Teksty niniejsze nie mają za zadania zdyskredytowania działań jakichkolwiek polityków czy żołnierzy podczas kampanii obronnej 1939 roku oraz w okresie formowania i funkcjonowania Rządu Polskiego na Wychodźctwie. W opinii Dionizego Krawczyńskiego tak przedstawiała się walka o władzę, która dyktowana była różnymi powodami. Naszym celem jest ukazanie wszystkich możliwych aspektów działalności po 1939 roku, dlatego prosimy o zrozumienie idei nam przyświecającej.

 

PRZEWRÓT POLITYCZNY

Elity polityczne II Rzeczypospolitej były zgodne, co do tego, że w obliczu niemieckiej, a później także sowieckiej  agresji należy prowadzić walkę. Nie wszyscy jednak tak samo rozumieli sens tej walki. Celem jednych była Niepodległość, a innych Niepodległość i …władza. Słowa te mogą budzić zdziwienie, a nawet oburzenie, dlatego musimy tą kwestię wyjaśnić.

 

PRZYGOTOWANIA

Władysław Sikorski - zdjęcie z czasu II wojny światowej.

     W 1936 roku w szwajcarskiej miejscowości Morges, w której mieszkał Ignacy Paderewski zawiązało się porozumienie działaczy odsuniętych od władzy w II RP. Do historii przeszło jako Front Morges . Jego celem była „walka” z legalnym rządem polskim (wszystkich sympatyków ruchu łączyła niechęć do obozu piłsudczyków) oraz zacieśnienie współpracy z Francją. Jednym z inicjatorów powstania organizacji był odsunięty w 1928 roku od wojska Władysław Sikorski. W przedsięwzięciu udział wzięli: Józef Haller, Wojciech Korfanty, Karol Popiel, płk Izydor Modelski, gen. Marian Januszajtis, Włodzimierz Marszewski. Zamierzali oni powołać Ignacego Paderewskiego na stanowisko prezydenta, a Wincentego Witosa na stanowisko premiera. W obliczu zbliżającej się wojny wielu z nich powróciło do kraju.

     Już 1 września 1939 roku rano gen. Władysław Sikorski w redakcji gazety opozycyjnej „Kurier Warszawski”, w gabinecie redaktora Olchowicza, zastaje profesora Stanisława Strońskiego, który przedstawia mu swoje obawy dotyczące „…możliwości zmarnowania szans na zwycięstwo przez zmonopolizowany rząd sanacyjny...”. Kim jest ten profesor? To ludowiec blisko związany z Frontem Morges. Zagorzały przeciwnik piłsudczyków. Autor sformułowania „Cud nad Wisłą”, rozpowszechnianego, aby zminimalizować rolę Piłsudskiego w zwycięstwie nad bolszewikami w 1920r. Autor artykułu prasowego „Usunąć tą zawadę”, który stał się zaczątkiem kampanii nienawiści przeciwko pierwszemu Prezydentowi RP Gabrielowi Narutowiczowi, zakończonej jego zamordowaniem. Po tym fakcie Stroński opublikował w "Rzeczpospolitej" artykuł „Ciszej nad tą trumną....”

     Warszawa w pierwszych dniach wojny była także punktem spotkań politycznych działaczy opozycyjnych związanych z Frontem Morges , w których brali udział gen. Władysław Sikorski, Karol Popiel, płk dypl. dr Izydor Modelski, mjr Julian Malinowski, Władysław Tempka, Maciej Rataj i Aleksander Ładoś. 3 września 1939 roku general Władysław Sikorski informuje opozycję, że należy przejąć władzę po sanacji. Zastanawiano się nad utworzeniem rządu z premierem M. Ratajem lub W. Sikorskim. Ostatecznie zdecydowano czekać na dalszy rozwój wypadków, a narady przenieść do Lwowa.

 

FRANCUSKA "POMOC"

Leon Noel - ambasador Francji w Polsce.

     Zanim  to  jednak  nastąpiło,  Sikorski  miał  jeszcze  w  Warszawie  kilka  spotkań  ze  swoimi  zwolennikami  oraz z przedstawicielami rządu Francji. To właśnie wtedy dyrektor Zyborski z wywiadu MSW w rządzie premiera Składkowskiego meldował o porozumieniu Sikorskiego  z  Francuzami:  "Narada  ta  odbyła się  w  pierwszych dniach września 1939 roku w okolicach Krakowa", a Sikorski był "wypróbowanym i ulęgłym narzędziem dla Noela". Fikcja? Tak naprawdę nie wiemy, co Sikorski robił 2 września, ale to żaden dowód. Trudno zgodzić się ze sformułowaniem wysuwanym przez niektórych, że Sikorski był francuskim agentem. Faktem jest jednak, że był pod olbrzymim wpływem Paryża.

     Kim jest  natomiast  wspomniany  Noel? Leon  Noel był  od 1935 roku  ambasadorem  Francji  w Warszawie. Już raz „pomógł” naszemu krajowi. To na jego interwencję Marszałek Śmigły-Rydz opóźnił pod koniec sierpnia 1939 mobilizację wojska o jeden dzień.

