po minięciu Wilkowiecka rozwinęli natarcie na pozycje 2 i 4 szwadronów 21 puł. Pierwsi otworzyli ogień używając pocisków zapalających. Kryte słomą domy polskie Mokrej III zaczęły płonąć. Jednocześnie nastąpił nalot samolotów nurkowych na las i zabudowania Mokrej. Spowodował on duże straty w grupie koniowodnych pułku, zajmujących wschodni skraj lasu, oraz w 2 dak. Ten ostatni stracił 5 jaszczy amunicji. Ranny został dowódca kolumny transportowej ppor. Wacław Bielawski. Gdy czołgi zbliżyły się na odległość 150 m, armatki por. Michała Stanisława Kochanowskiego oddały pierwsze strzały. Dwa czołgi zostały trafione, reszta zawróciła i z odległości 400 m ostrzelała polskie pozycje.
     Nasilał się ogień ze strony polskiej. Towarzysząca czołgom piechota niemiecka już po pierwszych strzałach zaległa w terenie i nie wzięła udziału w walce. Po 15-20 minutach 7 pancerny oddział rozpoznawczy wycofał się, ostrzeliwany z obu skrzydeł od płn. przez 2 szwadron 21 puł, a od płd. przez IV batalion 84 pp. Kontynuowały ogień działa 2 dak. Na pobojowisku pozostały 3 dopalające się czołgi niemieckie, czwarty został unieruchomiony ogniem ze wzgórza 268. Oddział rozpoznawczy wycofał się do Wilkowiecka. Ten niewątpliwy sukces miał wpływ na polepszenie nastrojów w oddziałach Wołyńskiej BK. Pozwalał wierzyć, że z bronią pancerną kawaleria może prowadzić skuteczną walkę.

     Również przed pozycjami 19 puł ok. godz. 8 ukazały się trzy kolumny niemieckie złożone z piechoty, motocyklistów i czołgów. 19 puł ppłk. dypl. Józefa Pętkowskiego był ugrupowany w rejonie na płn. od pozycji 21 pul. 4 szwadron por. Wojciecha Gumińskiego z 4 ckm-ami i działkiem ppanc. bronił płn. części lasu Grodzisko w rejonie wzgórza 216 i Kamieńszczyzny, wysuwając placówkę do Dankowa oraz utrzymując łączność z ubezpieczeniem 21 puł w rejonie Rębielic Królewskich. 2 szwadron z 4 ckm-ami i działkiem ppanc. pod dowództwem rtm. Jerzego Wiszniowskiego bronił rejonu Leszczyn aż po rzekę Liswartę. 3 szwadron,z 2 ckm-ami i działkiem ppanc. pod dowództwem por. Stanisława Góreckiego stanął w Zawadach jako odwód pułku. Miał być przygotowany do obrony rejonu wsi Zawady oraz wystawienia patroli do dyspozycji dowódcy pułku.
     2 szwadron 19 pul z 2 ckm-ami i działkiem ppanc. pod dowództwem rtm. Antoniego Skiby przebywał w rejonie folwarku położonego pół kilometra od mostu w Zawadach z zadaniem obrony tego rejonu i utrzymania łączności z 30 DP. Pozycje 19 pul były odległe od pozycji 21 pul o ok. 5 km. Jedna z kolumn niemieckich maszerowała przez Danków na Rębielice Szlacheckie, druga na Leszczyny, a trzecia wychodziła wprost na pozycje por. Gumińskiego w rejonie Kamieńszczyzny i wzgórza 216. Pierwsza kolumna wyparła po krótkiej walce wystawioną przez 4 szwadron 29 pul placówkę z Dankowa i opanowała Rębielice Królewskie. Druga natknęła się na pozycje 2 szwadronu 19 puł rtm. Mokrejwskiego i po krótkiej walce ponosząc straty wycofała się. Trzecia została opuszczona bliżej, na skraj lasu, a następnie w większej części zniszczona. Płk Filipowicz zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i przesunął z odwodu 12 puł płk. Andrzeja Kuczka w celu wzmocnienia obrony 21 pul. 4 szwadron 12 puł oraz pluton ckm-ów brały udział już w pierwszym starciu z Niemcami, nie ponosząc przy tym większych strat. Przed rozpoczęciem kolejnego natarcia 4 DPanc zaatakowała wzgórze 268 bronione przez 3 szwadron 21 pul. Szwadron z dużymi stratami wycofał się na wzgórze 236. Jednocześnie o godz. 10.00 kilka baterii ustawionych na zach. od Opatowa ostrzelało pozycje Wołyńskiej BK. Kolumna motocyklistów zepchnęła ubezpieczenie ze wzgórza 258 zajmując Rębielice Królewskie. Dalszy pochód został powstrzymany ogniem z rejonu Kamieńszczyzna, Leszczyny. Podjazd ppor. Bolesława Ostrowskiego odszedł na wzgórze 229.

Drugi atak

Około godziny 10:00 gen. Reinhardt, nie spodziewając się, że walczy z siłami całej „W” BK, podjął drugą próbę przebicia się przez polskie pozycje. Uderzenie to było poprzedzone silnym ogniem artyleryjskim i nalotem bombowców nurkujących na pozycje polskie.

     Około godziny 10.15. Niemcy uderzyli trzema ugrupowaniami:
-na wzgórze 216 bronione przez 1 szwadron 19 pul por. Gumińskiego oraz przez las na płd. nie bronione skrzydło. Jednocześnie wróg podjął próbę obejścia całego ugrupowania zarówno pułku, jak i brygady,od strony płn., przez Rębielice, Zawady;
-na polanę Mokra z udziałem ok. 100 czołgów;
-na stanowiska IV batalionu 84 pp.

 

     Na odcinku 19 pul czołgi po obejściu lasu od płd. oraz rejonu Kamieńszczyzny ze wsch. ostrzelały las i pod osłoną ognia przeniknęły do jego środkowej części, grupując się w pobliżu drogi prowadzącej do Izbisk. Następnie zaatakowały o godz. 10.30 pozycje 4 szwadronu 19 pul od tyłu odrzucając go w kierunku wsi Leszczyny nad Liswartą. Powiększyła się w ten sposób luka między 19 i 21 pul. Ppłk Pętkowski zdecydował się na zagięcie południowego skrzydła. Niemcy obsadzili skrzyżowanie dróg Rębielice Królewskie-Izbiska-Zawady-Mokra I. Duża liczba czołgów zgromadziła się na drodze między leśniczówką a przejazdem kolejowym naprzeciw wsi Izbiska. Niemieckie dowództwo północnej kolumny przeniosło się do leśniczówki i przystąpiło do koordynowania działań w celu opanowania całego obszaru leśnego. W ten sposób 19 puł został odcięty od pozostałych sił brygady i zmuszony do samotnej walki. Sytuacja w 19 puł zaniepokoiła płk. Filipowicza, który ok. godz. 10.30 chcąc ratować go przed rozbiciem wydał rozkaz odwrotu do rejonu wsi Ostrowy. Rozkaz był praktycznie nie do wykonania, bowiem droga odwrotu została odcięta przez czołgi. Na pomoc skierowano pociąg panc. nr 53, który przybył w momencie, kiedy czołgi nieprzyjaciela przechodziły tor kolejowy .Pociąg wjechał w ugrupowanie czołgów i otworzył ogień ze wszystkich dział. Powstało ogromne zamieszanie, niemiecka kolumna pancerna została rozproszona; 19 puł prowadząc skuteczną obronę powoli wycofywał się w kierunku wschodnim. Główny wysiłek włożyli Niemcy w przełamanie obrony 21 puł zmierzając do sforsowania drogi w .przesmyku leśnym na kierunku Mokrej.
     Nieprzyjaciel zorientował się, że las na północnym skrzydle 21 puł nie był obsadzony, więc skierował pomocnicze uderzenie w ten rejon próbując obejść pozycje pułku z boku i z tyłu. Gwałtowny ogień 2 dak zdezorganizował częściowo niemieckie natarcie, jednak nie był wstanie go powstrzymać. Pomimo strat czołgi przedarły się przez pozycje 4 szwadronu 21 puł i wyszły wprost na stanowiska 2 i 3 baterii 2 dak. Porozrywany i zepchnięty do jednego z przysiółków Mokrej 4 szwadron 21 puł bronił prawie każdego metra terenu, ponosząc przy tym dotkliwe straty. 2 bateria ppor. Stefana Radzikowskiego oraz 3 bateria por. Stanisława Pokornego prowadziły ogień bezpośredni niszcząc po dwa czołgi. W tym czasie nadjechał pociąg panc. nr 53 i z nasypu kolejowego na wsch. od Mokrej III, z odległości 2,5 km, ostrzelał czołgi przeciwnika. Te nie wytrzymały ognia artyleryjskiego i zawróciły. W celu wsparcia walczących w zabudowaniach wsi resztek szwadronów 21 puł płk Filipowicz skierował do walki 12 puł płk. Kuczka.

Rotmistrz Hollak

     Do kontrataku ruszył szwadron rtm. Jerzego Józefa Hollaka oraz 21 dywizjon panc. Podczas ataku szwadronu rtm. Hollaka zdarzył się incydent; który później interpretowano jako szarżę polskiej kawalerii na czołgi. Idąc w szyku kolumn rozwiniętych plutonów szwadron natknął się na czołgi wychodzące spoza zabudowań. Pododdziały wymieszały się i tylko dzięki przytomności umysłu rtm. Hollaka uniknęły zagłady, obsadzając nawet skraj lasu na płn. od Mokrej III. Niestety, podczas wykonywania tego zadania został śmiertelnie ranny rtm. Hollak. Atak 21 dywizjonu panc. nie miał szans na powodzenie, jednak prowadzony z determinacją spowodował w szeregach nieprzyjaciela duże zamieszanie. Czołgi niemieckie pośpiesznie wycofały się do Wilkowiecka pozostawiając na placu boju 12 dopalających się wraków oraz własną piechotę, która częściowo dostała się do niewoli.

 


     Na odcinku IV batalionu 84 pp Niemcy rozpoczęli natarcie o godz. 10.30. Piechota została podwieziona samochodami ciężarowymi i pomimo strat zadawanych przez 12 kompanię kpt. Stanisława Radajewicza, jak i przez baterie 2 dak, rozwinęła się do ataku. Artyleria nieprzyjaciela prowadziła silny ogień na pozycje 11 i 12 kompanii. Niemieckie uderzenie przyniosło powodzenie. 11 i 12 kompanie wycofały się w głąb lasu. Kpt. Radajewicz rzucił do przeciwnatarcia swój odwód. Pozycja została odzyskana, przeciwnik wycofał się z dużymi stratami. Meldunki, jakie dotarły do płk. Filipowicza, oraz wiadomości od kilku uciekinierów skłoniły go do skierowania na odcinek IV batalionu 84 pp swego już ostatniego odwodu 2 psk, który otrzymał zadanie powiązania obrony między pozycjami IV batalionu 84 pp a stanowiskami 12 puł.
     12 puł w tym czasie kończył obsadzanie pozycji wzdłuż toru kolejowego. Między godz. 10.30 a 12.00 walki na środkowym i południowym odcinku brygady ustały. Ciężki bój toczył się tylko na północnym skrzydle. 19 puł próbował wyjść z okrążenia. Pułk miał obsadzić drugą pozycję obronną nad Białą Okszą. Zadanie otwarcia drogi otrzymały szwadrony 1 i 3, które powinny oczyścić las z oddziałów wroga. Szwadrony pomyślnie wywiązały się z postawionego im zadania. Płk Filipowicz zwrócił się z prośbą do dowódcy armii o lotnicze wsparcie walki z czołgami. O godz. 11.00 otrzymał odpowiedź, że nie przewidziano użycia lotnictwa bombowego na odcinku obrony brygady.

Trzeci atak

Trzecie natarcie zorganizowała 4 DPanc ok. godz. 12.15. W przesmyk między lasami pod Mokrą III na pozycje 21 puł wdarło się ok. 100 czołgów. Drugie, słabsze uderzenie, mające prawdopodobnie związać siły polskie, wyszło od strony Rębielic Królewskich na okopy 19 puł.

Płk J. Filipowicz - dowódca "Wołyńskiej" BK

     Główne natarcie przeprowadzili Niemcy na 4 szwadron 21 puł por. Karola Kantora. Czołgi atakowały stanowiska armatek ppanc. niszcząc dwie i następnie przedzierając się przez stanowiska szwadronu wyszły na polanę podpalając zabudowania Mokrej II i III. Wkrótce płonęła już cała wieś oraz zabudowania leśniczówki. 21 pul wycofał się na linię toru kolejowego w płn. części polany, pozostawiając w terenie osamotnione punkty oporu. Cały ciężar walki spadł na 12 pul i 2 dak. Czołgi zaatakowały bezpośrednio stanowiska 2 i 5 baterii. Gwałtownie wzrosły straty dywizjonu. 2 bateria straciła trzy działa i ckm, 3 dwa działa wraz z całą obsługą. Zginął żołnierską śmiercią dowódca 1 plutonu 2 baterii ppor. Kamil Paurbaix oraz oficer zwiadu ppor. Włodzimierz Romanow. Jak dotychczas, milczały działa 1 baterii. Jej stanowiska, osłonięte dymem i dobrze zamaskowane, nie zostały przez nieprzyjaciela rozpoznane. Nagle na pozycje 1 baterii wyszła duża grupa czołgów z lasu na zach. od Mokrej I i skierowała się pomiędzy Mokrą II i Mokrą III. Bateria kpt. Mieczysława Sokołowskiego, której ogniem kierował ppor. Witold Giedroyć, rozpoczęła ogień bezpośredni. Efekt był piorunujący. Na przedpolu płonęło wkrótce 13 czołgów. Pozostałe zawróciły i skryły się za fałdami terenowymi. Pomimo ogromnych strat oddziały polskie trwały na zajmowanych pozycjach. Płk Kuczek poderwał jeszcze raz swój pułk do kontrnatarcia. Trzeci szwadron 12 puł zaatakował czołgi od tyłu, od strony uprzednio obsadzonej pozycji w lesie obok Mokrej II. W ogniu armatek 12 puł i 2 dak natarcie niemieckie na środkowym odcinku frontu załamało się. Duże. straty odnotowano po obu stronach. Szczególnie dotkliwe poniósł 12 puł oraz 2 dak, który z ich powodu, jak też braku amunicji, musiał być wycofany z bitwy. W tej fazie bitwy płk Filipowicz zaangażował na środkowym odcinku frontu oba odwody 12 puł i 2 psk. 12 puł zamknął polanę na wprost Mokrej, na płn. od jego stanowisk broniły się resztki 21 puł, a na płd. 2 psk, na styku z IV batalionem 84 pp. Napływały też meldunki o pojawieniu się dużej ilości czołgów, kierujących się na płn. wsch. od Kłobucka i w ten sposób obchodzących rejon obrony brygady. Na północnym skrzydle 19 puł został odcięty od sił głównych, a jednocześnie nieprzyjaciel obszedł jego pozycje od płn.

     Na południowym skrzydle o godz. 12.30 Niemcy wykonali pomocnicze natarcie z udziałem plutonu motocyklistów przy wsparciu 3 samochodów pancernych. Wyszło ono na stanowiska 10 kompanii 84 pp. Po krótkiej walce przeciwnik stracił wóz pancerny i wycofał się. O godz. 15.00 pozycje brygady były bombardowane przez 15 samolotów, a w ogóle 1 września Wołyńska BK odpierała 15 nalotów, w których uczestniczyło od 9 do 26 bombowców. 

Czwarty atak

Ostatnie w tym dniu natarcie 4 DPanc zorganizowała ok. godz. 15 przy jednoczesnym wsparciu artylerii i lotnictwa. I tym razem główne uderzenie zostało wymierzone w centrum ugrupowania brygady. 

Płk Andrzej Kuczek

     Falami od strony Wilkowiecka na polskie pozycje ruszyło 180 czołgów wraz z piechotą. Jednocześnie Niemcy kontynuowali nacisk na 19 puł i IV batalion 84 pp. Najcięższy bój toczył się przed pozycjami 2 szwadronu 12 puł w luce między Mokrą II a Mokrą III. Opanowanie tego przejścia dawało nieprzyjacielowi możliwość otwarcia kierunku na Miedzno-Ostrowy i dalej ku Warcie. Niemcy ostrzeliwali intensywnie wiadukt kolejowy, a na częściowo przez nich opanowaną polanę wlewało się coraz więcej czołgów. W pewnym momencie walki naliczono na przedpolu 67 czołgów. Było ich z pewnością znacznie więcej, lecz dym z palących się zabudowań utrudniał obserwację. Wkrótce dowódca szwadronu por. Stanisław Raczkowski zwrócił się do dowódcy pułku z prośbą o wsparcie. Do boju ruszył 4 szwadron 12 puł rtm. Feliksa Pruszyńskiego. Niemcy zepchnęli ułanów aż pod tor kolejowy. Walka toczyła się przy torze, w lesie i w zabudowaniach. Rosły straty 12 pul. Teraz i w poprzedniej walce zginęło 5 oficerów i 216 ułanów. Celowniczy działa ppanc. ułan Jan Kawiak wybrał stanowisko bojowe w odległości 50 m od przepustu drogowego i celnym ogniem zniszczył kilka czołgów usiłujących sforsować przejście. W pewnym momencie amunicję podawał mu dowódca pułku. Po walce ppłk Kuczek awansował ułana Jana Kawiaka na st. ułana. 2 i 3 baterie 2 dak wycofały się poza tor kolejowy. Tylko 1 bateria kpt. Sokołowskiego trwała na swoich stanowiskach; pomimo że po odejściu 19 puł pozbawiona była osłony od północy, zadawała atakującym duże straty.