     W nocy z 6 na 7 września Sikorski z grupą swoich zwolenników opuścił Warszawę. 8 września, w Osmolicach na Lubelszczyźnie, zostaje Ryszard Świętochowski, który na polecenie Sikorskiego ma w Warszawie tworzyć ośrodek konspiracji. Zaowocowało to powstaniem, w późniejszym okresie, Centralnego Komitetu Organizacji Niepodległościowych, który miał być konkurencją dla Służby Zwycięstwu Polsce. W okresie od listopada 1939 r. do maja 1940 r. ośrodek ten otrzymał za pomocą kurierów wysyłanych przez Sikorskiego ponad 15 mln złotych dotacji, z ogólnych 80 przekazanych na potrzeby konspiracji. Co to dało? Niewiele. Organizacja próbowała łączyć mniejsze grupy konspiracyjne, ale ostatecznie jej działalność zakończyła się fiaskiem. Komitet z powodzeniem zajmował się jednak intrygami politycznymi. W korespondencji z Sikorskim Świętochowski przestrzegał, przed SZP i jej przywódcami.

 

ROZMOWY W LWOWIE

Premier Felicjan Sławoj Składkowski

     Po przyjeździe do Lwowa grupa zwolenników Sikorskiego prowadzi wiele rozmów m.in. z Kazimierzem Sosnkowskim. Celem grupy było „zneutralizowanie” legalnej władzy i przejęcie sterów rządu. W niektórych publikacjach znajdziemy wprost określenie „zamach stanu”.

     Dokonano podziału zadań. Jedno z najważniejszych przypadło Stanisławowi Strońskiemu. Prawdopodobnie już 12 września (inne źródła podają, że było to 14 września) opuścił on Polskę i udał się do Bukaresztu w Rumunii. Znaczenie tamtejszej polskiej ambasady było coraz większe bowiem to często za jej pośrednictwem naczelne władze Polski utrzymywały łączność ze swoimi "sojusznikami". 14 września Stroński, który zachowywał się jak minister nowego rządu, spotkał się z Alfredem Ponińskim piastującym funkcję radcy w ambasadzie. Stroński przedstawił Ignacego Paderewskiego, jako kandydata na premiera i te zakulisowe plany uzyskały poparcie nie tylko Ponińskiego, ale także podpułkownika Tadeusza Zakrzewskiego, który pełnił funkcję attache wojskowego w Bukareszcie. Faktycznie  wypowiedzieli  oni  posłuszeństwo legalnemu rządowi, ministrom spraw zagranicznych, spraw wojskowych i premierowi, choć ci jeszcze tego nie wiedzieli.
     Jakie efekty przyniosły te działania? Z ambasady francuskiej w Madrycie do ambasady polskiej w Bukareszcie dociera adresowane do ministra Becka od marszałka Petaina prywatne przyjacielskie ostrzeżenie, że francuscy wrogowie Polski przygotowują pułapkę władzom polskim, jeżeli te staną na rumuńskiej ziemi. Stroński poleca ambasadzie polskiej, w dniu 15 września 1939 roku, zatrzymać ten list.
     Czy legalny polski rząd wiedział o działaniach opozycji? 15 września 1939 roku premier Felicjan Sławoj Składkowski wzywa pilnie wojewodę lwowskiego Alfreda Biłyka na rozmowę. Wojewoda Biłyk złożył premierowi sprawozdanie z prób wciągnięcia go przez generała Władysława Sikorskiego, w dniu 11 września we Lwowie, do planowanego zamachu stanu. Co rząd mógł z posiadaną wiedzą zrobić? Nic. Trwała wojna, a tempo jej działań było błyskawiczne i chodzi tu nie tylko o tempo działań wojsk.
     Równolegle z opisywanymi wydarzeniami francuski ambasador Leon Noel „urabia” Polski Rząd. Już 9 września proponuje wiceministrowi J. Szembekowi , aby ewakuować Rząd Polski przez Rumunię do Francji. Jednocześnie francuski ambasador naciska, za pośrednictwem swojego odpowiednika w Bukareszcie, na władze Rumunii, aby internowały, w takim wypadku, Prezydenta, Premiera i Wodza Naczelnego Polski. Później Noel będzie obecny przy rozmowie ministra Becka z przedstawicielami Rumunii o "prawie przejazdu" dla władz polskich. Tak więc „pułapka”, która miała doprowadzić do przewrotu została ostatecznie zastawiona.

 

SOWIECKI ATAK

Mapa ostatecznego rozdzielenia Polski pomiędzy III Rzeszę a ZSRR z 28.09.1939 r. z wytyczoną linią graniczną.

     Polskie dowództwo wojskowe wspólnie z rządem planuje utworzyć bastion obronny na Przedmościu Rumuńskim. Walczące z Niemcami oddziały dostają rozkaz przemieszczania się w tamtym kierunku. Wszystko jednak zmienia się 17 września. Polska  zostaje  zaatakowana  przez  Armię Czerwoną. Dokładnie tego samego dnia Sikorski spotkał się ze swoimi promotorami: ambasadorem Francji  w Polsce - Leonem Noelem,  gen. Mousem – francuski attache  wojskowy i gen. Louisem Faury – szef francuskiej misji wojskowej. Zapadła kluczowa dla dziejów Polski decyzja o mianowaniu Sikorskiego premierem rządu polskiego i głównodowodzącym... Sikorski dostaje także polecenie wyjazdu do Francji. 