     Sytuacja 12 puł stała się krytyczna. Płk Kuczek dwukrotnie zwracał się z prośbą do płk. Filipowicza o wzmocnienie obrony przy przejeździe kolejowym. Wkrótce jednak urwała się łączność i to nie tylko z dowództwem brygady, ale z sąsiednimi pułkami, a nawet własnymi szwadronami. Dowódca brygady. skierował do walki 2 psk nakazując mu wesprzeć 12 puł w rejonie toru kolejowego wszystkimi środkami ogniowymi, zaś trzema szwadronami nadal utrzymać rejon między 12 puł a IV batalionem 84 pp. Wsparcie obrony 12 puł środkami ogniowymi 2 psk tylko na moment złagodziło sytuację. Natężenie ognia wzrastało z obu stron. Płk Filipowicz zdecydował się więc na użycie 21 dywizjonu panc. mjr. Stanisława Glińskiego. Wezwał też do rejonu Mokrej pociąg pancerny nr 53 kpt. Mieczysława Malinowskiego. Wypad tankietek 21 dywizjonu panc. był bardzo ryzykowny, jako że nie dysponowały amunicją ppanc. Spowodował jednak spore zamieszanie w szeregach nieprzyjaciela. Po stracie jednej tankietki Polacy wycofali się.

Pociąg pancerny 53 "Śmiały"

     Niepokojące wieści nadeszły z północnego odcinka frontu. Ciężki bój już od kilku godzin toczył 19 pul. W celu wykonania rozkazu dowódcy brygady ppłk Pętkowski wydzielił oddział rtm. Skiby powierzając mu zadanie otwarcia drogi odwrotu. Rtm. Skiba na czele 2 i 3 szwadronów.19 puł z 6 ckm-ami i 2 działkami ppanc. zdobył płn.-wsch. część lasu i opanował rejon leśniczówki. 3 szwadron por. Stanisława Góreckiego przystąpił do oczyszczania terenu oraz szosy w kierunku na Miedzno. Posuwając się pod Mokrą o godz. 15.00 ruszyły na pozycje 19 puł dwie kolumny czołgów które zepchnęły 3 szwadron 19 puł przystępując do forsowania torów na wysokości Izbiska. Niemcy przeniknęli na wschód od toru. W tym momencie nadjechały pociągi panc. nr 53 i 52. Gwałtowny ogień dział pociągów panc. kompletnie zaskoczył przeciwnika. W ich szeregach nastąpiło zamieszanie. Niektóre załogi opuściły swoje maszyny (przejście zostało zatarasowane przez wraki czołgów) i ratowały się ucieczką. W walce wziął udział pluton wypadowy pociągu panc. nr 53 (oficer i 22 żołnierzy), który granatami zniszczył kilka czołgów. W toku walki pociągi pancerne otrzymały po kilka trafień iw obawie przed wybuchem amunicji wycofały się. Wkrótce lotnictwo niemieckie rozpoczęło bombardowanie toru kolejowego i samych pociągów, ale ich akcja w dużym stopniu wpłynęła na zahamowanie natarcia. W tumanach dymu i ognia czołgi zaczęły strzelać do siebie nawzajem i powoli cała bezładna masa z wyraźnymi oznakami paniki wycofała się na podstawy wyjściowe tratując po drodze własną piechotę.
W ogniu 12 puł, 2 psk oraz 2 dak załamało się również natarcie niemieckie na 12 puł. Na południowym skrzydle brygady Niemcy o godz. 16.30 atakowali pozycje IV batalionu 84 pp uzyskując częściowe powodzenie. Batalion cofnął się w głąb lasu. Przygotowane przez kpt. Radajewicza przeciwuderzenie zostało odwołane przez mjr. Sokola, bowiem otrzymał on wiadomość o przewidywanym wycofaniu się z tej pozycji. Zresztą Niemcy po zapadnięciu zmroku sami wycofali się sprzed stanowisk IV batalionu. Ok. godz. 17 nad polem bitwy zaległa cisza, przerywana tylko nękającym ogniem artylerii niemieckiej.

Odwrót

Około godz. 18.00 poszczególne oddziały Wołyńskiej Brygady Kawalerii rozpoczęły odwrót z zajmowanych dotąd pozycji. W tej sytuacji dowódca brygady wydał rozkaz do przegrupowania na zachodni skraj lasu Łobodno, w rejon wsi Ostrowy. 

     Przegrupowanie odbyło się bez przeszkód ze strony nieprzyjaciela. W nocy oddziały brygady zajęły drugą pozycję opóźniania:
-19 puł obsadził zachodni skraj lasu nadleśnictwa Łobodno oraz
wsie Borowa, Mazówki (12 km na płn.-wsch. od Kłobucka)
-2 psk zajął również zachodni skraj lasu nadleśnictwa Łobodno
-11 batalion strzelców oraz 21 dywizjon panc. stanęły w rejonie Ostrowy, Rywaczki
-12 puł znalazł się w odwodzie brygady, w pobliżu Wólki Prsieckiej
-21 puł też stanął w odwodzie, w Zakrzówku Szlacheckim (4 km na płn.-zach. od Brzeźnicy Nowej)
     Niestety, rozkaz odwrotu nie dotarł do IV batalionu 84 pp, który pozostał na zajmowanych stanowiskach. Dowódca IV batalionu 84 pp wysłał patrole w kierunku pozycji 12 puł i 2 psk. Natknęły się one w rejonie Mokrej na patrole wroga. Nie przejawiał on jednak żadnej aktywności. Całe przedpole oświetlały łuny pożarów. Płonął również Kłobuck. Po parogodzinnym wyczekiwaniu mjr Sokolo godz. 22.00 wydał rozkaz wycofania się. Odwrót odbywał się w ciężkich warunkach. Dopiero na godzinę przed świtem w rejonie Łobodna natknięto się na placówki kawalerii.
     Wieczorem dnia 2.IX. dowódca brygady płk. Filipowicz otrzymał rozkaz przejścia do odwodu GO " Piotrków", w rejon Głupice- Drużbice.

Podsumowanie

Straty Wołyńskiej BK wyniosły około 530 żołnierzy (rannych, zabitych i zaginionych, w tym 27 oficerów), 5 dział i 4 armatki przeciwpancerne, kilkanaście karabinów maszynowych oraz 300 koni.

Pociąg pancerny 52 "Piłsudczyk"

     Największe straty poniósł 2 dak ok. 30% stanów, 21 puł 25%, a 12 puł w granicach 15%. Brygada wytrzymała w ciężkim boju 10 godzin, a jej sukces zawdzięczać należy waleczności i bohaterstwu polskich żołnierzy oraz talentowi dowódcy, który umiejętnie wykorzystał zalety terenu oraz środki ogniowe.
     Przyczyną sukcesu polskiego było doskonałe wykorzystanie przez płk. Filipowicza i podległych mu oficerów zalet zajmowanych pozycji. Zamaskowane i wstrzelane w teren polskie środki ogniowe okazały się bardzo skuteczne w starciu z lekkimi (w znacznej większości) czołgami niemieckimi, a udział w bitwie „ruchomej fortecy” – pociągu pancernego – przeważył szalę bitwy na polską stronę. Duże możliwości dawały Wołyńskiej Brygadzie Kawalerii tory kolejowe, o które opierała się jej pozycja – nasyp, a w innych miejscach – wykop – poza kilkoma miejscami był dla czołgów nieprzejezdny, dla powstrzymania niemieckiego natarcia wystarczyło blokować dostęp do przejazdów i przepustów. Polskie działa, armatki p-panc oraz karabiny p-panc i granaty poradziły sobie z tym zadaniem znakomicie, a tory kolejowe umożliwiały swobodne wspieranie wybranych punktów oporu przez pociąg pancerny. Polacy nie zawahali się zresztą przed użyciem innych metod walki, tak obronnej jak i zaczepnej, w tym szarży kawaleryjskiej na niemiecką piechotę czy ataku pododdziału pancernego.


     Straty dywizji pancernej szacuje się na 800 żołnierzy (zabitych, rannych i zaginionych) oraz 100 pojazdów pancernych, w tym blisko 50 czołgów (z których większość naprawiono w ciągu dwóch dni). 4 Dywizja Pancerna przez 2 dni była niezdolna do zdecydowanej akcji.
     Gen. Reinhardt błędnie założył, że siła przełamująca jego czołgów wystarczy dla pokonania okopanego przeciwnika i zmarnował czas oraz siły dywizji na ponawiane, frontalne ataki na wieś Mokra i wiadukt kolejowy. Pierwszego dnia wojny współdziałanie wojsk naziemnych i lotnictwa niemieckiego pozostawiało wiele do życzenia – samoloty nie bombardowały przeszkód na drodze czołgów, tylko usiłowały wywołać panikę w oddziałach tyłowych (1/4 kawalerzystów nie brała udziału w walce na pierwszej linii, gdyż pilnowała koni). Osiągnęły w tym zresztą sukces, który jednak nie wpłynął na wynik bitwy, gdyż zamieszanie powstało także u Niemców. Pomimo wszystko 4 DPanc kosztem wielkich strat (szczególnie wśród czołgistów) była bliska sukcesu ok. godziny 16:00, a potem 17:30. Przebicie się czołgów przez tory kolejowe oznaczałoby zagładę „W” BK, która broniła się resztkami sił i nie mogłaby się wycofać przez pola uprawne pod ostrzałem niemieckich czołgów i lotnictwa. Płk Filipowicz podjął ryzyko i wyprowadził kontratak siłami swoich ostatnich pododdziałów i wygrał bitwę.

Źródła

Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących źródeł:

Bielski M.: "GO Piotrków 1939"
Strony internetowe:
http://www.ostrowy.pl/ciekawostki_z_lokalnej_prasy_bitwa_pod_mokra.php
http://pl.wikipedia.org/wiki/Armia_%C5%81%C3%B3d%C5%BA

 

ARMIA "PRUSY"

Miała być największą polską armią. Formowana z jednostek mobilizowanych dopiero w wypadku bezpośredniego zagrożenia wojennego miała osiągnąć gotowość na 14 dzień wojny. Tempo działań Niemieckich sprawiło jednak, że została skierowana do walki już 4 września mimo, że nie osiągnęła pełnych stanów osobowych.

O armii

     Utworzona w czerwcu 1939 roku jako odwód Naczelnego Wodza , który miał znajdować się na tyłach Armii „Kraków” i Armii „Łódź”. W lukę pozostawioną między tymi armiami, jak przewidywało dowództwo polskie, miały uderzyć główne siły niemieckie, które miała zniszczyć Odwodowa Armia „Prusy”. Jej dowódcą był gen. dyw. Stefan Dąb-Biernacki
     Na skutek szybkich postępów wojsk Wehrmachtu plan ten nie powiódł się. Zakończenie mobilizacji jednostek polskich, w tym Armii „Prusy”, zaplanowane było na czternasty dzień od wybuchu wojny. Armia Prusy miała składać się z 3, 12, 13, 19, 29, 36 (rez.), 39 (rez.) i 44 (rez.) Dywizji Piechoty, Wileńskiej Brygady Kawalerii oraz z 1 i 2 batalionu czołgów lekkich.

Rozlokowanie Armii "Prusy"

     Na przełomie lipca i sierpnia 1939 roku marszałek Edward Śmigły-Rydz zadecydował, że oddziały Armii „Prusy” mają być skoncentrowane w rejonie Tomaszów Mazowiecki -Radom-Kielce. Ostatecznie jednak na skutek trudności wynikających z układu sieci kolejowej wojska te miały wyładować się w dwóch odrębnych rejonach:
Północne zgrupowanie: Koluszki -Łowicz-Skierniewice.
Południowe zgrupowanie: Skarżysko- Opoczno-Radom.
     Tak więc na terenie województwa kieleckiego miało operować południowe zgrupowanie armii, choć musimy zaznaczyć, że w walkach o Przedbórz brały udział oddziały ze zgrupowania północnego.
Zgrupowanie południowe składało się z następujących jednostek:
3 Dywizja Piechoty Legionów
12 Dywizja Piechoty
36 Dywizja Piechoty Rezerwy
Grupa pułkownika Glabisza
2 Pułk Artylerii Ciężkiej
50 Dywizjon Artylerii Lekkiej
     W dniu wybuchu wojny żadna jednostka armii nie znajdowała się w miejscu zaplanowanej koncentracji. Na skutek szybkich działań Wehrmachtu obie grupy nie zdołały ukończyć pełnej mobilizacji i działały praktycznie oddzielnie. W pierwszych dniach września sytuacja na froncie była już na tyle poważna, że postanowiono rzucić do walki oddziały niekompletne pod względem sprzętu i ludzi.

Źródła

Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących źródeł:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Armia_Prusy
http://pl.wikipedia.org/wiki/36_Dywizja_Piechoty_(II_RP)

 

Przedbórz: 2-5 września

Kilkudniowe walki o miasteczko prowadzone były przez kilka różnych jednostek wojskowych. Walczył tam pluton z garnizonu w Kielcach, następnie Oddział Wydzielony z 29 Dywizji Piechoty, a wreszcie do szturmu szykował się 23 Pułk Ułanów Grodzieńskich.

Paździecki Aleksy

     2 września o godz. 18-ej do Przedborza wkroczył pancerny patrol rozpoznawczy niemieckiej 1. Dywizji Pancernej. Były to 3 samochody opancerzone typu Sdkfz 231 i 263 ubezpieczane przez kilku motocyklistów. W tym samym czasie z garnizonu w Kielcach wysłano do Przedborza pluton piechoty wyposażony w karabiny ppanc. Już na miejscu w dozorowaniu rzeki pomagali wojsku miejscowi policjanci. Na moście na Pilicy nieprzyjaciel został zatrzymany przez polski oddział. Niemcy otworzyli wówczas ogień z karabinów maszynowych i działek przeciwpancernych kaliber 20 mm. Padli wówczas pierwsi zabici i ranni także wśród ludności cywilnej. Na skrzyżowaniu ul. Mostowej i Pocztowej został ranny kaleki chłopiec Ziarkowski. Próbę udzielenia mu pomocy podjął strażak Aleksy Paździecki. Otrzymał postrzał w brzuch i nogi. Doraźnej pomocy udzielił mu dr Leopold Rotocki, ale mimo to Aleksy Paździerski zmarł po godzinie. Spoczywa na przedborskim cmentarzu.


     Przed południem 3 września Przedbórz zaatakowała zmotoryzowana kompania piechoty 1 Dywizji Pancernej wraz z czołgami, zmuszając Polaków do wycofania się. Nieprzyjaciel po ataku także wycofał się na lewobrzeżne przedmieście i w nocy powrócił do swej dywizji, która kierowała się już na Piotrków. Most spłonął.


     3 września dowódca Armii „Prusy” polecił 29. DP utworzyć Oddział Wydzielony (OW) i wysłać go do Przedborza, z zadaniem utrzymania przyczółka mostowego na rzece Pilicy. Myślą przewodnią tego rozkazu był zamiar osłonięcia kierunku na Końskie, w wypadku wycofania się Armii „Prusy” w kierunku Wisły.

Kpt. Stefan Sopoćko

     Trzonem Oddziału Wydzielonego została 5. kompania kpt. Stefana Sopoćki za składu 76. Pułku Piechoty. OW posiadał także dwa plutony działek przeciwpancernych i karabinów maszynowych na taczankach. Całość liczyła 317 żołnierzy.
     4 września o godz. 5.15 oddział osiągnął cel, tzn. przyczółek mostowy. Most jeszcze się tlił. Miasto Przedbórz było opustoszałe, ludność uciekła w lasy w kierunku na Końskie. Nieprzyjaciel zajął wzgórze po lewej stronie Pilicy i przyczaił się z czołgami. Kpt. S. Sopoćko nie miał rozkazu prowadzenia walki a jedynie miał zabezpieczyć przyczółek mostowy. W tym celu na obronę przyczółka wyznaczył 1 pluton plus 1 działko ppanc. oraz 1 ckm na czatach. Reszta oddziału została skierowana do pobliskiego lasu, oddalonego o 500 m.
     Działon 37 mm armaty ppanc. wz. 1935 Bofors rzeczywiście zajął stanowisko ogniowe na wzgórzu Winnica. Stamtąd była doskonała obserwacja przedpola przyczółka mostowego i możliwość rażenia celów pancernych, skutecznym ogniem bezpośrednim w rejonie ulic Częstochowskiej, Radomszczańskiej i jeszcze ewentualnie Piotrkowskiej. Ciężki karabin maszynowy ustawiono na czacie w parku przy ul. Trytwa, na lewym brzegu Pilicy. Pluton piechoty zajął stanowiska obronne po prawej stronie rzeki w rejonie ulic Mostowej, Koneckiej i Krakowskiej. Całość tworzyła więc spójny system ognia.
     5 września sytuacja przyjęła niespodziewany obrót. W godzinach popołudniowych na rynek wjechały nieprzyjacielskie motocykle z przyczepami, a ich załogi opanowały wieżę kościelną. Była to niespodzianka, gdyż z tej strony kpt. Sopoćko nie spodziewał się wroga. Nieprzyjaciel znalazł się na tyłach obrony przyczółka. Na szczęście przybycie wroga z tej strony zostało zauważone przez żołnierzy poszukujących żywności w miasteczku. O fakcie tym natychmiast zostali powiadomieni d-ca czaty i d-ca oddziału. Wtedy oddział zaatakował wroga w miasteczku. Okazało się, że była to szpica dużego oddziału pancernego, który na odgłos walki rozwinął do ataku wozy pancerne z piechotą. Kpt. Sopoćko natychmiast wycofał tyralierę do lasu. W miasteczku walczył pluton z czaty, który przez zaskakujący atak z boku zniszczył wszystkie motocykle i położył wielu żołnierzy niemieckich. Po udanym wypadzie pluton wycofał się również do lasu.
     Po krótkiej, ale skutecznej akcji polskiego plutonu w momencie, gdy Niemcy wprowadzili do walki sprzęt pancerny, nie było już żadnych racji za kontynuacją tej walki. Dysproporcja sił była po prostu zbyt wielka.
Polacy wycofali się w kierunku macierzystego pułku, który został rozbity następnego podczas obrony Piotrkowa Trybunalskiego. OW kpt. Sopoćki nie zdołał jednak dołączyć do pułku przed tą bitwą i ocalał. Uległ rozproszeniu dopiero kilka dni później w toku bitwy pod Iłżą.
     W walkach w Przedborzu w dniach 2 i 5 września zginęło co najmniej 33 obywateli miasta, żołnierzy i policjantów.