     W całkowicie nowej sytuacji wojskowej najwyższe władze RP podejmują nowe decyzje. Premier Polski, generał Składkowski wspominał: "... Postanawiamy zwolnić Rumunów od obowiązku walki z Sowietami, którego na pewno nie wykonają w sytuacji obecnej, natomiast jako sojusznicy żądamy od nich przepuszczenia Rządu, Naczelnego Dowództwa i Wojska Polskiego przez Rumunię, w celu udania się do sprzymierzonej Francji i dalszego prowadzenia wojny za pomocą utworzonej tam armii polskiej, ...". Na swoim ostatnim posiedzeniu, na plebanii w Kutach, rząd polski wieczorem 17 września 1939 roku stwierdził: "bezsilność wojsk polskich wobec połączonych sił niemieckich i sowieckich... (oraz, że) wobec agresji sowieckiej zmuszony jest przekroczyć granice z Rumunią".
     Kraj opuścił także Prezydent Mościcki, który przekroczył granicę na Czeremoszu 17 września 1939 o godzinie 21.45. Prezydent Mościcki został internowany, podobnie zresztą jak polski rząd.
     Stanowisko  przyjęte  przez  rząd  potwierdził  także  Naczelny   Wódz   "postanowiono   zwolnić  rząd  rumuński z sojuszniczego obowiązku wypowiedzenia wojny Sowietom, natomiast żądać od niego przepuszczenia rządu i wojska przez teren Rumunii, aby umożliwić nam dostanie się do Francji". 18 września Marszałek Edward Rydz Śmigły wraz z płk Wendą i ze Sztabem Głównym przekroczył o godzinie 4-4.30 granicę Polski.

 

RUMUŃSKA ZDRADA

Alfred Poniński - radca ambasady w Bukareszcie

     Rumuni pomimo wcześniejszych ustaleń internują najwyższe władze Polskie. Łamią obietnicę nakłonieni do tego przez francuzów (choć należy zaznaczyć, że na takie rozwiązanie naciskali także Niemcy). Francuzi realizują w ten sposób swój plan, w którym bardzo ważną rolę odgrywał generał Sikorski. Co działo się z nim w tym czasie? 18 września około 5.30 rano także on opuścił Polskę i znalazł się w Wyżnicy, po rumuńskiej stronie rzeki Czeremosz. Zaraz po przekroczeniu granicy generał ponownie spotyka się z francuskimi dyplomatami. W naradzie wzięli udział: ambasador Noel, de Lagarde - sekretarz ambasady francuskiej, , generał Musse – attache wojskowy. Uzgodniono, że gen. Faury (szef francuskiej misji wojskowej) uda się 18 września do Czerniowiec , do internowanego Marszałka Rydza Śmigłego, aby go zmusić do dymisji i do natychmiastowego przekazania Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego w ręce Sikorskiego. Sam generał dostał nakaz wyjazdu. Tego samego dnia ,18 września, do gen. Gamelina – Naczelny Wódz Francji, dotarło pismo gen. Faury informującego, że ambasador Noel wytypował gen. Sikorskiego na dowódcę Armii Polskiej we Francji.

     Zamknęło się koło spisku. Osiągnięte zostały jego cele. Prezydent, premier oraz Naczelny Wódz byli internowani i przetrzymywani w oddzieleniu od siebie. Czy próbowali uciekać? Tak, ale spisek został poparty już przez zbyt wielu ludzi. Już 18 września Składkowski dzwoniąc z trasy do Slanic-Prahova do polskiej ambasady w Bukareszcie spotkał się z odmową wykonania rozkazów mających mu umożliwić ucieczkę z internowania.
     Można zadać sobie pytanie: czy ówczesne, legalne przecież, Polskie władze zdawały sobie sprawę z zasięgu spisu i były w stanie określić kto za nim stoi. Według Stachiewicza – Szef Sztabu Naczelnego Wodza, pierwszoplanową rolę we wrześniu 1939 roku odegrał Sikorski i jego otoczenie. Niektóre działania emisariuszy Sikorskiego ocierały się o zdradę narodową. Nie dość, że wiele razy naciskali na rumuński rząd, aby przypadkiem nie zwolnił z internowania sanacyjnych władz, to jeszcze wprost go ostrzegali przed planowanymi ucieczkami. Bardzo dosadnie określił to Ludwik Lubieński (wypowiedź z 21 września 1939 roku): "... Poniński całkowicie poszedł na zdradę!".

 

 

ZOSTAŁ TYLKO... SIKORSKI

Ambasador USA w Polsce Anthony Drexell-Biddle.


      Gen. Sikorski przebywał w Bukareszcie zaledwie 48 godzin. Zamieszkał w ambasadzie francuskiej. Organizował tam w dniach 20 i 21 września narady ze swoimi zwolennikami, które doprowadziły do podjęcia kolejnych działań.
      20 września radca Alfred Poniński podziękował rządowi Rumunii za "środki" podjęte wobec naczelnych organów Państwa Polskiego i, że "środki" te, tj. internowanie, "zyskały aprobatę władz polskich"?!. Następnego dnia ten sam człowiek podczas rozmowy z rumuńskim premierem Calinescu mówi, że Sikorski jest kandydatem na szefa rządu polskiego. Natomiast ppłk Zakrzewski utworzył listę osób, z profesorem Kotem na czele, które miały być pilnie ekspediowane z Bukaresztu do Paryża. Tak więc w sytuacji gdy władze Polski są internowane: wybrana grupa współpracowników Sikorskiego może bez większych problemów działać i poruszać się.
     Ostatecznie Sikorski w dniu 22 września 1939 roku o godz. 10.00 rano opuszcza Bukareszt, ekspresowym pociągiem międzynarodowym jadącym przez Szwajcarię, aby w południe 24 września 1939 roku dotrzeć do Paryża. Razem z generałem Władysławem Sikorskim w pociągu jedzie również ambasador francuski w Polsce Noel z personelem, a także ambasador USA Anthony Drexell-Biddle.
     Zanim zajmiemy się kulisami powierzenia Sikorskiemu władzy podsumujmy dotychczasowe ustalenia. Powrót z politycznego niebytu Sikorski zawdzięcza Francji. Miał tam wielu przyjaciół. Z Paryżem zawsze utrzymywał dobre stosunki, także z ludźmi tworzącymi ówczesny gabinet Édouarda Daladiera. Francja skutecznie naciskała na Rumunię aby ta internowała polskie władze, a gdy sanacyjna elita – Mościcki, Sławoj Składkowski, Rydz-Śmigły czy Beck – znalazła się w areszcie domowym, Paryż dopomógł w przewrocie politycznym.
     Na co liczył Sikorski? Miał nadzieję, że dzięki Francji uzyska wpływ na kształt odradzającego się Wojska Polskiego we Francji. „Poinformuję rząd (francuski) o stanie faktycznym z wnioskiem o niedopuszczenie tej kliki rządowej. Nie uzna tej kliki wojsko formowane we Francji” -zapisał Sikorski w swoim notatniku przed wyjazdem z Rumunii.