Ppłk Zygmunt Miłkowski

     To jednak nie był koniec działań wojennych w okolicach Przedborza. 5 września 23 Pułk Ułanów Grodzieńskich, ze składu Wileńskiej BK (Północne Zgrupowanie Armii „Prusy”) otrzymał rozkaz skierowania się w rejon Przedborza. Pułk został wzmocniony II baterią 3 Dywizjonu Artylerii Konnej. Oddziały dotarły na miejsce 6 września po południu. Po przeprowadzeniu rozpoznania 2 szwadronem okazało się, że miejscowość zajęta jest przez piechotę i oddziały zmotoryzowane wroga. W tej sytuacji dowodzący 23 pułkiem ułanów ppłk Zygmunt Miłkowski postanowił przeprowadzić atak z zaskoczenia i opanować Przedbórz. Podczas przygotowywania ataku pułk otrzymał drogą radiową rozkaz powrotu do brygady, która miała znajdować się w marszu na Niewierszyn. Zakończył się ostatni epizod militarny kampanii obronnej związany z Przedborzem.
     Zgodnie z rozkazem pułk znalazł się w nakazanym rejonie przed świtem 7 września. Nie zastając tam własnych oddziałów, przemaszerował do lasów w okolicy Jaksonka. Tego samego dnia około południa wyruszył drogą na Opoczno. W czasie przemarszu atakowany był przez lotnictwo nieprzyjaciela, które jednak nie zdołało wyrządzić większych szkód. Kiedy okazało się, że Opoczno zajęte jest przez Niemców płk Miłkowski wydał rozkaz przejścia swego zgrupowania do lasów brudzewickich. W nocy z 8 na 9 września pułk skierował się z rejonu Studzianny do lasów pod Przysuchą. W czasie przemarszu doszło do potyczki z niewielkim oddziałem niemieckim w okolicy Gielniowa, który po krótkiej walce został odrzucony, ale tabor pułku podczas tej potyczki uległ rozproszeniu. W nocy z 9 na 10 września oddziały polskie zostały otoczone w lasach w okolicy Przysuchy. Aby umożliwić wyjście z okrążenia, żołnierze 2 baterii 3 dak-u na rozkaz dowódcy zdemontowali i zniszczyli działa w okolicy Przysuchy i Ruskiego Brodu. W celu wydostania się z okrążenia dowódca zarządził nocne natarcie, po którym pułk miał kierować się w Góry Świętokrzyskie. W nocy z 9 na 10 września doszło do walki z piechotą niemiecką. Po tym starciu oddział niemiecki został odrzucony, ale jednocześnie okazało się, że szwadrony 3 i 4 zostały odcięte od sił głównych. W tej sytuacji dowódca wydał rozkaz rozproszenia jednostki i przebijania się małymi grupami do rejonu Świętej Katarzyny.

Źródła:
Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących źródeł:
http://www.psbprzedborz.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=154:sopoko-stefan&catid=46:r-s&Itemid=68
http://pl.wikipedia.org/wiki/23_Pu%C5%82k_U%C5%82an%C3%B3w

_Grodzie%C5%84skich#Odtworzenie_pu.C5.82ku_w_Armii_Krajowej

Kielce: 5 września

Przyspieszone wejście do walk południowego zgrupowania Armii „Prusy” wymagało doraźnego zorganizowania obrony miejsc koncentracji zgrupowania. W tym celu powołana została improwizowana grupa taktyczna, która nazywana jest Grupą Operacyjną "Kielce" (inaczej grupa pułkownika Glabisza). To ona prowadziła walki w Kielcach i okolicy.

Grupa Operacyjna „Kielce”

Płk Kazimierz Glabisz

     Dnia 3 września marszałek Rydz-Śmigły rozkazał I oficerowi do zleceń pułkownikowi dypl. Kazimierzowi Glabiszowi zabrać z garnizonów Kielce i Radom wszystkie oddziały i zabezpieczyć nimi przejścia szosy Kraków – Radom przez Góry Świętokrzyskie. Same Kielce nie miały być bronione. Siły te miały prowadzić walki opóźniające do czasu wyładowania się z transportów i zajęcia pozycji obronnych przez 3 i 12 Dywizje Piechoty w rejonie Skarżyska (południowe zgrupowanie Armii „Prusy”). Następnie ich zadaniem miało być, zależnie od rozwoju sytuacji, stopniowe wycofywanie się w kierunku którejś z gotowych do walki dywizji. W końcowej fazie grupa płk. Glabisza miała przejść pod rozkazy dowódcy 3 lub 12 DP. Po wykonaniu tego zadania płk Glabisz miał powrócić do Naczelnego Dowództwa po nowe rozkazy. II oficer do zleceń Naczelnego Wodza ppłk Bronisław Kowalczewski ochotniczo zgłosił się do pomocy i obaj oficerowie przystąpili do pracy w podległych im ośrodkach mobilizacyjnych. Płk. Glabisz w Kielcach, a ppłk Kowalczewski w garnizonie Radom (jej skład przedstawiony zostanie w dalszej części).
Jednostki taktyczne i obsada personalna grupy przed rozpoczęciem walk:


Dowódca grupy - płk dypl. Kazimierz Glabisz
154 Pułk Piechoty Rezerwowy (Podgrupa "Kielce", ok. 2500 ludzi)
dowódca pułku - ppłk Aleksander Idzik
-I batalion - mjr Rudolf Mizgalewicz
-II batalion - kpt. Wacław Kotołowski
-III batalion - kpt. Jan Tyliński
Improwizowana bateria 55 pal - kpt. rez. Grzegorz Zalewski (I pluton 4/55 pal i pluton 6/55 pal)
Zbiorcza bateria artylerii lekkiej 3 armaty 75 mm z 2 PAL
Pluton artylerii plot. z fabryki „Granat” w Kielcach
Batalion por. Zbigniewa Buczka (ok. 450 ludzi)
-kompania piechoty
-kompania piechoty
-kompania ckm
-4/55 pal (bez działonu) - por. Jan Jankowski - 5.IX przydzielona do 93 pp (rez.)

Przygotowania

     4 września główne siły ( 154 pp) wycofały się z Kielc tworząc na północ od miasta linię obrony którą dowodził ppłk Aleksander Idzik. Z miasta w dalszym ciągu ewakuowano jednak pozostałe jednostki. W celu zabezpieczenia tych działań pas od Piekoszowa przez Słowik po Morawicę obsadzony został przez pododdziały z batalionu por. Zbigniewa Buczka.
     W samym mieście zbierały się także oddziały z Armii „Kraków”: pułk zbiorczy 16 DP i 51 dywizjon pancerny. Dotarła tu także grupa żołnierzy z 74 Górnośląskiego Pułku Piechoty pod dowództwem pułkownika Wacława Wilniewczyca. Wchodził on w skład Dywizji Piechoty, która 3 września w bitwie pod Janowem, Olsztynem, Dębowcem i Złotym Potokiem została rozbita.
     Zdając sobie sprawę z nadciągania sił niemieckich pułkownik Wilniewczyc organizuje grupę żołnierzy z różnych jednostek (np. pluton kolarzy Straży Granicznej) do obrony Kielc (prawdopodobnie nie wie o rozkazie o nie bronieniu miasta). Łącznie udało mu się zebrać 5 oficerów, 20 podoficerów i 180 żołnierzy.
     Na rubież obrony wybrano szosę krakowską na wysokości Kadzielni. W tym miejscu szosa jest ograniczona wąwozem trakcji kolejowej i stromym brzegiem rzeki Silnicy. Co więcej droga wiodła przez przewężenie Kadzielni, a na przedpolu znajdowały się grząskie piaszczyste pola i żwirownia co dodatkowo utrudniało Niemcom rozwinięcie szyku. Wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu pluton saperów por Pszennego rozpoczął budowę dwurzędowej zapory na szosie krakowskiej. Do pomocy w budowie zgłosiła się ludność cywilna. Samorzutnie zorganizowano także wyżywienie. Z kieleckich piekarni przywieziono chleb, który kobiety i dziewczęta rozdały pracującym przy budowie zapory żołnierzom i cywilom, dzięki czemu nie przerywano pracy.
Uzupełniano także uzbrojenie. Od pracowników fabryki „Granat” (dziś Iskra) uzyskano informacje, że w zakładzie znajdują się granaty. Przywozi je samochód z por Proszkiem.

Walka

     Już w godzinach porannych 5 września pododdziały z batalionu por. Buczka, patrolujące teren wokół Kielc, zaczęły toczyć walki opóźniające z oddziałami rozpoznawczymi nacierającej na Kielce 2 Dywizji Lekkiej Wehrmachtu. Siły te były jednak zbyt słabe by zatrzymać nadciągającego wroga.
     Około godziny 10 w rejon zbudowanej zapory nadjechały zmotoryzowane oddziały rozpoznawcze nieprzyjaciela, które po ostrzelaniu odjechały. Żołnierze polscy rozpoczęli oczekiwanie na główne siły wroga. W tym czasie z wiaderkami pełnymi ciepłej herbaty oraz jabłek i pomidorów przeszły grzbiet Kadzielni dwie Kielczanki - pani Władysława ze Sroków Szczygłowska wraz z córką Haliną. Od 4 września odkąd żołnierze zaczęli wykonywać umocnienia, pani Władysława, gotowała w ochronce Św. Tomasza herbatę i z córką przynosiła ją wojsku. Po zakończeniu kampanii obronnej pani Władysława zostanie żołnierzem konspiracji, gestapo aresztuje ją w 1940r. i rozstrzela. Mimo młodego wieku w konspiracji będzie także działać Halina Szczygłowska, która pod pseudonimem „Lidia”, będzie łączniczką Oddziału V Łączność Komendy Okręgu Kielce.
     Niedługo pojawiają się niemieckie pojazdy pancerne i czołgi, ale mają utrudnione zadanie . Szosa krakowska jest tak wąska , a pobocze tak grząskie , że mogą się poruszać , mimo wysłania 14 pojazdów 3 mogły jechać w jednej linii. O łatwym oskrzydleniu lub przełamaniu linii obrony Polaków nie ma mowy. Dowódcy niemieccy nie mają pojęcia , że na tym małym odcinku nasi żołnierze posiadają aż 3 nowoczesne karabiny przeciwpancerne Ur. To po ich strzałach niemieckie siły pancerne wycofały się na bezpieczną odległość, ale polskie pozycje zaczyna ostrzeliwać artyleria.         Intensywny ostrzał zapory na szosie krakowskiej nie uszedł uwadze sztabu płk dyplomowanego Glabisza, który przybył na miejsce. Po lustracji terenu uznano, że siły niemieckie są coraz mocniejsze , a uszykowanie kolumny nieprzyjaciela sugerowało przygotowanie do kolejnego ataku. W tej sytuacji Płk Glabisz zarządza wykonanie kontrataku na lewe skrzydło Niemców przez spieszony oddział kawalerii , oddział kolarzy i 3 samochody pancerne z 51dywizjonu pancernego. Atak samochodów pancernych został przeprowadzony na szosę krakowską od strony Karczówki.
     Kontratak wyhamował niemieckie przygotowanie do kolejnego szturmu i zmusili Niemców do przegrupowania i zmiany planów. To dało czas polskim siłom do prowadzenia ewakuacji oddziałów z Kielc.
     To jednocześnie ostatni akord walki. Jest godzina 18 gdy niemiecki ostrzał polskich stanowisk wzmaga się. Płk Glabisz podejmuje decyzję o wycofaniu polskich oddziałów.

Odwrót

     Niemcy podczas walki stracili 2 czołgi i kilka transporterów opancerzonych oraz nieustaloną liczbę zabitych i rannych. Po stronie polskiej było 40 poległych i 60 rannych. Rannymi zajął się cywilny lekarz Mieczysław Żywot. Już podczas trwania walk organizuje punkt medyczny. Pomagają mu sanitariuszki z PWK , harcerze z 2, 3 i 12 KDH , cywile. Po zakończeniu walk ranni pod opieką lekarza Mieczysława Żywota ewakuowani są do kieleckiego szpitala.
     Kończą się walki w okolicy Kadzielni, ale wybiegając nieco wprzód, zaznaczmy, że żołnierze polscy już kilka godzin później ponownie znajdą się w Kielcach.

Dąbrowa, Wiśniówka, Kajetanów, Zagnańsk, Barcza: 5 – 7 września

Walki w Kielcach dały czas Grupie Operacyjnej płk Glabisza do ewakuacji z miasta. Utworzono linię obrony na północny-wschód od Kielc, gdzie od wieczora 5 września miały miejsce walki w których duża część polskich oddziałów została rozbita. Dało to jednak niezbędny czas Armii „Prusy”.

Linia obrony

     3 września marszałek Rydz-Śmigły wydał rozkaz dla garnizonów Radom i Kielce o zamknięciu wszystkimi siłami przejścia szosy Kraków – Radom przez Góry Świętokrzyskie. Samych Kielc nakazał nie bronić i nie angażować się w walkę na przedpolu Gór Świętokrzyskich, by nie narazić się na otoczenie i odcięcie. Linia obrony miała znajdować się na północny-wschód od Kielc, wzdłuż rubieży Dąbrowa – Święta Katarzyna. Zadanie to realizował płk dyplomowany Kazimierz Glabisz. Płk Bronisław Kowalczewski zaś z oddziałem utworzonym w Radomiu miał się przemieścić w rejon obrony płk Glabisza i obsadzić odcinek Zagnańsk – Klonów.
     4 września wieczorem ppłk Idzik, po kolejnym bombardowaniu Kielc, wyruszył ze 154 pp w kierunku północnym na przewidziany do obsadzenia odcinek obronny. 154 pp stanowił pierwszy rzut grupy płk Glabisza, którego zadaniem była obrona na głównym, jak przypuszczano kierunku uderzenia 15 Korpusu Zmotoryzowanego z Kielc na Skarżysko-Kamienną i Radom.
     Ppłk Idzik organizując obronę na swoim odcinku zdecydował ześrodkować główne siły na prawym skrzydle wzdłuż szosy Kielce - Skarżysko-Kamienna, od Dąbrowy do Kajetanowa. W pierwszym rzucie ugrupował się 1 batalion pod dowództwem mjr Rudolfa Mizgalewicza, zajmując stanowiska na południe od Dąbrowy po obu stronach szosy Kielce – Skarżysko. W składzie batalionu znajdowały się też przydzielony pluton przeciwpancerny oraz bateria armat 75 mm obsadzone po obu stronach szosy na południe od miejscowości Barcza. Bateria ta mogła prowadzić ogień na Szydłówek, przedmieście Kielc zwane Piaski i położoną w dolinie, na przedpolu polskich stanowisk wieś Dąbrowę. Jak na cieśninę leśną, którą kielecka szosa przemykała między lesistymi wzgórzami – Wierzejską i Białą Górą – było to zabezpieczenie dostateczne.
     Dalej 3 batalion 154. pp, jako drugorzutowy, pod dowództwem kpt. Jana Tylińskiego, obsadził wzgórze Klonówkę, z tym że większość oddziału rozlokowano w głębi lasu pod Wiśniówką w odwodzie z gotowością do obsadzenia rejonu w lewo od 1 batalionu (Kopcówki). Jedna kompania zamykała zaś szosę na kierunku grzbiet Masłów w rejonie Stara Wieś i Mąchocice Kapitulne Dolne, jednocześnie wydłużając na wschód linię polskiej obrony. Po wprowadzeniu 3 batalionu do pierwszego rzutu linia obrony pułku wynosiła 12 km. Na pomocniczym kierunku ugrupował się 2 batalion pod dowództwem kpt. Wacława Kotołowskiego, z zadaniem zamknięcia szosy prowadzącej przez Daleszyce, Górno, Św. Katarzynę i Starą Wieś. Dowódca 2 batalionu ugrupował swoje siły w dwóch rejonach, część w Św. Katarzynie, a pozostałe 6 km głębiej w Starej Wsi. Wschodnie skrzydło obrony 2 batalionu oparte było o Łysicę zachodnie zaś o wzniesienie Radostowa. Szerokość obrony 154 pp od Dąbrowy do Św. Katarzyny wynosiła 18 km.

Podgrupa „Radom”

     Drugi rzut grupy płk Glabisza stanowiły 93. pp ppłk Stanisława Kowalskiego i pułk zbiorczy 16. DP dowodzony przez ppłk Tadeusza Knoppa. Były one mobilizowane w Radomiu i tworzyły Podgrupę „Radom”.

     Siły te zostały rozwinięte w terenie górzysto-leśnym na rubieży Zagnańsk, Brzezinki, Barcza, Klonów. W oddaleniu ok 10 km od skraju obrony pierwszorzutowego 154. pp. Zadaniem drugiego rzutu było pogłębienie obrony na kierunku Kielce – Skarżysko - Radom. Płk Glabisz nie przewidywał wykonywania kontrataków drugiego rzutu na korzyść 154. pp. Dowódcą drugiego rzutu grupy był ppłk Kowalczewski, który już 3 września między godz. 21.00 a 22.00 opuścił Radom i z 93. pp samochodami ciężarowymi udał się do Zagnańska. Nocą kolumna osiągnęła Zagnańsk. Rano 4 września ppłk Kowalski przystąpił do realizacji obrony na wyznaczonym odcinku długości 10 km.


     W tym miejscu należy przedstawić jej skład i rozmieszczenie oddziałów:
Dowództwo:
dowódca podgrupy - ppłk dypl. Bronisław Kowalczewski,
oficer do zleceń - kpt. rez. art. dr Lucjan Witold Langrod,
oficer sztabu - kpt. żand. Zbigniew Stefan Kędzierski (dowódca Plutonu Konnego Żandarmerii Nr 58 z Krakowskiej Brygady Kawalerii).

93 Pułk Piechoty Rezerwowy (2012 ludzi, 3 ckm), dowódca pułku - ppłk Stanisław Kowalski,
adiutant - kpt. Jan Józef Papiż,
I batalion 93 pp (rez.) – mjr Jerzy Wierzbowski,
batalion nadwyżek 72 pp - mjr st. spocz. Jan Palewicz,

Pułk ppłk Knoppa (improwizowany w Ośrodku Zapasowym 16 DP, ok. 2400 ludzi)
dowódca pułku - ppłk Tadeusz Knopp (dowódca OZ 16 DP),
batalion nadwyżek 64 pp – mjr Ludwik Karaffa-Korbut,
batalion nadwyżek 65 pp - mjr piech. Antoni Hyży,
batalion nadwyżek 66 pp - mjr Tadeusz Gontarski.
-kompania ckm - kpt. Stanisław Markowski.
Samodzielne pododdziały:
-7/55 pal - ppor. Henryk Śpiewakowski,
-Bateria Artylerii Przeciwlotniczej Motorowa Typu "B" Nr 85 - ppor. Stanisław Skowroński z Krakowskiej BK,
-Batalion Wartowniczy Nr 15 (bez 3 i 4 kompanii) w Radomiu - mjr Petycki,


     1 batalion pod dowództwem mjr Jerzego Wierzbowskiego ugrupował się do obrony w rejonie stacji kolejowej Chrusty, wsi Ścięgna i na wschód od Zagnańska.
2 batalion pod dowództwem kpt. Jakubca zajął skraj lasu między Brzezinkami i Barczą. Oba te bataliony rozdzielała 2 km luka, której środkiem przebiegała szosa z Kielc do Skarżyska. Również 4 września ppłk Tadeusz Knopp, dowódca pułku zbiorczego 12. DP wraz z podległym oddziałem ześrodkował się w lesie k. Łącznej po lewej stronie szosy relacji Kielce – Skarżysko, stanowiąc w ten sposób dodatkowy odwód dla całej grupy wojsk dowodzonych przez płk Glabisza.

Pierwsze starcie

     Dowódca 10 armii niemieckiej gen. art. Walter von Reichenau, w dniu 5 września zamierzał uderzyć na Radom aby uniemożliwić polskim siłom obronę na północ od Łysej Góry. W tym celu 15 Korpus Zmotoryzowany wzmocniony dwoma dywizjami artylerii ciężkiej nacierać miał na kierunku Kielce, Szydłowiec, Radom. Dowódca 15 KZmot skierował 2 Dywizje Lekką do natarcia na Kielce przez Jędrzejów, Chęciny, Kije, Daleszyce i Św. Katarzynę. Ten kierunek uderzenia skierował ją na główne siły grupy płk Glabisza. 5 września 2 DLek ruszyła na Kielce i walkach z nielicznymi oddziałami polskimi około południa zajęła miasto.
     Natychmiast też Niemcy wysłali patrole rozpoznawcze w kierunku Niewachlowa, Dąbrowy i Radlina. Czołowy oddział 2 DLek kontynuując marsz na północ w kierunku Dąbrowy, ok. godz. 15.30 ostrzelał żołnierzy 1 batalionu 154. pp pod dowództwem mjr Rudolfa Mizgalewicza. Atak wspierały niemieckie czołgi. Jednak wobec zdecydowanego oporu Polaków atak niemiecki załamał się i Niemcy wycofali się w rejon Szydłówka.
     Nocą z 5 na 6 września dowódca 154 pp - ppłk Idzik zorganizował wypad wzmocniony kompanią piechoty pod dowództwem por. Mieczysława Rukścińskiego na Kielce. W skład oddziału wchodzili gównie mieszkańcy Kielc dobrze znający miasto. Celem był atak na siły niemieckie stojące wzdłuż szosy Dąbrowa-Kielce. Drugi pododdział Polaków rozwinął się w rejonie Szydłówka. Atak rozpoczęty ok. 22.30 wywołał panikę wśród Niemców i ich wycofanie się do centrum Kielc. Dopiero w rejonie Nowego Rynku Niemcy zorganizowali trwałe punkty oporu i ostrzelali Polaków silnym ogniem broni maszynowej, czołgów i artylerii.
     Tej samej nocy kontratakowali Niemcy. Około godz. 2.00 pododdział z 2. DLek wykonał uderzenie na 1 batalion 154. pp mjr Mizgalewicza. Polacy ponownie odparli atak i zmusili Niemców do odwrotu na północny skraj Kielc.

Całodzienne walki

     Wobec powyższego dowództwo niemieckie przygotowało kolejny atak w sile pułku i wsparciem artylerii. 1 batalion 154. pp ponownie jednak odparł atak. W atakach na pozycje polskie brało udział ok. 20 czołgów oraz artyleria. Wobec nieskuteczności działań Niemcy wprowadzili do działań lotnictwo bombowe, które zaatakowało zgrupowanie płk Glabisza bombardując stanowiska polskie wzdłuż szosy Kielce-Skarżysko. Osłonę przed atakami lotnictwa niemieckiego stanowiły jedynie pluton artylerii przeciwlotniczej „Granat” w rejonie wzgórza nr 441 we wsi Występa oraz artyleria przeciwlotnicza Skarżyska-Kamiennej.
     6 września przed południem na grupę płk Glabisza ruszyło kolejne natarcie niemieckiej 2. DLek. Główne uderzenie – oskrzydlające, skierowane było na Niewachlów, Tumlim i Kajetanów. Pomocnicze uderzenie poszło na Dąbrowę i kolejne oskrzydlające z prawej na Masłów, Mąchocice i Barczę.

     Jeden z pododdziałów niemieckich walczył z 1 batalionem 154. pp mjr Mizgalewicza pod Dąbrową. Inny nacierał na Masłów i Mąchocice, gdzie po walce odrzucił kompanie 3 batalionu 154. pp. Niemcy kontynuując atak na Klonów i Barczę weszli w kontakt zbrojny z 7 baterią artylerii z 55. pal pod dowództwem kpt. Zalewskiego. Ppłk Kowalczewski nakazał wówczas ppłk Knoppowi (dowódca pułku z 16. DP) wykonać kontratak na Niemców i zatrzymać ich do wieczora. Rozkaz przy współudziale kompanii 2 batalionu 93. pp został wykonany. Polacy zaatakowali od strony Barczy i odrzucili Niemców.
     Jednocześnie wydzielony oddział niemieckiej 2 DLek uderzył na Św. Katarzynę. Niemcy wspierani przez czołgi, artylerię i moździerze uderzyli na Krajno, Kakonin i Zagórze. Polscy piechurzy wspomagani jedynie przez kilka działek przeciwpancernych nie byli w stanie przeciwstawić się zmasowanemu atakowi. Przeciwnatarcie nie miało szans powodzenia, wobec czego dowództwo polskie podjęło decyzję o wycofaniu się z Krajna na Św. Katarzynę.
W wyniku walki, około godz. 8 rano, polski batalion został rozbity i rozproszył się. Około godz. 10.00, 6 września Niemcy Ruszyli przez Bodzentyn, Świętomarz, Rzepin i około godz. 14.00 osiągnęli rejon Starachowic-Wierzbnika. Około godz. 19.00 tego samego dnia pod Starą Wsią Niemcy z kierunku Bodzentyna uderzyli na 2 batalion 154. pp rozbijając go całkowicie.

     W tym samym czasie siły 2. DLek atakowały Polaków w rejonie Niewachlowa, Tumlina i Samsonowa. Tutaj zaatakowały oddziały 93. pp pod dowództwem ppłk Stanisława Kowalskiego. W okolicach Zagnańska Niemcy uderzyli na 1 batalion 93. pp mjr Jerzego Wierzbowskiego i stojący przy szosie pluton artylerii przeciwlotniczej. Kolejny oddział niemiecki zaatakował stacjonujący w rejonie Kajetanowa 93. pp i tyły 154. pp, grożąc temu ostatniemu okrążeniem i odcięciem od pozostałych sił. Niemcy w godzinach popołudniowych weszli na teren Kajetanowa, między oba rzuty polskiej obrony. W związku z powyższym manewrem armii niemieckiej około południa punkt ciężkości walki przeniósł się do Zagnańska. Równocześnie ppłk Idzik otrzymał rozkaz by zostawił górę Wierzejską i ubezpieczył się wraz z dowodzonym oddziałem na tyłach pod Kajetanowem. W razie konieczności miał odchodzić przez Klonów na Wąchock. Nie zdążył on jednak przedostać się do nakazanego punktu w Wiśniówce Dużej, gdyż dalsze uderzenie niemieckie wychodzące z Jaworza, pomieszało i częściowo rozproszyło odwód skierowany pod Wiśniówkę Małą i Kajetanów, wskutek czego rozproszyła się także zepchnięta w las obsada góry Wierzejskiej. Dowódca pułku na czele kilkudziesięciu strzelców, których osobiście poprowadził do ataku, uderzył na pozycje niemieckie między Wiśniówką a Kajetanowem. W wyniku ataku Polacy obsadzili skraj lasu porastającego górę Masłowską. Niemcy utrzymali się jednak w Kajetanowie przerywając ogniem łączność z pozycją odwodową na górze Barcza.


     Szczególnie ciężką walkę toczył 1 batalion 93. pp. Jego kompania odwodowa dowodzona przez por. Wilka wykonując kontratak w rejonie Zagnańska trafiła na atakujący pododdział 2. DLek. Na pomoc kompanii por. Wilka ruszyły czołgi 51 dywizjonu pancernego wspierane przez armaty 75 mm. W czasie tej walki Polacy zniszczyli kilka niemieckich czołgów i samochodów pancernych.
Jednocześnie na rozkaz ppłk Kowalczewskiego – ppłk Knopp z 16 DP otrzymał rozkaz wykonania kontrataku na korzyść 93. pp. Dowodząc 1 batalionem mjr Antoniego Hyżego wspieranym przez baterię artylerii kpt. Godyskiego zaatakował on w kierunku zachodniej strony szosy Skarżysko-Kielce. Tam w rejonie kamieniołomu doszło do starcia a Niemcami, którzy zostali całkowicie rozbici. W ten sposób atak niemiecki skierowany na tyły 154. pp został odepchnięty.
Mimo to wokół 154. pp w lesie na północ od Dąbrowy zaczął zaciskać się pierścień niemieckiego okrążenia. Od tyłu, z północnego-zachodu, atakował oddział pancerny 2. DLek. Od czoła zaś pod Dąbrową też ruszyło natarcie rozwinięte od rana 6 września. Niemcy atakowali lasem na prawe skrzydło polskiego 1 batalionu. Z kierunku wschodniego na Kajetanów uderzył pododdział 2 DLek i nawiązał walkę z kolejnym batalionem pułku z 16 DP. W obszarze tym działały też niemieckie grupy dywersyjne.

Wieczorne porządki

     6 września około godz. 18.00 w lesie na północ od Dąbrowy ppłk Idzik – dowódca 154. pp, miał jedynie do dyspozycji jeden batalion w sile tylko dwóch kompanii. 3 batalion pozostawał w lesie na północ od Dąbrowy w rejonie kamieniołomu Wiśniówka, bez łączności z ppłk Idzikiem. W nocy z 6 na 7 września 3 batalion połączył się z 1 batalionem. Większość rozproszonych żołnierzy 154. pp wycofała się na Skarżysko-Kamienną, gdzie z rozbitków zorganizowano batalion o niepełnym składzie osobowym i podporządkowanym 3. DP.
     Pod Kajetanowem z pułku 16. DP walczyły dwa bataliony. Po reorganizacji dokonanej w lesie przy szosie na północny – wschód od Kajetanowa sformowano z nich tylko jeden batalion. Od tego czasu pułk miał dwa bataliony: mjr Hyżego pod Kajetanowem i mjr Kraffta pod Klonowem. Znaczne straty poniósł też 93. pp walczący koło Zagnańska i Kajetanowa. Niemiecka 2. DLek utrzymała las na zachód od szosy Skarżysko-Kielce, a samą szosę obsadziła oddziałami pancernymi. Pomiędzy ppłk Kowalczewskim a ppłk Idzikiem nie było łączności. Także płk Glabisz nie czynił starań aby nawiązać kontakt z ppłk Idzikiem.
     Po całodziennej walce duża liczba rannych żołnierzy pozostał w lesie. Brakowało sprzętu i medykamentów, nie istniały też etapy leczniczo-ewakuacyjne. Rannych pozostawiano w lesie bez pomocy lekarskiej, ich los był tragiczny. Ogień artylerii niemieckiej wywoływał pożary lasu, co powodowało dodatkowe zranienia i zgony. Pod miejscowością Barcza w improwizowanej 5 baterii 55. Pułku Artylerii Lekkiej dwa działa zostały uszkodzone.

Odwrót na nowe pozycje

     Po całodziennej walce płk Grabisz wraz z ppłk Kowalczewskim zameldowali się około godz. 20.00 na stanowisku dowodzenia 12. DP w Skarżysku-Książęcym. Po wysłuchaniu meldunku, przeanalizowaniu położenia grupy wojsk i w związku z poniesionymi stratami gen. Paszkiewicz uznał, że zgrupowanie w dniu 7 września nie jest w stanie stawić skutecznego oporu kolejnemu natarciu niemieckiej 2. DLek. Następnie nakazał ppłk Kowalczewskiemu, który zastąpił ppłk Glabisza (ten wyjechał do Warszawy) aby był gotowy do przemieszczenia grupy w pobliże sił 12. DP koło Skarżyska-Kamiennej. Około północy z 6 na 7 września ppłk Kowalczewski otrzymał rozkaz przegrupowania się w okolice Suchedniowa. Oddziały niemieckiej 2. DLek nie prowadziły pościgu, gdyż były wyczerpane całodzienną walką.


     Gen. Paszkiewicz przyjął takie ugrupowanie bojowe 12. DP, które zapewniałoby obronne zamknięcie dwóch kierunków: zachodniego – tj. szosy Końskie-Skarżysko oraz południowego – tj. szosy Kielce-Skarżysko. Odpowiednio kierunkiem zachodnim dowodził płk dypl. Seweryn Łańcucki zaś południowym ppłk dypl. Jan Gabryś. Główny wysiłek zbrojny skupiał się na kierunku zachodnim.
     Ppłk Kowalczewski w nocy z 6 na 7 września dokonał przegrupowania oddziałów do rejonu Suchedniowa. Tutaj otrzymał od gen. Paszkiewicza rozkaz bojowy, który nakazywał mu przejść do działań opóźniających na kierunku Kielce-Suchedniów. Działania miał rozpocząć od rubieży w rejonie doliny pod Ostojowem i Łączną. Grupę tę wzmocniono siłami 3 batalionu 52. pp oraz 1 i 2 baterią 12. pal. Ppłk Kowalczewski rozwinął siły 93. pp na wschód od szosy wzdłuż wzgórz leżących na północ od miejscowości Kamionki. 1 batalion pod dowództwem por. Wilka bronił szosy w Łącznej. Kolejny 1 batalion z 16. DP pod dowództwem mjr Hyżego przeszedł do obrony pod Osełkowem zaś 2 batalion pod dowództwem mjr Kraffta obsadził stanowiska w lesie koło Osełkowa.

Walki pod Łączną

     Po godz. 10.30, 7 września oddziały 2. DLek miały już wolną szosę i ruszyły na Suchedniów. Około 11.30 zmotoryzowana kolumna osiągnęła rejon Łącznej gdzie została zaatakowana przez oddział mjr Wilka. Grupa ppłk Kowalczewskiego stawiła skuteczny opór nadciągającym kolejnym oddziałom niemieckim. Skuteczna obrona trwała do popołudnia. Około godz. 16.30 ppłk Kowalczewski otrzymał rozkaz przegrupowania się w okolice Parszowa i przeprawę przez Kamienną pod Nowym Młynem. Mimo przewagi uzyskanej w trakcie walki przez Polaków rozkaz wykonano. Zaskoczone tym oddziały niemieckie, które były wówczas w defensywie nie podjęły pościgu za jednostkami polskimi. Jedynie artyleria niemiecka ostrzeliwała odchodzące oddziały zadając im niestety duże straty. Po przybyciu w rejon Parszowa grupa ppłk Kowalczewskiego otrzymała rozkaz marszu drogami leśnymi przez Parszów, Wąchock do miejscowości Mirzec i Ostrożanka.
     Batalion zbiorczy z 154. pp został przegrupowany i zajął stanowiska bojowe na północ od Seredzic k. Iłży. Również grupa ppłk Kowalczewskiego została przegrupowana w rejon Iłży. Tam oddziały grupy dowodzone przez ppłk Kowalczewskiego w dniach 8-9 września brały udział w bitwie pod Iłżą. Ostatecznie 9 września o godzinie 16.30 oddziały 12 DP, a wraz z nimi żołnierze zgrupowania ppłk. Bronisława Kowalczewskiego zostali przez swych dowódców podzieleni na małe grupy i otrzymali rozkaz przedostawania się na własną rękę na wschód za Wisłę.