 

TRZY KROKI DO... WŁADZY

     Ostre naciski polityczne ambasadora francuskiego w Polsce Noela i samego rządu Francji na rząd rumuński sprawiły, że po przekroczeniu granicy polsko-rumuńskiej Prezydent Polski, Premier oraz Naczelny Wódz (a także wielu urzędników z ich otoczenia) zostało, wbrew zagwarantowanemu prawu przejazdu, internowanych... Cel był jasny - nie powinni przeszkadzać w tworzeniu posłusznego Francji rządu gen. Władysława Sikorskiego, który od lat miał wielu przyjaciół w  II Oddziale Sztabu  Francuskiego zajmującego się wywiadem. Kluczem do sukcesu było osiągnięcie trzech celów. Do ich realizacji pozostały trzy kroki.

 

ZMIENIĆ PREZYDENTA RP

Prezydent RP Ignacy Mościcki - zdjęcie z 1932 roku.

     Kluczem dla zachowania pozorów legalności przejęcia władzy przez Sikorskiego była postawa Prezydenta Ignacego Mościckiego. Musiał ustąpić ze stanowiska. W nocy z 20 na 21 września 1939 oczekiwania spiskowców zostały spełnione. Jednocześnie ustępujący Prezydent zgodnie z art. 24 Konstytucji kwietniowej "na swego następcę na wypadek opróżnienia się urzędu przed zawarciem pokoju" wyznaczył generała Kazimierza Sosnkowskiego. Uczynił to za namową ambasadora Polski w Bukareszcie Rogera Raczyńskiego, który przystąpił już wtedy do spisku.
     Wybór następcy obarczony był jednak pewnym błędem. Nikt nie wiedział co się dzieje z Sosnkowskim, który do końca prowadził walki w okolicach Lwowa. Nikt nie wiedział, że przedziera się on do Rumunii. Brak kontaktu wymusił więc wyznaczenie innej kandydatury. Według Giedroycia: "... Kandydatem Mościckiego na następcę był Sosnkowski, o którym nie było żadnych wieści ... mianował Wieniawę (generał Bolesław Wieniawa Długoszowski, który jest w tym czasie ambasadorem polskim we Włoszech) pod warunkiem, że ustąpi na rzecz gen. Sosnkowskiego. Nie wywołało to negatywnych zastrzeżeń Anglików ... Utrącenie jego osoby (tj. Wieniawy) było dziełem Francuzów i Sikorskiego. ... (Sikorski) uważał, że należy zrezygnować z trzymania się (gdyby Mościcki stawiał opór zamachowi) państwowości i wrócić do formuły komitetu narodowego ... z trudem wytłumaczył, że jest to kwestia ambasad i w ogóle całej istniejącej ... struktury państwowej ...".

 

 

WIENIAWA PREZYDENTEM, ALE NIE SPISKOWCÓW

Bolesław Wieniawa-Długoszowski

     Ostatecznie decyzja Prezydenta trafia w południe 24 września 1939 roku do Paryża na ręce polskiego ambasadora Juliusza Łukasiewicza. Od tej pory to on koordynuje procedury związane ze zmianą na stanowisku głowy państwa. 25 września do Paryża dociera generał Wieniawa Długoszowski. Dociera tu także Edward Raczyński – ambasador Polski w Londynie. Tego samego dnia zostaje też wydrukowany dekret Mościckiego z nominacja Długoszowskiego. W nocy 25 na 26 września polski ambasador w Paryżu zawiadamia francuskie MSZ o zmianie na stanowisku Prezydenta RP.                Rozeszło się tylko kilka pierwszych egzemplarzy „Monitora” z dekretem Mościckiego bowiem przeciwko tej nominacji zaprotestowała grupa spiskowców. Dnia 26 września w Paryżu spotkali się: Sikorski, August Zaleski i Stanisław Stroński. Uznali, ze Wieniawa nie może być prezydentem. O swoim stanowisku poinformowali francuskich przyjaciół. W efekcie ambasador Noel oświadczył, ze Francja nie udzieli gościny rządom pomajowym, a francuskie MSZ zawiadamia naszą ambasadę w Paryżu, że odrzuca kandydaturę generała Długoszowskiego.
     Tak więc spiskowcy po raz kolejny rękoma francuzów wpływają na legalne decyzje Prezydenta Polski. Sytuacja jest jednak patowa. W świetle prawa nowy prezydent został wyznaczony. Co gorsza spiskowcy w tym czasie nie mają swojej kandydatury na urząd Prezydenta.
     Reszta dnia 26 września upłynęła na gorączkowych naradach w których brali udział Prezydent Długoszowski, ambasador Łukasiewicz i ambasador Raczyński. Ci dwaj ostatni ostatecznie przekonali Wieniawę, że dla dobra kraju, w powstałej sytuacji powinien złożyć na ręce Mościckiego rezygnację. W toku kolejnych narad także to grono ustaliło, że następcą Mościckiego powinien zostać Władysław Raczkiewicz, wieloletni urzędnik rządowy (piastował m.in. funkcję wojewody: wileńskiego, nowogrodzkiego, pomorskiego). Kandydaturę tą przyjmuje Prezydent Mościcki. Przychodzi mu to o tyle łatwo, że kandydat od pewnego czasu należy do tzw. grupy zamkowej, skupiającej sympatyków Prezydenta. Ostatecznie w nocy 29 / 30 września Mościcki desygnował W. Raczkiewicza na swego następcę.

 

 

NASZ PREZYDENT, NASZ PREMIER

Prezydent RP Władysław Raczkiewicz

     Pierwszy cel spiskowców został osiągnięty. Mościcki przestał być Prezydentem. Zgodnie z przyjętym zwyczajem Premier Składkowski podał się do dymisji (on sam i większość jego ministrów była internowanych w Rumunii). Została ona przyjęta przez nowego Prezydenta 5 października 1939 roku. Nowa władza nie czekała jednak do tego czasu

z rozdziałem stanowisk. Już 30 września Prezydent Raczkiewicz powołał na stanowisko premiera Władysława Sikorskiego. Drugi cel został więc osiągnięty.
      Zgodnie z konstytucją kwietniową obowiązki szefa rządu sprowadzały się jednak do administrowania krajem,

a aspiracje Sikorskiego były o wiele większe. Korzystając z francuskiego poparcia, Sikorski wymusił na prezydencie Raczkiewiczu podzielenie się władzą. Do historii akt ten przeszedł jako: umowa paryska. 30 września Prezydent ogłosił: „W ramach konstytucji kwietniowej postanowiłem te jej przepisy, które uprawniają mnie do samodzielnego działania, wykonywać w ścisłym porozumieniu z prezesem Rady Ministrów”.
     Do zrealizowania pozostał jeszcze trzeci cel. Funkcja Naczelnego Wodza, która w czasie wojny miała być może największe znaczenie. Prezydent Władysław Raczkiewicz zaproponował Śmigłemu-Rydzowi, aby ten zrzekł się funkcji Naczelnego Wodza. Argumentował to tym, że jako osoba internowana nie mógł sprawnie wykonywać swoich obowiązków. Raczkiewicz wysłał w tej sprawie oficjalny list do marszałka, który w odpowiedzi 27 października 1939 roku zrezygnował z pełnionej przez siebie funkcji Naczelnego Wodza i Głównego Inspektora Sił Zbrojnych. Do swej rezygnacji dołączył osobisty list do prezydenta, w którym pisał: „…Internowanie moje czyni mnie bezbronnym i wszystkie winy można na mnie zwalać. Daleki jestem od prowadzenia polemiki na temat opinii publicznej i jej żądań. Konstytucyjnie akt mianowania teraz Naczelnego Wodza nie jest konieczny – tym bardziej, że i armia jeszcze niezorganizowana. Więc chodzi o osądzenie mnie. Nie chciałbym utrudniać Panu sytuacji. Dlatego załączam dokument. Proszę zrobić, Panie Prezydencie, z nim to co Panu sumienie wskazuje...”
     Prezydent Raczkiewicz zwolnił Śmigłego-Rydza ze stanowiska Naczelnego Wodza i Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych dokumentem z 7 listopada 1939 roku. Jednocześnie na oba stanowiska powołał gen. Władysława Sikorskiego. Tym samym skupił on w swoim ręku władzę porównywalną tylko do władzy Józefa Piłsudskiego na początku polskiej państwowości. Trzeci cel został osiągnięty.

 

ZEMSTA

Poza odbudową armii celem "nowej elity" była zemsta na poprzednikach. Nieformalnie walczono z symbolami. Formalnie próbowano osądzić system. Walczono także z ludźmi. Ostatecznością było utworzenie obozu koncentracyjnego...

 

WALKA Z SYMBOLAMI

Kasprzycki Tadeusz

 

     Sikorski od początku definiował swoje rządy jako przeciwieństwo sanacji. W broszurze „Służba Polsce” wydanej jesienią 1939 r. pisał: „Kraj cały ze słusznym żalem i potępieniem odnosi się do grupy osób, która ująwszy rząd nad nim, sprawowała go bez kontroli, stawiając się poza opinią, a nawet i ponad nią. (…) Kraj nie chce mieć nic wspólnego z tak zwaną »sanacją«”.
     Premier zdawał sobie jednak sprawę, że szykowana rozprawa z piłsudczykami musi być utrzymana w tajemnicy. Pomimo nakazu zachowania tajemnicy przecieki o szykowanym ataku przedostawały się jednak do mediów. Jedną z ofiar nagonki został nawet bohaterski prezydent Warszawy Stefan Starzyński. „Nie chcemy Starzyńskiego! Trzymajmy się z daleka od osób złączonych choćby luźno ze sprawcami klęski!” - krzyczał spiker Polskiego Radia.
     Tam, gdzie rząd miał wpływy, starano się zacierać ślady poprzedników. Zdając sobie sprawę z popularności, jaką nadal cieszył się w polskim społeczeństwie Piłsudski, Sikorski po prostu o nim milczał. W żadnej mowie, w żadnej odezwie nie nawiązał do życia i dokonań Naczelnika. Milczenie zostało przez podwładnych odpowiednio zrozumiane. Choć nie było wyraźnego rozkazu, z gabinetów wojskowych i urzędowych szybko znikały portrety Piłsudskiego i jego pisma. W tworzącej się armii pieśń „My, Pierwsza Brygada” zastąpiono innymi. Ustanowionych przez sanację świąt narodowych – 19 marca (data przyjęcia przez Piłsudskiego stopnia Marszałka Polski) oraz 11 Listopada (Święto Niepodległości) – nowa władza ostentacyjnie nie obchodziła.