Osamotniony oddział

     Tymczasem ppłk Idzik bez złączności z grupą ppłk Kowalczewskiego walczył w dalszym ciągu pod Dąbrową, mając już tylko szczątki 1 batalionu 154. pp. Ten słaby liczebnie oddział ostrzeliwał szosę Kielce-Skarżysko utrudniając oddziałom niemieckiej 2. DLek korzystanie z traktu. O świcie 7 września Niemcy w sile 2 dywizjonów artylerii z 2. DLek ostrzelali zmasowanym ogniem rejon obrony 1 batalionu. Następnie około godz. 10.00 do ataku ruszyła niemiecka piechota, która odrzuciła polski batalion od szosy. Jednak, co dziwne oddziały niemieckie po tym udanym ataku nie przystąpiły do pościgu aby rozbić polski oddział całkowicie. Ppłk Idzik zebrał rozproszone grupy żołnierzy z 1 batalionu i zreorganizował je tworząc około półtorej kompanii piechoty i pluton ckm.

     Wieczorem 7 września przegrupował pododdziały do lasu koło Klonowa. Nad ranem 8 września osiągnął Psary-Podłazy w pobliżu Bodzentyna. Tutaj napotkał znaczną grupę żołnierzy z 2 batalionu 154. pp rozbitego 6 września. Także te siły kierowały się na Iłżę, aby dołączyć do południowego zgrupowania Armii „Prusy”.

 

Ruda Maleniecka: 6 września

O świcie 4 września na południowy zachód od Końskich  znalazła się 36 Dywizja Piechoty dowodzona przez pułkownika Bolesława Ostrowskiego. Wchodziła ona w skład Zgrupowania Południowego Armii „Prusy”. Przystąpiono do organizacji obrony dywizji w rejonie Maleniec - Piekło, opierając obronę na rzece Czarnej. 

Rozlokowanie

     Dowodzony przez podpułkownika Przemysława Nakoniecznikoffa 163 pułk piechoty, 4 września rano przybył na swój odcinek obrony w rejonie lasu Wincentów.
163 Pułk Piechoty objął I batalionem, dowodzony przez majora Stanisława Ruśkiewicza, odcinek: Cieklińsko – Ruda Maleniecka
-2 kompania wraz z dwoma plutonami ckm zajęła pozycje obronne z zadaniem osłony południowego skrzydła pułku i obrony przeprawy przez Czarną w miejscowości Cieklińsko.
-3 kompania wzmocniona plutonem ckm i plutonem działek ppanc. miała bronić przeprawy przez Czarną w Rudzie Malenieckiej.
-1 kompania znalazła się w lesie obok stanowiska dowodzenia batalionu i pełniła rolę odwodu.


II batalion, dowodzony przez majora Jana Andrychowskiego, stanowiący drugi rzut bojowy obsadził swymi siłami odcinek wzdłuż rzeki Czarnej od Rudy Malenieckiej do Maleńca.
-4 kompania zajęła folwark i miejscowość Dęba osłaniając w ten sposób prawe skrzydło pułku.
-5 kompania jako odwód dywizji znalazła się w lesie Kazanów, zajęła później miejscowość Brody.
-6 kompania ugrupowała się obronnie w Maleńcu.

III batalion, dowodzony przez majora Kazimierza Bielawskiego, przygotowywał pozycje obronne na odcinku Modliszewice – Sierosławice – Kazanów. Poszczególne kompanie wzmocnione ckm zajęły pozycje:
-7 kompania – Modliszewice
-8 kompania – Sierosławice
-9 kompania – Kazanów.

W nocy z 4 na 5 września wysłano w rejon Żarnowa kawalerię dywizyjną, na czele której stał rtm Bronisław Riczka, w celu nawiązania łączności z 29 Dywizją Piechoty oraz dla zabezpieczenia tego kierunku.

5 września w lesie w rejonie miejscowości Niebo sformowano batalion zbiorczy z napływających rozbitków z 7 Dywizji Piechoty rozbitej w okolicach Częstochowy. Były to drobne oddziały 25 i 27 Pułku Piechoty oraz Batalionu Obrony Narodowej "Kłobuck". Przybyła też w pełnym składzie I bateria 7 Pułku Artylerii Lekkiej. Utworzono z nich zbiorczy batalion.

W walce

     Po południu 6 września z Przedborza na Końskie ruszyło natarcie II niemieckiej Dywizji Lekkiej z 14 Korpusu Zmotoryzowanego. W rejonie Gustawów – Czermno okrakiem na szosie siedział pluton pod dowództwem ppor. Rożniatowskiego. Pluton został wysłany na rekonesans w kierunku Przedborza. Szybko okazało się, że z przeciwnego kierunku podąża na Końskie niemiecka nawałnica. Niemiecki pododdział rozpoznawczy zostaje ostrzelany przez polską placówkę i wycofuje się.
     Walka rozpoczyna się także na innych odcinkach poszarpanego frontu. Kawaleria dywizyjna rtm. Bronisława Riczki została rozkaz przejścia z Żarnowa do Czermna. Wkrótce wychodzi na polaków silne rozpoznanie pancerno-motorowe, które zajęło miejscowość wypierając stamtąd ułanów. Kawaleria przegrupowała się do lasu na północny wschód nie tracąc kontaktu z nieprzyjacielem. Następnie szwadron kawalerii wycofał się do Fałkowa.
     W samej Rudzie Malenieckiej nad rzeką Czarną oczekiwały na przyjęcie Niemców oddziały 163 pp - przeprawy w Rudzie broniła 3 komp. kpt. Stefana Mroza wsparta plutonem ckm i plutonem działek ppanc. por. Jana Halickiego z kompanii por. Czypickiego. Wkrótce, jeszcze przed zmrokiem, przez przeprawę przejechał ostatni patrol kawaleryjski oraz grupa uciekającej w panice ludności. Dalej był już tylko nieprzyjaciel . Usiłował on z marszu opanować przeprawę na Czarnej, jednak zaskoczenie nie powiodło się, gdyż żołnierze wysuniętych stanowisk stawili zacięty opór witając Niemców ogniem działek ppanc. i broni maszynowej. Ostatecznie polskie oddziały przechodzą na wschodni brzeg rzeki, a sam most został wysadzony. Wysadzono także tamy stawów.
     Nocą z 6 na 7 września sytuacja bojowa 36 dywizji piechoty pogarszała się, dywizja był osamotniona postanowiono oddziały podciągnąć bliżej Końskich. Wykorzystując poranną mgłę, od 10.00 rano ugrupowanie przyjęło nowe pozycje obronne wokół Końskich. Pierwszorzutowy 163 pułk piechoty obsadził odcinek na zachód od Modliszewic i na południowy zachód od Nowego Kazanowa.

Źródła

Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących źródeł:
Krawczyński D.: materiały własne.
Strona internetowa:
http://pl.wikipedia.org/wiki/36_Dywizja_Piechoty_(II_RP)

Krasna – Luta – Samsonów: 6 września

Równolegle z walkami w okolicy Rudy Malenieckiej walkę prowadziły także inne oddziały zgrupowania południowego. 3 Dywizja Piechoty, choć nie w pełni zmobilizowana, walczyła osłaniając skrzydło oddziałów znajdujących się w okolicy Końskich.

Niepełna dywizja

Rozmieszczenie pułków przed walką

   3 Dywizja Piechoty Legionów pod dowództwem płk. Mariana Turkowskiego, zgodnie z polskim planem mobilizacyjnym miała stanowić część głównych sił południowego zgrupowania Armii „Prusy". Pierwszy rzut 3 Dywizji Piechoty wyładował się 3 września w rejonie Radom - Jedlnia. Składał się jedynie z I batalionu 7 PP Leg., I batalionu 8 PP Leg., oraz I batalionu 9 PP Leg. Dowództwa dywizji i pułków nie zdołały przybyć na czas. Szybsze niż zakładano ruchy wojsk niemieckich wymusiło wcześniejsze skierowanie oddziałów do walki. Bataliony podporządkowano dowódcy 12 DP gen. Paszkiewiczowi, którego oddziały grupowały się na północ od Kielc.
     Bataliony 3 DP zostały skierowane do obrony rejonu Krasna - Luta - Samsonów i zajęła pozycje obronne nad rzeką Krasną. W ostatniej chwili przed niemieckim atakiem do oddziałów dołączyły jeszcze I bateria III Pułku Artylerii Lekkiej oraz pluton z kompanii przeciwpancernej.
     Do oddziałów rozlokowanych na pozycjach nie dołączyło przed bitwą dowództwo oraz:
II i III bataliony 7 Pułku Piechoty Legionów,
II i III bataliony 8 Pułku Piechoty Legionów,
II i III bataliony 9 Pułku Piechoty Legionów,
III Pułk Artylerii Lekkiej (oprócz I baterii)
III Dywizjon Artylerii Ciężkiej
kompania przeciwpancerna (oprócz plutonu ppanc w I baonie 9 PP).
     Na tek ugrupowane polskie siły, wczesnym rankiem 6 września, ruszyło natarcie 3 Dywizji Lekkiej. Jedna kolumna zmotoryzowana przemieszczała się drogą z Mniowa na Samsonów, druga z Mniowa na Serbinów – Krasną.

Krasna

Roman Grabiński jeszcze jako porucznik

     I batalion 7 PP Leg., dowodzony przez mjr Romana Grabińskiego, obsadził 6 września w godzinach rannych odcinek wzdłuż rzeki na południe od miejscowości Krasna. I kompania kapitana Bolesława Marca, wzmocniona plutonem moździerzy, zamknęła drogę na Serbinów pozostawiając odwód w Krasnej. II kompania kapitana Gustawa Cichockiego zajęła stanowiska obronne na lewym skrzydle ugrupowania. III kompania por. Zenona Starewicza rozlokowała się za rzeką stanowiąc ubezpieczenie przeprawy na drodze do Huciska. Wszystkim kompaniom przydzielono po plutonie ckm z kompanii ckm (dowódca przez ppor. rez. Antoni Iwaniec).
     5 września w pośpiechu skierowano z miejscowości Jedlnia k/Radomia (tam wyładowywały się oddziały dywizji) I baterię 3 Pułku Artylerii Lekkiej, aby wesprzeć oddziały 7 PP Leg. Bateria zajęła stanowiska pod miejscowością Mokra, a jedno działo skierowano do Krasnej, miało ono służyć do zwalczania czołgów wroga, ponieważ nie przybył na czas pluton działek przeciwpancernych.

     Na odcinku bronionym przez I batalion 7 PP Leg. od rana 6 września trwały walki z nadciągającymi od strony Serbinowa czołgami niemieckimi i piechotą, które skutecznie były zwalczane przez oddziały polskie wsparte artylerią. Po kilku nieudanych atakach ostrzał artylerii niemieckiej przybrał na sile, a następnie do szturmu ruszyła niemiecka piechota. Na skutek tego ataku oddziały polskie zostały wyparte z Krasnej. Do kontrnatarcia została wyznaczona stojąca w odwodzie III kompania 7 Pułku Piechoty, która zadanie wykonała.
Około godziny 14. zarządzono jednak odwrót w kierunku na Bliżyn, ponieważ, jak się okazało I batalion 9 Pułku Piechoty zszedł ze swych stanowisk pod Lutą, naciskany przez Niemców i zagroziło to oskrzydleniem oddziałów 7 Pułku Piechoty.
     Armia niemiecka nie przeszła do pościgu za wycofującymi się oddziałami polskimi, ograniczając się jedynie do ostrzału dróg odwrotu. Jednocześnie jednak żołnierze Wehrmachtu po opanowaniu Krasnej dokonali wielu zabójstw cywilnych mieszkańców wsi i przylegającej do niej miejscowości Komorów. Łącznie zamordowanych zostało 37 osób. Wśród zamordowanych było 6 kobiet i 7 dzieci w wieku od 6 miesięcy do 15 lat. Oddziały wojska polskiego straciły 32 poległych w walce zółnierzy. Należy do tego doliczyc  trzech kolejnych zamordowanych przez Niemców przy szosie biegnącej z Mniowa do Krasnej. 

Samsonów

     I batalion 8 PP Leg., dowódca mjr Michał Kaseja, rozlokowano w pobliżu gajówki Samsonów na skraju lasu. I kompania – dowódca kpt. Witold Stanisław Jaworski, zajęła pozycje na lewym skrzydle, III kompania – dowódca ppor. Kazimierz Rzepka, na skrzydle prawym. II kompania – por. rez. Mieczysław Tudrej znalazła się na stanowisku w pobliżu szosy do Odrowąża. Batalion jako jedyny w dywizji posiadał pluton działek przeciwpancernych.
     W samym Samsonowie, w oparciu o ruiny huty, usadowiło się ubezpieczenie batalionu, które miało go ochraniać z kierunku Tumlina. To właśnie na ten pododdział wyszło pierwsze niemieckie uderzenie, które zostało zmuszone do odwrotu. Wraz z napływem kolejnych sił to jednak polska placówka musiała wycofać się aby dołączyć do głównych sił batalionu. To właśnie wtedy poległ młody student Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Karol Henigsman. Walczył do samego końca osłaniając odwrót swoich kolegów. Jego symboliczny grób znajduje się na cmentarzu w niedalekim Tumlinie.

     Około południa Niemcy ponowili atak na główną pozycję obrony batalionu poprzedzając go ogniem artylerii. Polacy odparli atak zadając Niemcom straty w postaci kilku zniszczonych pojazdów pancernych. Na skutek ognia artyleryjskiego i moździerzy wroga powstały straty w szeregach polskich. Mimo to kolejne ataki z powodzeniem odpierane były przez żołnierzy batalionu.
     Dowódca 2 kompanii por. Tudrej wysuwając się do przodu, celnym strzałem z rusznicy unieszkodliwił czołg, który bezpośrednio zagrażał jego kompanii. Niemcy wzmocnili jednak ogień. Por. Tudrej został ranny, a dowodzenie po nim przejął starszy sierżant Grybel. Zabity został także dowódca 1 plutonu 1 kompanii ppor. rez. Józef Andrzej Charnasson.
     Rannych i zabitych dowódców zastępowali starsi podoficerowie, dając przykład odwagi i nieustępliwości. Warto przypomnieć niektórych z nich: st. Sierżant Gruca, starszy sierżant Popiołek, kapral rezerwy Gęca oraz inni. Straty kadry dowódczej były jednak duże. Poległ ppor. rez. Zbigniew Iżycki, dowódca I plutonu w kompanii ckm. Ranny był także dowódca batalionu major Kaseja, który jednak w dalszym ciągu dowodził batalionem.
     Pomimo straty około 10 zabitych i wielu rannych batalion utrzymał zajmowaną pozycję do godziny 14, kiedy dotarł do niego rozkaz o wycofaniu. Związane to było z przełamaniem polskiej linii obrony na odcinku 9 pp Leg. Co groziło oskrzydleniem oddziałów 8 Pułku Piechoty. Batalion zachowując zwartość wycofał się i oderwał od sił niemieckich. Tuż po wycofaniu się z Samsonowa wojsk Polskich Niemcy zamordowali 3 mieszkańców miejscowości.

Luta

     I batalion 9 PP Leg., którego dowódcą był mjr Wacław Korsak, zajął pozycję na skraju lasu nieopodal wsi Luta wzdłuż rzeki Krasnej, czołem na Serbinów. Pododdziały zajęły stanowiska w następującym ułożeniu: II kompania - dowódca por. rez. Mieczysław Adam Wąsowicz, na lewym skrzydle, III kompania – dowódca ppor. rez. Zenon Józef Jachymek, na prawym i I kompania – dowódca Wilhelm Malec jako odwodowa. Batalion nie posiadał wsparcia artyleryjskiego ani też działek przeciwpancernych. Do obrony przed czołgami posiadał tylko karabiny przeciwpancerne.
     Tak jak na pozostałych odcinkach także tu niemieckie natarcie ruszyło rankiem 6 września. Początkowo oddziały polskie odparły niemieckie oddziały rozpoznawcze, ale wprowadzenie transporterów opancerzonych i czołgów błyskawicznie przechyliło szalę zwycięstwa na niemiecką stronę. Batalion jak już wspominaliśmy jako jedyny nie posiadał działek przeciwpancernych, ani zapewnionego wsparcia artyleryjskiego. Około południa batalion został wyparty z zajmowanych przez siebie stanowisk pod Lutą i wycofał się w kierunku na Bliżyn

Podsumowanie

     W wyniku boju trwającego do godziny 14. Niemcy stracili 103 zabitych, ok. 10 samochodów pancernych i kilka czołgów, straty po stronie polskiej wyniosły 33 zabitych.
     Mimo, że oddziały 3 dywizji odchodziły z placu boju to należy zaznaczyć, że nie zostały rozbite. W następnych dniach wykonały polecenie wycofania się za Wisłę, ale ta droga także pełna była walk, które nie wszyscy przeżyli.