     Z pogardą traktowano także niedawnych przywódców kraju. Kiedy gen. Tadeusz Kasprzycki, przedwojenny minister spraw wojskowych, zwrócił się do Sikorskiego z prośbą o „jakikolwiek przydział w wojsku”, ten mu odpisał: „Pan jest odpowiedzialny za poniesioną klęskę, która nie jest wolna od hańby. (…) Ojczyzna nie chce jego usług”. Z kolei podobną prośbę swojego poprzednika na stanowisku premiera, gen. Sławoja Składkowskiego, skwitował odpowiedzią: „Żąda pan rzeczy niemożliwej, nie rozporządzam tak silną policją, ani żandarmerią, by ochronić pana od zniewag i zamachów, które spotkać go muszą w każdym większym skupieniu polskim”. Szybko okazało się, że dyktatorski sposób sprawowania władzy (który zarzucał Sikorski swoim poprzednikom) stał się podstawą jego rządów.

 

 

WPŁYWOWI AGENCI

Kot Stanisław

     Watro na chwilę zatrzymać się właśnie przy kwestii samego rządu. Ten powołany we Francji przez Sikorskiego został zdominowany przez zagorzałych przeciwników sanacji. Na swojego pierwszego zastępcę Sikorski wybrał Stanisława Strońskiego, narodowca, szczerze nieznoszącego Piłsudskiego i jego popleczników. Mocne pozycje piastowali ludzie wspierający od lat Sikorskiego, jak: gen. Marian Kukiel i płk. Izydor Modelski. Najgorsze jest jednak, że do  gabinetu wchodzą tak fatalne dla Polski postacie, jak Stanisław Kot - jako minister spraw wewnętrznych (... w latach 1945-47 ambasador Bieruta w Rzymie) czy Henryk Strasburger jako minister skarbu oraz minister  przemysłu

i handlu - zidentyfikowany jako agent sowiecki.

     Informatorami sowieckiego wywiadu byli zresztą dwaj ministrowie rządu Sikorskiego występujący pod kryptonimami  „Gienrich” i „Sadownik”. Można założyć, że za jednym z kryptonimów krył się Strasburger, a kim był drugi? Niestety sowieckie wpływy sięgały o wiele dalej. Dyrektorem Polskiej Agencji Telegraficznej w Londynie został Stefan  Litauer, konfident sowieckiego GRU ( w kwietniu 1944 roku usunięty ze stanowiska za działanie na szkodę państwa polskiego. " 

 

KOMISJA HALLERA

Józef Haller

     Udział w rządzie wielu osób krytycznie oceniających przedwrześniowe władze Polski zapowiadał nadejście czasu rozliczeń. Nic dziwnego, że jednym z pierwszych zadań rządu Sikorskiego było rozliczenie się z poprzednikami.

Z inspiracji premiera 10 października 1939 r. powołano komisję do zbierania i oceny dokumentów „odnoszących się do przebiegu ostatnich zdarzeń w Polsce i ustalenia ich przyczyn”. Na jej czele stanął gen. Józef Haller. W pracach komisji brali także udział Stroński oraz gen. Aleksander Ładoś i płk Izydor Modelski. Należy przyznać, że rząd francuski był przeciwny działalności komisji poszukujących winnych klęski 1939 roku. Francuzi uznali, że na te działania przyjdzie czas po wojnie. Sikorski postawił jednak na swoim, choć nieco zmodyfikował pierwotny pomysł. Komisja Hallera miała nie tyle dowieść winy Rydza-Śmigłego, Becka i innych, ile zdezawuować samą ideologię sanacyjną. Dlatego zaczęła obrady od wezwania „wszystkich Polaków” do przedstawiania własnych „spostrzeżeń wraz

z rzeczowymi dowodami”. Apel komisji powtarzały rządowe media, tłumacząc, że „tylko łajdak i łotr ze zbrukanym sumieniem uchylać się może od tego obowiązku!”.
     Liczba chętnych do zeznawania przed komisją Hallera przekroczyła wszelkie oczekiwania. Najliczniejszą grupę zeznających tworzyli byli urzędnicy państwowi, klepiący biedę po przybyciu do francuskiej stolicy. Łudzili się, że dzięki samokrytyce znajdą zatrudnienie w rozrastającym się aparacie emigracyjnego rządu. Obiecywana posada

w biurze, niejednego skusiła do „szczerych zeznań i szczegółowych sprawozdań”, jak relacjonowała ówczesna prasa. Jeszcze inni krytykowali sanację z powodu prostego koniunkturalizmu. Pomimo przesłuchań kolejnych świadków prace komisji nie posuwały się do przodu. Oczekiwany akt oskarżenia sanacyjnej elity nadal nie powstawał. Na coraz bardziej natarczywe ponaglenia prasy Haller odpowiadał, podkreślając konieczność zgromadzenia większej liczby dowodów i zeznań. W końcu orzekł, że z powodu braku odpowiednich uregulowań prawnych „w istniejących warunkach nie da się zrobić procesu przed Trybunałem Stanu”.

     W odpowiedzi wysunięto projekt kolejnej komisji. Tym razem byłaby ona wyposażona w „prawa sędziego śledczego i prokuratora”. Pomysłodawcy przewidywali także, że po udowodnieniu win komisja otrzyma prawo pozbawienia winnych klęski obywatelstwa polskiego.
     Niektórzy uznali jednak, że czas komisji się skończył i należy sięgnąć po nowe środki. Na posiedzeniu rządu

2 stycznia 1940 r. Jan Stańczyk, minister pracy i opieki społecznej, zaproponował, aby postawić przed sądem wojskowym marszałka Rydza-Śmigłego za zaniedbania w służbie, „których następstwem było nieprzygotowanie armii do obrony kraju”. Obok niego na ławie oskarżonych Stańczyk widział m.in. Sławoja Składkowskiego i ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Podobne żądania wysuwali także pozostali bliscy współpracownicy Sikorskiego: Karol Popiel, Izydor Modelski i Stanisław Kot. Na te propozycje Sikorski odpowiedział negatywnie. Podejmując taką decyzję, brał pod uwagę brak odpowiednich uregulowań prawnych, które dawałyby możliwość powołania Trybunału Stanu lub innego ciała mogącego osądzić członków sanacyjnego rządu. Dodatkowo przypominał, że zbytnie atakowanie poprzedników może „do pewnego stopnia ułatwić aliantom zrzucenie z siebie odpowiedzialności za losy Polski i pomniejszyć nasze wkłady w tę wojnę”. Czym innym było bowiem krytykowanie sanacji za nieumiejętne przygotowanie się do niemieckiego ataku, a czym innym oskarżanie jej polityków o całe zło II wojny światowej.
     Szukając wyjścia z patowej sytuacji, Sikorski polecił zajęcie się sprawą Radzie Narodowej, quasi-parlamentowi na emigracji. Przy okazji nakazał skonfiskować wydanie „Robotnika”, w którym wydrukowano wniosek Stańczyka. Wkrótce po tym premier zaproponował, aby wszystkie sprawy związane z rozliczeniem sanacji podejmowane na forum czy to rządu, czy Rady Narodowej miały klauzulę największej poufności. Nie chciał, aby wewnętrzne sprzeczki polityków przedostały się do opinii publicznej, a co gorsza do zachodnich aliantów.
     Pozostała jeszcze kwestia internowanych w Rumunii. Nowe władze wiele wysiłku wkładały aby zostali tam jak najdłużej. W pierwszej połowie 1940 r. pojawiła się groźba udziału w wojnie Rumunii. Skierowanie wojsk niemieckich na Zachód dało przypuszczenia, że tym razem Hitler nie zgodzi się na bierność sojuszników i wymusi na nich aktywną pomoc. Wśród polskiego wychodźstwa wzbudziło to niepokój o przedwojenne władze, które wciąż pozostawały internowane. Na posiedzeniu rządu z 8 maja 1940 r. rozgorzała prawdziwa kłótnia o to, czy zwrócić się do Bukaresztu z prośbą o zwolnienie Becka i pozostałych członków władz przedwojennej Polski. Przeciwko takiemu rozwiązaniu najgłośniej protestował min. Stańczyk, według którego oznaczałoby to „amnestię” dla członków sanacyjnych władz. Ostatecznie zdecydowano się umożliwić im wyjazd. Część internowanych mogła przybyć do Francji, reszta natomiast miała zostać ulokowana w Afryce Północnej.
     Była także druga strona medalu. Internowane sanacyjne elity nie pogodziły się z utratą władzy. Wielu ludzi dobrze wiedziało, że nominacja Sikorskiego na premiera była wynikiem przewrotu politycznego zorganizowanego przy przychylności władz francuskich. Wielu piłsudczyków w Rumunii, we Francji i innych miejscach obecności polskiego wychodźstwa cały czas sondowało możliwości powrotu do władzy. Sikorski doskonale o tym wiedział. Jeśli więc polskie wojsko utworzone we Francji rozpadało się pod ciężarem nieufności i donosicielstwa, to źródeł tego zjawiska można się doszukiwać także w sanacyjnych spiskach. Nie było ich aż tak wiele, jak przypuszczał Sikorski, jednak nawet niewielka ich liczba skutecznie dezorganizowała budowę jedności armii.

 

 

OBÓZ W CERIAZY

Gen. Stachiewicz Wacław

 

     Być może zagrożenie rzeczywistymi i wydumanymi spiskami, albo chęć zemsty na przeciwnikach politycznych legły u podstaw najbardziej mrocznych działań rządu Sikorskiego. Już jesienią 1939 roku Sikorski zwrócił się do Francuzów z prośbą o wydzierżawienie w Paryżu więzienia dla oficerów i polityków winnych klęski 1939 roku, rząd francuski odmówił.

     Po raz kolejny Sikorski postawił jednak na swoim. Przy czynnym udziale awansowanego do stopnia generała Izydora Modelskiego, Sikorski utworzył w miejscowości Cerizay w tajemnicy przed rządem francuskim, obóz dla polskich oficerów i polityków... Trafiło tam 69 legionowych oficerów m.in. inspektor lotnictwa gen. Ludomił Rayski, prezes Ligi Morskiej i Kolonialnej gen. Stanisław Kwaśniewski czy emerytowany generałem Mikołaj Osikowski. Do obozu trafili także: gen. Stanisław Rouppert, płk Władysław Ryszanek - konsul w Hamburgu, prezes Związku Dziennikarzy Polskich - płk Mieczysław Wyżeł-Ścieżyński.
     Ludzie osądzeni przez Naczelnego Wodza trafiali także bez wyroków do francuskich więzień. Tak znalazł się za kratkami szef sztabu armii wrześniowej gen. Wacław Stachiewicz. Tak ściągnięto z Węgier i aresztowano generała Stefana Dąb-Biernackiego. Wszyscy, którzy w II Rzeczypospolitej pełnili jakąkolwiek funkcję i sprawowali choćby najmniej ważny urząd, mieli pozostawać pod kontrolą rządu, z dala od armii.