Źródła

Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących źródeł:
http://pl.wikipedia.org/wiki/3_Dywizja_Piechoty_Legion%C3%B3w
http://www.sprogowice.republika.pl/miejsca_pamieci.html
http://www.staporkow.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=18
http://pl.wikipedia.org/wiki/12_Dywizja_Piechoty_(II_RP)

Kazanów: 7 września

Wydarzenia z 6 września sprawiły, że powstała groźba odcięcia 36 dywizji piechoty od sił głównych Zgrupowania Południowego Armii „Prusy” rozwijającego się obronnie pod Skarżyskiem Kamienną. Mimo to dowódca dywizji podjął ryzyko pozostania w rejonie Końskich i  w godzinach przedpołudniowych 7 września dywizja przyjęła dwurzutowe ugrupowanie bojowe.

Rozlokowanie

Rozmieszczenie 36 DP przed walką

     W pierwszym rzucie w rejonie Kazanowa zajął pozycje 163. pp rez. Obsadził on odcinek na zachód od Modliszewic i południowy zachód od Nowego Kazanowa. II. batalion mjr J. Andrychowskiego zajął pozycje na prawym skrzydle pułku w rej. Modliszewic, na lewym skrzydle pułku zajął pozycje III. batalion mjr Kazimierza Bielawskiego. I. batalion mjr S. Ruśkiewicza stanowiący odwód pułku ześrodkował się w lesie kazanowskim.
     W drugim rzucie dywizji, na rubieży Rogów - Piła - Kozia Wola, stanął 165. pp rez. wzmocniony zbiorczym batalionem z rozbitej 7. DP. I. batalion mjr M. Tinza stanął na skraju lasu pod Rogowem, II. batalion mjr Stanisława Inglota zajął pozycje w rejonie Koziej Woli, zbiorczy batalion zajął pozycje na skraju lasu pod Piłą. Szwadron kawalerii dywizyjnej rtm. B. Riczki jako ubezpieczenie dywizji z kierunku północnego, rozwinął się pod miejscowością Barycz. Artyleria dywizji w składzie 1. baterii z 7. pal pod dowództwem kpt. S. Pruskiego, została przeznaczona do ogólnego wsparcia oddziałów. Dowództwo dywizji stanęło w lesie pod Nieświńskim Młynkiem.

Walka

Kpt. Władysław Henzel

     W tym położeniu, dążące na Radom pododdziały 1. DLek. uderzyły 7 września o godz. 14.00 na pozycję obronną 163. pp pod Kazanowem.
     Pod ogniowym wsparciem artylerii ruszyło niemieckie natarcie. W wyniku silnego ostrzału i ponawianych prób, nastąpiło włamanie się Niemców do Kazanowa. Bateria kapitana Stanisława Pruskiego została obezwładniona celnym ogniem artyleryjskim. Na miejsce walki dociera wtedy podpułkownik P.Nakoniecznikoff. Tak opisuje w swoich wspomnieniach kpt. W. Henzell, dowódca 3. kompanii cekaemów III. batalionu: " Z głębi lasu nadciąga odwód pułku - I baon 163 pp mjr S. Ruśkiewicza, jak również i d-ca pułku ppłk Przemysław Nakoniecznikoff. Baon zapada na skraj lasu w poszyciu leśnym. Składam d-cy pułku krótki meldunek. D-ca pułku obserwuje przez lornetkę pole walki, dzieli się swymi spostrzeżeniami i podrywa I baon 163 pp do przeciwuderzenia”.
     Polski kontratak wyszedł z lasu kazanowskiego. Wzięły w nim udział 1 kompania kpt. Artura Dubeńskiego i 2 kompania por. Bogumiła Jurkiewicza. Atak na bagnety zaskoczył Niemców, którzy pośpiesznie wycofali się, co pozwoliło odzyskać Kazanów. Kontratak wsparły ogniem III pluton. pod dowództwem plut. Franciszka Woźnego i pluton taczanek pod dowództwem ppor.rez. Stanisława Dziedzica 3 komp. ckm 163 pp rez.
Po wyparciu nieprzyjaciela, krótką przerwę w walce wykorzystano do ewakuacji rannych, których było bardzo wielu. Przewieziono ich do szpitala w Końskich. Sytuację na pomocniczym stanowisku opatrunkowym w lesie, na zachód od Końskich, tak opisuje lekarz 163 pp rez. kpt. lek. Wacław Chojnacki: Napływ rannych jest tak duży, że we dwójkę, z podchor. lek. Michałem nie możemy nadążyć ich opatrywać i ewakuować, chociaż we wszystkich batalionach lekarze urzędują .

     Wkrótce Niemcy ponownie zaatakowali, przełamując obronę na odcinku bronionym przez 7 i 8 kompanię III baonu 163 pp rez. Także tym razem nastąpił polski kontratak siłami III baonu dowodzonego przez mjr. K. Bielawskiego, wspartymi przez odwodowy I baon 163 pp rez. mjr. S. Ruśkiewicza. Doszło do walki wręcz. W czasie ciężkich walk szczególną dzielnością wsławił się plut. rez. Michał Raczykowski. W walce ginie por. Józef Bukowski d-ca plutonu 1 komp. odwodowej baonu KOP „Borszczów”. Ostrzał artylerii niemieckiej na Las Kazanowski powoduje poważne straty wśród stojących tam taborów, pociski padają na punkt opatrunkowy, rozbijają punkt sanitarny, ginie sanitariusz i woźnica, ranny zostaje kpt. lek. Wacław Chojnacki .
     Warto jeszcze zaznaczyć, że w czasie, kiedy toczyła się walka w Kazanowie pod Rogowem i Baryczą pojawiły się patrole motocyklistów Wehrmachtu. I batalion 165 Pułku Piechoty stanowiący straż boczną dywizji w tym rejonie, rozbił te wysunięte oddziały niemieckie.
     Mimo poniesionych strat 163. pp utrzymał pozycje obronne do godzin wieczornych. Okupione to zostało śmiercią 49 żołnierzy (spoczywają na cmentarzu rzymsko-katolickim w Sierosławicach) oraz wieloma rannymi. Pułk stracił także 5 dział przeciwpancernych a tabory pułkowe zostały rozbite.

Odwrót

    Wskutek znacznych postępów Niemców na skrzydłach 36. DP rez. utrzymanie pozycji nad rzeką Czarną, stało się niemożliwe. W godzinach popołudniowych 7 września dowódca dywizji otrzymał rozkaz od dowódcy GO gen. bryg. S. Skwarczyńskiego, nakazujący mu opuszczenie dotychczasowej pozycji z zadaniem "36 DP (przejść) do lasu na wschód od szosy Szydłowiec - Skarżysko, a na zachód od m. Kierz Niedźwiedzi" . Płk B. Ostrowski wykonując rozkaz, postanowił przegrupować dywizję tak, aby przybliżyć ją do 3. i 12. DP. Organizując odwrót z zajmowanej pozycji, dowódca dywizji podzielił ją na dwa zgrupowania, które poruszając się dwiema drogami, miały osiągnąć rejon ześrodkowania. Pierwsze zgrupowanie w składzie: dowódca i sztab dywizji, kompania łączności, kompania sztabowa, szwadron kawalerii dywizyjnej, kolumna taborów i 163. pp, miało poruszać się drogą na kierunku Piasek - Furmanów - Antoniów do leśniczówki Barak. Zgrupowanie drugie w składzie: 165. pp (bez III. batalionu), zbiorczy batalion z 7. DP, 1. bateria 7. pal, miało poruszać się drogą na kierunku Piła - Kozia Wola - Niekłań - Majdów - Skarżysko Książęce. 

     O zmroku 7 września dywizja rozpoczęła wycofywanie się w kierunku na wschód. O godzinie 20-tej wojska polskie opuściły teren bitwy kierując się na wschód. Jako ostatnie opuściły Końskie baony 165 pułku, którym dowodził ppłk. Z. Gromadzki. Rolę ubezpieczenia spełniał II baon 165 pułku dowodzony przez mjr. Stanisława Inglota. Dowódca 163 pułku ppłk. P. Nakoniecznikoff objął dowództwo nad całością kolumny. Przemarsz pozostałych oddziałów nastąpił dwiema drogami: pierwsza wiodła przez Nowy Kazanów, Końskie, Furmanów, Hutę, Barak, a druga przez Piłę, Kozią Wolę, Niekłań, Majdów, Skarżysko Książęce. W nocy nastąpiło przemieszanie oddziałów w poszczególnych pułkach, dlatego przegrupowanie oddziałów opóźniło odwrót dywizji. Wszystkie samochody okrężną drogą wysłano do nakazanego rejonu. Z ostrzeliwanych Końskich udało się ewakuować część rannych, których wywieziono na 40 wozach. Po godzinie 21-ej rozpoczął się odwrót 36 DP rez.
     Rano 8 września płk B. Ostrowski wraz ze sztabem, pododdziałami dywizyjnymi i kawalerią dywizyjną, osiągnął rejon leśniczówki Barak, natomiast gros sił dywizji osiągnęło rejon m. Antoniów, gdzie zatrzymano się na odpoczynek.
Straż boczna składająca się z II/165 pp rez., dowodzona przez mjr. S.Inglota, została zaatakowana rankiem w okolicy Niekłania, kompanie ppor. Mieczysława Wałęgi i ppor. Tadeusza Kuhna przyjmują główne uderzenie. Obie kompanie zostały rozbite, nieprzyjaciel atakuje straż tylną 36 DP rez., którą stanowił I/165 pp rez. dowodzony przez mjr. Mariana Tinza. Batalion w krótkiej walce z użyciem broni pancernej został rozbity, a niedobitki batalionu wraz z 6. kompanią dołączyły do sił głównych dywizji. Dowódca dywizji, płk B. Ostrowski pozostający wraz ze sztabem i pododdziałami w rejonie leśniczówki Barak nie nawiązał łączności z siłami głównymi dywizji, pozostającymi w rejonie Antoniów - Huta.

Źródła

Opracowując powyższy teksy korzystaliśmy z następujących źródeł:
http://domnaskale.net.pl/artykul/bitwa-pod-barakiem/
http://bylonieminelo.pl/forum/viewtopic.php?f=66&t=210

Barak: 8 września

Znajdujące się pomiędzy Końskimi, a Skarżyskiem dywizje zgrupowania południowego Armii „Prusy” prowadziły już walki z Niemcami, gdy otrzymały rozkaz przemieszczania się za Wisłę. Rozkaz należało wykonać jak najszybciej bo oddziały niemieckie już zaczynały odcinać polskie siły od rzeki. Rozpoczął się wyścig.

Przegrupowanie

Gen. Stanisław Skwarczyński

     We wczesnych godzinach rannych 7 września 1939 roku dowódca grupy operacyjnej Armii Prusy, gen. Stanisław Skwarczyński ze swym sztabem zakwaterował w Skarżysku Książęcym. Związane to było z koncentracją w tym rejonie znacznych sił Wojska Polskiego. Odbyła się narada generała z dowódcami 3 i 12 dywizji. Nie wziął w niej udziału dowódca 36 Dywizji Piechoty płk Bolesław Ostrowski, gdyż kierował walkami w pobliżu Końskich. Do kwatery gen. Skwarczyńskiego przybył płk T. Obertyński, przekazując rozkaz marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego o przystąpieniu do wycofania wojsk za Wisłę. Gen Skwarczyński wyraził do dowódców 3 i 12 dywizji pogląd, że do rana 8 września dywizje powinny osiągnąć rejon na zachód od Iłży. Osiągnięcie przepraw na Wiśle w okolicach Solca planował w dniu 10 września.
     Problemem stało się przekazanie rozkazu podążania za Wisłę osamotnionej 36 dywizji związanej walkami w rejonie Końskich. Z braku łączności, trudne zadanie przekazania rozkazu pułkownikowi Bolesławowi Ostrowskiemu powierzono ppor. Dziedzicowi, który autem niepostrzeżenie przedarł się przez drogi kontrolowane przez nieprzyjaciela i dotarł do dowódcy 36 DP.
     7 września, wieczorem, dywizje 3 i 12 maskując się przed lotnictwem nieprzyjaciela, skierowały się ku Iłży. 36 dywizja prowadząca w tym czasie walki pod Kazanowem nie miała szans na wykonanie rozkazu. Od planowanego miejsca koncentracji w rejonie Iłży dzieli ją bowiem ok. 40 kilometrów. Dopiero o godzinie 20 wojska polskie opuściły teren bitwy kierując się na wschód. Jako ostatnie opuścił Końskie baony 165 pułku, którym dowodził ppłk. Z. Gromadzki. Rolę ubezpieczenia spełniał 2 baon 165 pułku dowodzony przez mjr Inglota. Dowódca 163 pułku ppłk. Przemysław Nakoniecznikoff objął dowództwo nad całością kolumny.

Pierwsze walki pod Barakiem

     8 września około godziny 12 oddziały 2 Dywizji Wehrmachtu, nacierające ze Skarżyska w stronę Szydłowca natknęły się na sztab płk Bolesława Ostrowskiego ulokowany wraz ze szwadronem kawalerii dywizyjnej w leśniczówce w lesie Bór pomiędzy miejscowościami Barak i Skarżysko-Książęce.
     W obliczu przewagi nieprzyjaciela, polskie oddziały musiały wycofać się do miejscowości Barak, gdzie broniły się jeszcze do godziny 14. Kompania sztabowa podjęła próbę kontaktu, ale została rozproszona. Do walki wkroczył oddział kawalerii rotmistrza Bronisława Riczki. Niemieckie skrzydło załamało się i wroga kolumna została zatrzymana. Nie trwało to jednak długo. Wróg znów przeszedł do ataku, w rezultacie, którego oddział Riczki został zepchnięty z pozycji. Sytuację pogarszał brak sił odwodowych bowiem pułki dywizji biorące udział w walkach koło Końskich nie dotarły jeszcze na miejsce.
     W tej sytuacji płk Ostrowski, pozyskawszy informacje o zajęciu przez Niemców słabo bronionego Radomia i Opoczna, wraz ze szwadronem kawalerii ewakuował się przez Szydłowiec – Wierzbicę – Skaryszew w kierunku Kozienic.

Drugie starcie pod Barakiem

     Podpułkownik Nakoniecznikoff po zbliżeniu się do szosy Skarżysko-Szydłowiec rozwinął kolumnę w szyk bojowy i przygotował oddziały do sforsowania szosy. Na lewym skrzydle znalazł się 165 pp pod dowództwem ppłka Gromadzkiego. W jego składzie pozostawił baon z rozbitków 7 DP. Prawe skrzydło zajął 2 baon 163 pp pod dowództwem mjra Andrychowskiego, a pośrodku l baon mjra Tinta ze 165 pp.
     Około godziny 16, w okolicy Skarżyska Książęcego mjr Andrychowski dostrzegł nadciągającą kolumnę czołgów niemieckich. W ślad za tym polecił ppor. Halickiemu, dowódcy plutonu działek przeciwpancernych, aby karabiny maszynowe dobrze zamaskowane rozpoczęły ogień dopiero wtedy, gdy wróg będzie blisko. Sunące doliną czołgi zaatakowały 36-milimetrowe działka przeciwpancerne. Choć pierwszy czołg stanął w ogniu, inne parły do przodu wprost na działka Halickiego. Wtedy kpt. Pruski uruchomił trzy działową baterię z 7 pal. Niemcy w odpowiedzi na te działania rzucili do walki piechotę. Informację o tym radiostacja polska przekazała dowódcy pułku Nakoniecznikoffowi. Wszystkie niemieckie czołgi, uległy rozbiciu, kpt. Pruski, przepędził samochody niemieckie. Według relacji ś.p ks. Józefa Słabego - żołnierz Tadeusz Boba z Ostrowca zniszczył 5 lub 6 czołgów niemieckich.
Wróg tymczasem wezwał na pomoc lotnictwo. Niebawem nad pozycjami wojsk polskich pojawił się samolot obserwacyjny Heinkel. Wkrótce potem odezwała się także niemiecka artyleria ciężka, bateria Halickiego została rozbita. Poległa też jej obsługa.

Droga na wschód

     Wraz z nastaniem zmierzchu Niemcy wycofali swe siły spod wsi Barak. Około godziny 22.30 dowódca oddziałów polskich ppłk Nakoniecznikoff rzucił całość sił do sforsowania szosy i i wojska polskie przeszły na wschodnią stronę bez walki. Tylko od czasu do czasu ostrzeliwała je artyleria niemiecka. Kolumna polska udała się w rejon Trębowca Dużego na zachód od Iłży, tam częściowo wzięła jeszcze udział w bitwie o Iłżę.
     Resztki 165 pułku piechoty z 36 dywizji z rejonu bitwy nocą z 8 na 9 września z lasów koło miejscowości Sadek i Kierz Niedźwiedzi pomaszerowały w stronę Wierzbicy, gdzie zostały napadnięte przez czołgi nieprzyjaciela. Dzięki ciemnościom, które utrudniały działanie czołgów udało się je odeprzeć i pomaszerować na wschód. Podpułkownik Gromadzki nie zważając na zmęczenie żołnierzy śpieszył się sforsować szosę Iłża-Skaryszew, gdzie znów rano napadły na pułk czołgi. Schroniwszy się pod osłonę lasów oddział stawiał jeszcze opór wystrzeliwując ostatnie pociski przeciwpancerne, o przebiciu się nie było mowy. W tej sytuacji padł rozkaz o przebijania się małymi grupami żołnierzy za Wisłę.

     Wielu żołnierzy samodzielnie przedarło się za Wisłę. Żołnierze z rozformowanej 36 DP walczyli jeszcze w innych jednostkach w okolicy Chełmna Lubelskiego i Krasnobrodu. W całości przedostała się za Wisłę kawaleria 36 DP dowodzona przez rotmistrza Bronisława Riczkę, który poległ w miejscowości Jacnia na Roztoczu. W rejonie tym we wrześniu 1939 roku walczyły oddziały Wołyńskiej Brygady Kawalerii dowodzonej przez pułkownika Filipowicza oraz Kombinowanej Brygady Kawalerii pułkownika Zakrzewskiego. Żołnierz polski trwał ze z godnym podziwu uporem, podejmując mężną choć nierówną walkę z najeźdźcą. Szczególnym symbolem tej walki dla mieszkańców Szydłowca i okolic stał się dzień 8 września i bitwa pod wsią Barak.

Źródła

Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących źródeł:
www.domnaskale.2005.pl
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Barakiem

Iłża: 8-9 września

W bitwie pod Iłżą wzięło udział południowe zgrupowanie Armii "Prusy" pod dowództwem gen. bryg. Stanisława Skwarczyńskiego, którego bezpośrednim celem było osiągnięcie linii Wisły i przeprawa na jej wschodni brzeg przez most w Solcu. Zamiarem strony niemieckiej było natomiast okrążenie i odcięcie zgrupowania wojsk polskich od mostów na Wiśle oraz ich zniszczenie jeszcze na zachód od niej.

Siły polskie przed bitwą

Zgrupowanie wojsk polskich składało się z następujących jednostek, ale należy zaznaczyć, że ich składy nie były pełne bowiem zakończenie mobilizacji Armii „Prusy” przewidywano na czternasty dzień wojny. 

3 dywizja piechoty Legionów - płk Marian Turkowski,
- 7 pułk piechoty Legionów - płk Władysław Muzyka,
- 8 pułk piechoty Legionów - ppłk Antoni Cebulski,
- 9 pułk piechoty Legionów - mjr Wacław Korsak,
- 3 pułk artylerii lekkiej Legionów - ppłk Tomasz Nowakowski.

 

12 dywizja piechoty- gen. bryg. Gustawa Paszkiewicza,
- 51 pułk piechoty Strzelców Kresowych - ppłk Emil Fieldorf,
- 52 pułk piechoty Strzelców Kresowych - ppłk dypl. Jan Gabryś,
- 54 pułk piechoty Strzelców Kresowych - ppłk dypl. Franciszek Pokorny,
- 12 Kresowy Pułk Artylerii - ppłk Józef Kuberski.

 

Grupa płk dypl. Kazimierza Glabisza
batalion zbiorczy z oddziałów 93 i 154 pp,
batalion zbiorczy z resztek pułku zbiorczego 16 DP,
51 dywizjon pancerny (4 tankietki TK-3 oraz 4 samochody pancerne wz. 34.) -mjr Henryk Świetlicki,
plutony fabryczne ze Starachowic i Skarżyska (łącznie plutony te liczyły 11 dział plot. 40 mm Boforsa).

Przed bitwą

     Realizując rozkazy dowództwa zgrupowanie południowe Armii „Prusy” wycofywało się na wschód. W nocy z 7/8 września 3 dywizja piechoty Legionów wraz z częścią oddziałów 12 DP przemaszerowała po osi Skarżysko Książęce - Mirzec - Ostrożanka do lasów na płd. zachód od Iłży. Reszta 12 DP maszerowała przez Parszów - Wąchock- Wierzbnik do lasu w rejonie m. Lubienia. 36 DP rez., która prowadziła wcześniej dwudniowe walki w okolicach Końskich, podążała z jednodniowym opóźnieniem za tymi jednostkami.
     8 września Sztab zgrupowania znalazł we wsi Jasieniec Iłżecki. Do godz. 10 dowództwo miało już łączność drutową ze sztabami 3 i 12 DP., które zajmowały następujące pozycje.
     3 DPLeg. stanęła w lesie koło Seredzic. Obsadzono zach. brzeg lasu, zaginając skrzydła ku wschodowi. Dowództwo 3 DPLeg. rozwinęło stanowisko dowodzenia w lesie na południe od Seredzic. Jednocześnie wysłano do Iłży oddział wydzielony pod dowództwem mjr Kiczaka wraz z szefem intendentury dywizji mjr Turkiem, który miał zorganizować wypiek chleba i ubój bydła dla pozbawionych zaopatrzenia oddziałów 3 DPLeg.
     12 DP stanęła w wielkim kompleksie lasów starachowickich. Sztab 12 DP rozwinął stanowisko dowodzenia w gajówce Jasieniec.
     Około godz. 11 odbyła się krótka odprawa na której gen Skwarczyński przekazał dowódcom obu dywizji rozkazy do przemarszu do lasów małomierzyckich oraz dalszego odwrotu ku Wiśle. 3 DPLeg. wraz ze wszystkimi pojazdami mechanicznymi i sztabem Zgrupowania miała maszerować szosą Iłża- Lipsko a 12 DP polnymi drogami przez Prędocin i Rzechów.

Pierwsze natarcie na Iłżę

     Odział wydzielony mjr Kiczka, który dotarł do Iłży przed świtem, obsadził wschodni skraj miasta. W kierunku Lipska wysłano rozpoznanie, które stwierdziło, że miejscowość jest już przez Niemców zajęta. W związku z tym dowódca 3 DPLeg. wydał dowódcy 7 ppLeg. płk Muzyce aby za wszelką cenę utrzymać miasto. Do Iłży płk Muzyka wraz z II batalionem 7 ppLeg. i większością oddziałów pozabatalionowych dotarł przed godziną 9. Natychmiast objął dowództwo całości sił w mieście. Przydzielony jako wsparcie I dywizjon 3 pal Leg. zajął stanowiska ogniowe na północ od Seredzic na wzgórzu 241. II batalion dowodzony przez mjr Ignacego Karandyszowskiego zajął stanowiska na wschodnim skraju miasta. Ugrupowanie obronne było trzyrzutowe. Pierwszą linię na lewo od szosy Iłża-Piłatka i samą szosę obsadziła 4 kompania, wzmocniona plutonem ckm i jednym działkiem ppanc. a na prawo od niej zajęła pozycję 6 kompania wzmocniona plutonem ckm praz dwoma działkami ppanc. W drugim rzucie stanęła okrakiem na szosie 5 kompania wzmocniona plutonem ckm. Trzecią i zarazem ostatnią linię w ruinach zamku stanowiły 3 ckm oraz pluton zwiadowców. Wzgórze 246 obsadził pluton kolarzy. Poważne wzmocnienie polskiej obrony stanowiły 2 plutony fabryczne plot. wyposażone w 40 mm działka Boforsa pod dowództwem por. rez. inż. Stefana Kistelskiego. Zajęły one stanowiska ogniowe na ul. Radomskiej k. cmentarza, ul. Świętego Wojciecha, Placu 11 listopada oraz Zuchowcu.
Przewidując, że miasto stanie się terenem walki zalecono cywilom opuszczeni Iłży, z czego cześć mieszkańców skwapliwie skorzystała udając się do okolicznych wsi i lasów. Przewidywania już niedługo sprawdziły się.
Około godz. 9 tej do mjr Karandyszowskiego dotarły odgłosy strzałów od strony Piłatki. Wkrótce dotarł cyklista z meldunkiem iż do Piłatki wjechali niemieccy motocykliści. Znajdująca w Piłatce drużyna kolarzy po ostrzelaniu Niemców w szybkim tempie wycofała się do Iłży. W związku z pojawieniem się przeciwnika gen. Skwarczyński skierował do akcji, stojący dotychczas w odwodzie 51 dywizjon pancerny mjr Świetlickiego, z zadaniem patrolowania szosy Iłża - Lipsko. Wkrótce od płd. wschodu pojawiła się niemiecka straż przednia. Polskie pojazdy za cenę utraty dwóch tankietek i dwóch samochodów pancernych, czyli połowy posiadanych sił, stawiły zdecydowany opór przeciwnikowi opóźniając jego marsz na Iłżę.
     Około południa, na wschód od Iłży, pojawiły się czołgi niemieckie, które podjęły próbę zajęcia miasta. Kiedy Niemcy zbliżyli się na odległość około 300 metrów od stanowisk polskich, otworzyła ogień polska artyleria. Wkrótce włączyła się piechota i działka ppanc. które unieruchomiły trzy czołgi. Pierwszy atak został odparty. Niemcom udało się jedynie uchwycić zachodni skraj Piłatki.
     W tym samym czasie (około godz. 12-tej) niemiecki podjazd pancerny ze składu 2 DLek. pojawił się niespodziewanie od zachodu koło miejscowości Jasieniec Górny. Zwycięską walkę z nim stoczyły oddziały ppłk Kowalczewskiego. Znajdujący się w pobliżu Sztab Zgrupowania pośpiesznie odskoczył do gajówki Jasieniec, gdzie znajdowało się już dowództwo 12 DP.

Drugie natarcie na Iłżę

     Niemcy sądząc iż mają przed sobą słabe siły polskie ponowili natarcie. Około godz. 12.30 nowo wprowadzony niemiecki szwadron czołgów zaatakował pluton kolarzy na wzgórzu 246, został jednak odparty. Po nawiązaniu styczności z poprzednio rozwiniętym szwadronem i wprowadzeniu do walki artylerii Niemcy kontynuowali natarcie. Artyleria niemiecka koncentrowała swój ogień zarówno na pierwsza linię obrony jak i na odwody. Mjr Karandyszewski stracił zupełnie łączność telefoniczna z dowódcą pułku a wysyłani gońcy nie wracali. Ostatecznie drugie natarcie niemieckie załamało się w ogniu piechoty polskiej około godz. 13-tej.

Trzecie natarcie na Iłżę

     W tym czasie na stanowisko dowodzenia oddziału wydzielonego przybył gen. Kuntzen, dowódca niemieckiej 3 dywizji lekkiej. Nie zdając sobie sprawy z wielkości sił polskich rozkazał ich szybkie rozbicie i ruszenie na Skaryszew. Zadanie to otrzymał dowódca 9 pułku kawalerii zmotoryzowanej płk Wilhelm Dietrich von Ditfurth. Postanowił on przeprowadzić głębsze oskrzydlenie Iłży od południa przy jednoczesnym natarciu na pozycje polskie w mieście. Zadanie to miały wykonać dwa szwadrony wsparte bronią ciężką. Natarcie miało być skierowane przez Kotlarkę, Błaziny Górne, wzgórze 241 i na północ od Seredzic. Jednocześnie dwa szwadrony miały kontynuować swoje natarcie na miasto. W celu wsparcia jednostek niemieckich na wschód od Piłatki rozwinęły się dywizjon artylerii oraz bateria artylerii plot.
     Trzecie natarcie na Iłżę rozpoczęło się około godz. 15 silnym ostrzałem artyleryjskim na pozycje II batalionu 7 pułku broniącego Iłży. Pod silnym ostrzałem pododdziały polskie zaczęły wycofywać się ze swoich pozycji. Do chwilowego załamani się polskiej obrony przyczynił się sam mjr Karandyszewski, który nie wytrzymał napięcia i opuścił stanowisko dowodzenia. W związku z załamaniem się mjr Karandyszowskiego odebrano mu dowództwo batalionu, którym zaczął dowodzić kpt. Wacław Brożek.
     Jednocześnie rozpoczęło się natarcie niemieckie na wzgórze 246, gdzie po zaciętej obronie pluton kolarzy został zmuszony do opuszczenia wzgórza. Dzięki postawie płk Muzyki, który wstrzymał odwrót żołnierzy i umocnił obronę oraz kontrnatarcia I batalionu 7 ppLeg. i artylerii z 3 palLeg., niemieckie natarcie na Iłżę zostało ostatecznie załamane około godz. 17- tej. Obie strony poniosły dotkliwe straty, min. wtedy właśnie został ranny płk Muzyka, pozostając jednak pomimo odniesionych ran na stanowisku dowodzenia. Po załamaniu się trzeciego natarcia Niemcy okopali się 1 km na zachód od Piłatki.

Starcie pod Trębowcem Dużym

     W tym czasie, około godz. 15-tej, doszło do starcia oddziałów polskich z 8 ppLeg. ppłk Antoniego Cebulskiego i kawalerii dywizyjnej z 3 DPLeg. z czołgami i piechotą niemiecką z 2 DLek w rejonie Trębowca Dużego. W czasie walki zniszczono 7 czołgów niemieckich. Dzięki zdecydowanej postawie 8 ppLeg. przeciwnikowi nie udało się przebić w kierunku Osin. Nielicznym czołgom udało się jednak przedostać przez luki w polskich pozycjach i zaatakowały one miejsce postoju sztabu 3 DPLeg. w lesie na południe od Seredzic. Mimo zaskoczenia, kompania sztabowa i łączności odrzuciły przeciwnika, a znajdujący się w pobliżu pluton armat z rozbitej baterii uszkodził jeden czołg. W tym samym czasie niemiecka piechota zmotoryzowana wsparta kilkoma czołgami zaatakowała pozycje szwadronu kawalerii dywizyjnej mjr Podziemskiego niedaleko Osin. Kawalerzyści podpuścili przeciwnika na bliską odległość, a następnie zaskoczyli ją skoncentrowanym ogniem broni ręcznej i maszynowej, odpierając atak.
     W czasie walk pod Trębowcem Dużym zdarzył się interesujący przypadek. Oto bowiem urwał się ogień broni ciężkiej wspierającej polską piechotę. Rzekomy rozkaz dowódcy pułku o przerwaniu ognia przywiózł porucznik. W trakcie wyjaśniania okoliczności tego zajścia okazał się on niemieckim dywersantem z 3 legitymacjami oraz szeregiem kompromitujących go dokumentów. Został on na miejscu rozstrzelany przez chorążego Kowalskiego.

Starcie pod Kotlarką

     Niemieckie szwadrony które miały oskrzydlić Iłżę od południa około godz. 16.30 zbliżyły się do drogi Iłża-Pastwiska. W tym momencie nadjechały cztery ostanie pojazdy z 51 dywizjonu pancernego i rozpoczęły ostrzał z całej posiadanej broni. Dodatkowo ze skraju lasu otworzyły ogień odziały I batalionu 52 pp kpt. Korwasza, III batalion 51 pp podporządkowany płk Pokornemu oraz 2 dywizjon 12 palu wraz z 12 dac. W kolumnie niemieckiej powstało ogromne zamieszanie. Ogień polski była tak intensywny, że Niemcy nie byli w stanie się bronić ani też uciekać. Ponieśli dotkliwe straty, szczególnie w pojazdach mechanicznych co było powodem ich wycofania (około godz. 17) na linię od Piłatki do Prędocina.
     Niemiecka próba oskrzydlenia Iłży od południa nie powiodła się, ale dowództwo polskie postanowiło wykorzystać osiągnięty tam sukces. Gdy szwadrony niemieckie, po wycofaniu, obsadzały wzgórza, I batalion 52 pp wraz z pododdziałami ppłk Pokornego z 54 pp około godz. 18-tej rozpoczęły natarcie na Kotlarkę przy wsparciu artylerii. Początkowo natarcie rozwijało się bardzo szybko. Po dotarciu do linii Kotlarka Stara i Nowa-Maziarze natrafiono na silny ogień przeciwnika. Odziały polskie przeszły do ataku na bagnety z użyciem granatów. Jednocześnie 2 kompania 52 pp obeszła Kotlarkę. Pod zmasowanym uderzeniem szwadrony niemieckie wycofały się rozproszone i zdezorganizowane. W walce zniszczono 4 niemieckie pojazdy pancerne.
     Wkrótce nadszedł jednak rozkaz o wycofaniu się na podstawy wyjściowe w celu formowania kolumny marszowej (zbliżał się wieczór i oddziały polskie zamierzały odskoczyć w kierunku Wisły). Niemcy ponownie obsadzili północną część Kotlarki.

Czwarte natarcie na Iłżę

     Około godz. 18- tej płk von Ditfurth rozpoczął po dość silnym przygotowaniu artyleryjskim czwarte natarcie z rejonu Piłatki na Iłżę. W ataku wzięły udział trzy szwadrony. Początkowo natarcie rozwijało się pomyślnie dla strony niemieckiej, zarysowała się w pewnej chwili groźba przełamania polskiej obrony, gdyż przeciwnik dotarł aż na wysokość starego cmentarza leżącego około 800 metrów na północny wschód od zamku. Ostatecznie 7 ppLeg. utrzymał stanowiska na krawędzi wyżyny na wschód od Iłży k. ruin zamku. Było to już ostatnie natarcie niemieckie na Iłżę, na całym froncie oddziały niemieckie przeszły do obrony.
     Oddziały 3 i 12 DP zgodnie z wcześniejszymi rozkazami gen. Skwarczyńskiego przygotowywały się do przemarszu w rejon lasów miedzy Iłżą a Lipskiem. W związku z zamknięciem drogi przez oddziały niemieckie droga dalszego odwrotu miała być wywalczona nocnym natarciem.