 

OBÓZ NA WYSPIE WĘŻY

Michał Grażyński

     Sankcje wobec prawdziwych i domniemanych sympatyków sanacji stosowano także po ewakuacji do Wielkiej Brytanii w czerwcu 1940 r. Z rozkazu Naczelnego Wodza wybudowano na wyspie Bute, położonej u zachodnich wybrzeży Szkocji – żeby użyć jego własnych słów – „obóz koncentracyjny”. Pod datą 18 lipca 1940 roku w protokole obrad Rady Narodowej obradującej w Londynie zapisano dokładnie słowa Naczelnego Wodza: "Nie ma sądownictwa polskiego i ci, którzy robią intrygi, znajdą się w obozie koncentracyjnym". Minister Stanisław Kot uważał, że należy obozy otoczyć drutem kolczastym.
     Pomysł ten zrealizowano tworząc na wyspie Bute (przez Polaków określana jako Wyspa Węży lub Wężów), położonej niedaleko od Glasgow obozy izolacyjne w Rothesay i Tighnabruaich. Poza nimi istniały także dwa obozy przejściowe w Douglas i Broughton. W sumie w obozach znalazło się około 1.500 osób, w tym 20 generałów. Osadzono tu m. in. ... legendarnego Michała Grażyńskiego (jeden z przywódców powstań śląskich) oraz byłego premiera gen. Zyndrama-Kościałkowskiego. Przetrzymywano tu także żonę Józefa Piłsudskiego.
     W urągających wszelkim standardom warunkach stłoczono setki żołnierzy i urzędników, zamkniętych niczym jeńcy wojenni. Żadnemu z nich nie przedstawiono zarzutów, żaden nie doczekał się procesu sądowego. Zdecydowana większość trafiła do obozu po donosach. Odbudowywaną wielkim wysiłkiem armię polską trawił rak donosicielstwa i wzajemnych podejrzeń. Każde, nawet najniewinniejsze słowo krytyki pod adresem Sikorskiego lub jego rządu mogło kosztować pobyt na wyspie Bute. Co gorsza, okolicznym mieszkańcom rozpowiedziano, że w obozie znajdują się osoby skazane za malwersacje finansowe, ekscesy seksualne, a także za sprzyjanie Niemcom. Zwłaszcza to ostatnie oszczerstwo musiało godzić w honor zatrzymanych. Wielu nie wytrzymało upokorzenia i popełniło samobójstwo. Według historyków z różnych powodów zginęło około 100 więźniów.
     W 1942 r. jeden z posłów angielskiej Partii Pracy złożył w brytyjskim parlamencie interpelację w sprawie polskich obozów na wyspie. W jej wyniku zdecydowano zlikwidować haniebne obozy i haniebne praktyki. Jak jednak zdają się świadczyć dokumenty, jeszcze w kwietniu 1943 r. szef wydziału personalnego MON, ppłk Miller, zgłaszał w tej sprawie wątpliwości, uważając, że „przeniesienie oficerów z Rothesay do Glasgow spowoduje, iż `siłą rzeczy oficerowie ci w Glasgow (milionowe miasto) wyjdą spod władzy i wpływu komendanta obozów". Trzeba więc przyjąć, że te polskie obozy koncentracyjne w istocie zakończyły działalność wraz z gibraltarską śmiercią swego twórcy i głównego ideologa, generała Władysława Sikorskiego.
     Dziś, po upływie wielu lat nie znamy nazwisk osadzonych tam ludzi. Nie znamy nazwisk tych którzy zakończyli tam swoje życie. Nie wiemy nawet gdzie zapalić znicze. Na cmentarzach wyspy Bute nie ma żadnych polskich grobów. Zaorano nad nimi ziemię. Nikt o nie nie dbał, nikt za nie nie płacił… Sikorski okazał się małostkowy, pamiętliwy i nienawistny wobec wszystkiego co wiązało się z piłsudczykami.
     Dziś wiele osób może powiedzieć, że za wszystkie złe czyny nie odpowiada Sikorski, ale winni są jego współpracownicy, a on sam o ich działalności nie wiedział. Odpowiadając na tak postawione pytanie przedstawię kapitana Ryszarda Wragę-Niezbrzyckiego. Przed 1939 rokiem był szefem Referatu „W” (Wschód) II Oddziału Sztabu Generalnego WP, który zajmował się wywiadem i miał bardzo dobre rozeznanie co do sowieckiej agentury. Na przełomie 1940 i 41 roku jako pierwszy publicznie ostrzegał w Londynie rząd gen. Sikorskiego o sowieckiej infiltracji

i „kretach” w randze ministrów. Został za to osadzony przez gen. Sikorskiego w obozie koncentracyjnym w Szkocji na wyspie Bute.
     Faktem jest, że w najbliższym otoczeniu Sikorskiego zainstalowanych było zapewne wielu agentów różnych państw. Dotychczas nie wspomnieliśmy jednak o prawdziwej „szarej eminencji” rządu Sikorskiego. Józef Hieronim Retinger , bo o nim mowa, był prawdopodobnie agentem i brytyjskiego,… i sowieckiego wywiadu. Piastował funkcję politycznego doradcy Sikorskiego i z tego względu towarzyszył mu we wszystkich podróżach. We wszystkich poza ostatnią…
     Sikorski zginął ostatecznie w owianej tajemnicą katastrofie Gibraltarskiej. Zakończona została pewna era naszych dziejów, która niestety do dziś owiana jest tajemnicą.