Przygotowania do przebicia

     Podczas zbliżającej się nocy oddziały polskie miały przebić się na wschód w lasy małomierzyckie. Wiązało się to ze szturmem na niemieckie siły w Piłatce.
     Niejako preludium do tego szturmu był polski wypad na Trębowiec Duży. Schodząc ze stanowisk 8 ppLeg. w celu zamaskowania zmiany pozycji wykonał siłami 5 kompani II batalionu 8 ppLeg. wypad na stanowiska niemieckie. Akcja rozpoczęła się o godz. 20.30 kilkuminutowym przygotowaniem artyleryjskim z granatników, moździerzy, dział i broni maszynowej. Zaskoczeni Niemcy porzucili swoje stanowiska i w panice uciekli do Trębowca Dużego. Z dużym trudem oficerom udało się przerwać natarcie, gdyż żołnierze nie chcieli przerwać pościgu za uchodzącym przeciwnikiem.
W celu przebicia się na wschód dowódca 3 DPLeg. zorganizował grupę uderzeniową w składzie I/7 ppLeg. mjr Grabiańskiego, I/9 ppLeg. mjr Korsaka wsparte przez dwie baterie 3 pal-u. Nad całością objął dowództwo sam płk Turkowski, zdając sobie sprawę iż od tego natarcia zależy los całej dywizji chciał osobiści kierować tym ryzykownym przedsięwzięciem.
     Natarcie miało odbywać się wzdłuż szosy Iłża - Piłatka. Ok. godziny 20-tej płk. Turkowski wydał rozkaz wymarszu z podstaw wyjściowych. Szybko osiągnięto zatłoczoną taborami i sprzętem mechanicznym oraz cały czas ostrzeliwaną przez artylerię niemiecką Iłżę. Po minięciu miasta czołowa kompania z 9 ppLeg. dowodzona przez kpt. Malca dostała się w skoncentrowany ogień broni maszynowej ze wzgórz dość stromo wznoszących się po południowej stronie szosy. Żeby rozjaśnić przedpole Niemcy wystrzelili ogromną liczbę rakiet oświetlających. Atak batalionu mjr Korsaka na bagnety spowodował zamieszanie w szeregach niemieckich. Spanikowani Niemcy pozostawiali na stanowiskach ciężką broń, niektórzy poddali się, reszta podpalając jednocześnie zabudowania na szlaku swojego odwrotu wycofała się. Polskie natarcie zostało wsparte ocalałymi 4 wozami z 51 dywizjonu pancernego. Płk von Ditfurth widząc że linia walki zbliża się do jego stanowska dowodzenia zebrał wszystkich pisarzy, radiotelegrafistów, kierowców, łączników i na ich czele włączył się do walki. Wkrótce został ranny w rękę. Odrzucił karabin i wyciągnął z kabury pistolet, usiłował walczyć. Zginął przeszyty serią polskiego karabinu maszynowego. Wydawało się iż zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki. Jednak gdy oddziały czołowej kompani kpt. Malca dotarły do zachodniego skraju Piłatki dostała się ona pod silny ogień od czoła i z boku z broni maszynowej. Poległ prowadzący natarcie kpt. Malec oraz wielu szeregowych. Dowodzenie natarcia przejął osobiście dowódca 9 ppLeg. mjr Korsak nakazując atak na bagnety następnej kompanii. Wkrótce został ciężko ranny w krtań. W tej sytuacji, będący w straży przedniej płk Turkowski polecił objąć dowództwo nad 9 ppLeg. kpt. dypl. Bereszyńskiemu. Także i on wkrótce odniósł ranę. Pomimo tego nie opuścił pola walki, podczołgał się do kilku niemieckich pojazdów mechanicznych i podpalił je. Został wtedy trafiony po raz kolejny, tym razem śmiertelnie. W czasie wspierania polskiej piechoty zostały uszkodzone 2 wozy z 51 d. panc., jednak dwóm pozostałym udało się je wyholować z pola walki. Polskie natarcie traciło impet. W tych okolicznościach dowodzenie dalszym atakiem objął sam dowódca 3 DP. Ponownie doszło do zaciętych walk, w tym walki wręcz. Gdy załamał się kolejny atak polskiej piechoty płk Turkowski wyjechał na szosę na koniu i próbował poderwać jeszcze raz wyczerpanych piechurów. W momencie tym został ranny w nogę, a atak ponownie załamał się. Należy zauważyć iż atak polski odbywał się bez wsparcia artyleryjskiego. Dopiero po dłuższym czasie płk dypl. Tatarowi udało wprowadzić na stanowiska ogniowe dwa działa. Zostały one przetoczone przez kanonierów na odległość 250 m pod ciągłym ostrzałem. Ich ostrzał spowodował zamieszanie wśród Niemców. Umożliwiło to płk dypl. Tatarowi i mjr Szczurek-Cergowskiemu ściągniecie rannego, leżącego na szosie płk Turkowskiego. Po odzyskaniu przytomności przekazał on dowodzenie płk dypl. Tatarowi, polecając wprowadzić do walki I/7 ppLeg. Okazało się jednak że na skutek decyzji szefa sztabu zgrupowania ppłk dypl. Szeligowskiego I/ 7 ppLeg. który miał być w zamiarze płk Turkowskiego czynnikiem rozstrzygającym bitwę w wyznaczonym miejscu nie było. Po godz. 21 polskie natarcie ostatecznie się załamało. Płk dypl. Tatar rozkazał wyczerpanemu 9 ppLeg. przejść do obrony na zdobytych stanowiskach. Ocenia się iż w trakcie polskiego natarcia Niemcy stracili 4 czołgi, kilkanaście samochodów, kilkanaście motocykli oraz wielu zabitych i rannych.

Kres 3 Dywizji Piechoty

     Ok. godz. 22 do zatłoczonej Iłży wjechał wraz ze sztabem gen. Skwarczyński. W mieście panowała panika w związku z pogłoskami o zbliżających się oddziałach niemieckich. Po zapoznaniu go z sytuacją przez płk dypl. Tatara polecił kontynuować akcję przebijania się w kierunku Solca. W związku z rozczłonkowaniem i brakiem kontaktu ze wszystkimi poddziałami dywizji płk Tatar podjął decyzję o odskoczeniu w lasy małomierzyckie z tymi oddziałami z którymi miał łączność. W sumie zebrany przez płk Tatara oddział liczył około 400 w pełni uzbrojonych żołnierzy. Około północy walka w rejonie Iłży stopniowo wygasała. Adiutant 8 pułku kpt. Żelewski z rozproszonych oddziałów zorganizował doraźną grupę około 250 żołnierzy którą o świcie 9 września przeprowadził do lasów małomierzyckich. Z rozbitków  mjr Grabiński stworzył około godz. 1 w nocy  przy ul. Staromiejskiej oddział na czele którego wyruszył w stronę Jedlanki. W takich okolicznościach 3 DPLeg. przestała istnieć jako zwarta jednostka. Pojedynczo lub w doraźnie zorganizowanych grupach żołnierze 3DPLeg. kierowali się w stronę lasów małomierzyckich.

Natarcie 12 DP

     W czasie gdy dopełniał się los 3 DPLeg. do natarcia szykowały się oddziały 12 DP. Miały one walką wyrąbać sobie drogę do lasów na północny zachód od Lipska. Marsz miał odbyć się w dwóch kolumnach: północnej dowodzonej przez dowódcę 54 pp ppłk dypl. Pokornego i południowej pod dowództwem płk dypl. Łańcuckiego. Kolumna północna miała wyruszyć po osi Kotlarka-Prędocin-Ciecierówka o godz. 22. W skład kolumny wszedł III 54 pp, I/52 pp, III/51 pp, resztki Grupy płk dypl. Glabisza, kompania sztabowa 12 DP, dywizyjne kompanie kolarzy i ckm, plutony specjalne 54 pp, I/12 pal, pluton działek ppanc. oraz tabor dywizyjny. Kolumna południowa miała maszerować po osi Piotrowe Pole-Rzechów-Michałów, a rozpoczęcie marszu przewidziano na godz. 1. W skład tej kolumny wszedł 52 pp (bez I baonu), 51 pp (bez III baonu), 12 pal (bez I dyonu), szwadron kawalerii dywizyjnej oraz reszta działek ppanc.
     W związku z brakiem łączności z poszczególnymi oddziałami, zatarasowaniem leśnych dróg oraz ciemnościami utrudniającymi orientację ostatecznie kolumny marszowe sformowano z dużym opóźnieniem. Nie sformowana do końca kolumna północna ruszyła po północy. Na przedpolu natknięto się na Niemców, którzy otrząsnęli się już po walce z 3 DPLeg. I batalion 52 pp zaległ pod ogniem broni maszynowej przed Kotlarką, a III batalion 54 pp wycofał się pod ogniem artylerii na skraj lasu na północ od Maziarz. Dodatkowo chaos pogłębiły tabory które bez rozkazu ruszyły w kierunku zajętego przez Niemców Prędocina. Dostały się pod ogień z broni maszynowej i artylerii. W panice resztki taborów wycofały się w kierunku lasu, tarasując drogi którymi miała maszerować kolumna północna. Nie przygotowane należycie natarcie tej kolumny załamało się.
     W tym czasie do kolumny dotarł gen. Skwarczyński wraz z gen. Paszkiewiczem, który gdy poczuł się lepiej po przebytym właśnie zawale serca, objął ponownie dowództwo nad swoimi oddziałami. Obaj generałowie doszli do wniosku że jedynym wyjściem z sytuacji jest przeprowadzenia dziennego, regularnego natarcia na Prędocin przy wsparciu artylerii. Doszło również do zmiany na stanowisku dowódcy kolumny północnej, które objął na rozkaz gen. Skwarczyńskiego ppłk dypl. Kowalczewski. Rozpoczęto porządkowanie oddziałów i wymarsz na podstawy wyjściowe do dziennego natarcia.
     Kolumna południowa również z dużym opóźnieniem dotarła na podstawy wyjściowe. Skraj lasu był pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim. Planowany wypad 52 pp na pozycje artylerii niemieckiej w Grabowcu został anulowany około godz. 4 przez płk dypl. Łańcuckiego. Kolumna była nadal dość rozciągnięta. Około godz. 5 rozpoczęto ruch w kierunku Rzechowa. W pierwszej linii szedł II/52 pp, jako prawoskrzydłowy, a I/51 pp jako lewoskrzydłowy. Na prawym skrzydle w drugiej linii miał działać III/ 52 pp zawrócony z akcji na Grabowiec. Jako ubezpieczenie taborów od strony wschodniej działał II/51 pp. Ok. godziny 6 została zajęta Dobrawa. Do natarcia niespodziewanie przyłączył się III/ 7 ppLeg., który zawrócił spod Iłży. Odziały polskie uderzyły następie na las Aleksandrów który wzięto szturmem. Silny ogień artylerii niemieckiej i brak wsparcia ze strony własnej artylerii spowodowało iż z dużymi stratami natarcie kolumny południowej utknęło na przedpolu Rzechowa ok. godz. 8.
     Około godz. 6 ruszyło natarcie kolumny północnej. Wszystkie bataliony miały nacierać w jednej linii- III/ 54 jako prawoskrzydłowy, III/ 51 pp jako środkowy i I/52 pp jako lewoskrzydłowy. Całość miała być wspierana przez I/12 pal. Wkrótce po wyruszeniu do natarcia polskich batalionów artyleria niemiecka położyła silny ogień na skraj lasu starachowickiego. Natarcie początkowo rozwijało się pomyślnie. I/52 pp zdobył niemieckie pozycje przy drodze Iłża - Maziarze, gdzie rozbito również baterię dział plot. Poległ również dowódca I dywizjon 22 pułku artylerii przeciwlotniczej mjr Weisser. W ataku na bagnety zdobyto Podkońce i część Kolonii Rzechów, a po godz. 7 ruszono w kierunku m. Michałów. Patrole I/52 pp dotarły do szosy Iłża Michałów. Na południe od Piłatki I/52 pp okrążył niemiecki dywizjon artylerii. Impet polskiego natarcia spowodował iż niemiecka linia obrony zaczęła się łamać. Zauważono wycofywanie się Niemców ze wzgórza 246 i Piłatki.

Kontratak czołgów niemieckich

     Przed godziną 8 doszło do zmiany sytuacji na polu walki. Po stronie niemieckiej do działań włączył się 67 batalion czołgów, liczący około 40-50 czołgów, z zadaniem wykonania kontrataku. Czołgi uformowane w kilku falach ruszyły polami na północ od Płus. Odziały polskie w zawiązku z małą ilością środków obrony ppanc. podjęły nierówną walkę. Największe straty poniósł I batalion 52 pp, który został rozbity. W odziały polskie wdała się panika, którą spotęgowało kilka samolotów niemieckich, które ostrzelały wycofujących się żołnierzy polskich. Poległo wielu dowódców i żołnierzy. Rozpoczął się powolny odpływ najpierw pojedynczych żołnierzy, potem coraz większych grup w stronę lasu. Wszystkie bataliony kolumny północnej do ok. godz. 9-tej znalazły się w lesie starachowickim.
Jedynym pododdziałem jakiemu udało się przebić przez szosę Iłża Lipsko był pluton ppor. Gniewka z II batalionu 52 pp. Podczas natarcia kolumny południowej dotarł on w pobliże Pasztowej Woli, gdzie został zatrzymany ogniem broni maszynowej. Mimo tego dowódca poderwał żołnierzy do szturmu. Było to całkowitym zaskoczeniem dla Niemców, dzięki czemu plutonowi udało się przebić do lasu małomierzyckiego. Pluton poniósł jednak duże straty, a wśród zabitych znalazł się ppor. Gniewek.
     Fala odwrotowa ok. godz. 10 ogarnęła także kolumnę południową, mimo iż przed jej oddziałami pojawiły się nieliczne czołgi niemieckie. Około godz. 9.30 niemieckie czołgi wjechały do nie bronionej Iłży. Bitwa dobiegła końca.

Kres 12 Dywizji Piechoty

     Odziały polskie, które znalazły się w lesie starachowickim znajdowały się w rozsypce. Żołnierze byli zszokowani, głodni i przemęczeni. Wszystkie wsie na wschód od Iłży płonęły. Na skraju lasu oraz w północnej części leżały zwłoki żołnierzy oraz ludności cywilnej, która na czas bitwy schroniła się w lesie, koni, walały się sterty porzuconego sprzętu. Bez celu kręcili się zszokowani ranni i pozostawione bez opieki konie. Brakowało amunicji, żywności, a nawet wody, gdyż z powodu upalnego lata studnie w lesie były wyschnięte. Doszło do tego, że koniom trzeba było wydzielać wodę łyżkami. Około południa odbyła się narada wyższych dowódców. Gen. Skwarczyński podjął decyzję o rozwiązaniu dywizji i przebijaniu się w małych grupach za Wisłę. Obaj generałowie wkrótce po południu udali się w niewielkiej grupie za Wisłę. Oficjalnego rozwiązania dywizji dokonał dowódca artylerii dywizyjnej 12 DP płk Rawski o godz. 16.30. Rozkaz brzmiał: "Porobić zbiórki, ogłosić żołnierzom niemożliwość dalszej walki, powyjmować zamki z dział i poniszczyć sprzęt nie dający się zabierać, konie wyprządz i rozpuścić, sztandary zabrać lub zabezpieczyć. Przebijać się drobnymi oddziałami za Wisłę w kierunku Józefowa". Ciężko rannych odesłano furmankami w kierunku wojsk niemieckich. Przyjął ich na leczenie niemiecki szpital w Wierzbniku. Większość żołnierzy pomaszerowała gościńcem ostrowieckim na południe, a następnie w rejonie Miłkowskiej Karczmy i Kurzacz w lewo ku Wiśle.

Epilog

Mord pod Ciepielowem

     W tym samym czasie w lesie małomierzyckim zgromadziły się resztki pięciu batalionów z 3 DP, które docierały w różnym czasie i z różnych kierunków. Zmęczenie, a być może i upadek ducha wśród żołnierzy spowodował iż nie doszło do scalenia i odtworzenia 3 DP. Żołnierze w małych grupkach przebijali się z różnym rezultatem za Wisłę.
W tym dniu przez pobojowisko pod Iłżą przemaszerowały resztki 36 DPrez., które dozbrajając się w rejonie Piotrowego Pola również ruszyły ku Wiśle.
     Większość południowego zgrupowania Armii "Prusy" uległo rozproszeniu i zniszczeniu w dniu 9 września, przestając istnieć jako samodzielny związek operacyjny Wojska Polskiego. Straty poniesione przez oddziały polskie w walce wynosiły około 100 zabitych i wielu rannych.
     Czołgi niemieckie wjechały do Iłży około godz. 9.30 i mimo, że nie napotkały polskich oddziałów wycofały się. Pół godziny później nadleciały niemieckie samoloty, bombardując niebronione już miasto. Niebawem Iłża została ostatecznie zajęta.
     Jeńców polskich gromadzono w Ostrowcu Świętokrzyskim. Znajdował się tutaj punkt zborny skąd jeńców wysyłano do właściwych obozów jenieckich. Zdarzały się jednak przypadki morderstw dokonywanych przez żołnierzy Wehrmachtu.
     W ostatniej stodole na Kotlarce znajdował się punkt opatrunkowy I batalionu 52pp, w którym po zakończeniu walk pozostał tylko lekarz batalionowy i 14 rannych. Ranni zostali dobici przez żołnierzy Wehrmachtu bagnetami, a lekarz zastrzelony.
     Już po zakończeniu walk (9 września) została dokonana jedna z większych udokumentowanych zbrodni wojska niemieckiego na jeńcach polskich. W lesie pod Dąbrową, w gminie Ciepielów obok szosy przebiegającej od miejscowości Lipsko do Ciepielowa, niemiecki 15 Pułk Piechoty (zmotoryzowany) z 29 Dywizji Piechoty rozstrzelał około 300 polskich jeńców z 74. Pułku Piechoty.

Źródła

Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących źródeł.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_I%C5%82%C5%BC%C4%85_(1939)
http://www.51pp.ilza.info/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Ciepielowie_1939