Smolak Kazimierz

Pseudonim: "Nurek"

Nazwisko konspiracyjne: Kazimierz Smolar

Stopień wojskowy: podporucznik

Kurier do Delegatury Rządu na Kraj

Urodził się 1 grudnia 1915 roku w miejscowości Ćmilów powiat Lublin
-azem z rodziną przeniósł się do Kielc. Jego matka Jadwiga Smolak, zmarła tu 10 maja 1987 roku w wieku 93 lat.
Młodość, służba wojskowa, kampania obronna 1939.r – brak danych

W Anglii

-w 1942 roku przebywa w Anglii gdzie zgłosił się do służby w kraju, a mając doświadczenie w zakresie radiotelegrafii został zakwalifikowany i przeznaczony do służby podlegającej MSW,

-najprawdopodobniej 20 stycznia 1943 roku złożył zobowiązanie o zachowaniu tajemnicy kursów i służby na rzecz MSW. Przytaczamy tekst zobowiązania: Niżej podpisany, zobowiązuje się wykonać polecenie pójścia do Kraju, w charakterze emisariusza lub kuriera Rządu Polskiego, drogą przez rząd RP wskazaną i spełnić te zadania, które mu zostaną powierzone. O przygotowaniach do tego celu, jak i o roli wyznaczonej – zobowiązuję się zachować bezwzględną tajemnicę.

Od tego momentu kierowany jest w okresie wiosny i lata na kolejne kursy.

-po złożeniu zobowiązania uczestniczy w kursie udoskonalającym w zakresie radiotelegrafii,

-następnie uczestniczy w kursie z zakresu szkolenia dywersyjnego na obszarze Commando Country w okolicy Arisaig-Morar,

-kolejne było szkolenie spadochronowe w Ringway koło Manchesteru. Po jego ukończeniu otrzymał numerowany Znak Spadochronowy nr 0277,

-ostatnim szkoleniem był tak zwany kurs odprawowy gdzie szykowano dla skoczka dokumenty, legendę. Pseudonimy nadawał osobiście Tadeusz Chciuk „Celt”, który jako kurier polityczny, powrócił do Londynu pełnił wtedy  funkcję kierownika kurierów w MSW. Smolak otrzymał pseudonim „Nurek” oraz fałszywe dokumenty na nazwisko Kazimierz Smolar.

-3 września 1943 roku, na zakończenie kursu odprawowego Smolak złożył przysięgę o następującej treści:

„Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, w Trójcy Świętej Jedynemu, że w całej mej działalności przyczyniać się będę ze wszystkich sił, aż do ofiary życia, do odzyskania wolności, niepodległości i potęgi Rzeczypospolitej. Wszelkim rozkazom Rządu Polskiego będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało.

Jako wysłannik Rządu Polskiego wykonam gorliwie i sumiennie, niezależnie od mych przekonań osobistych, zlecone mi zadania i powierzoną misję.

Za sprawę Ojczyzny mej walczyć będę do ostatniego tchu i w ogóle tak postępować, abym mógł żyć i umierać jak prawy Polak.

Tak mi dopomóż Bóg i Święta Syna Jego męka”.

Odbierający przysięgę wymawiał następujące słowa:

„Przyjmuję cię w szeregi pracowników i bojowników o wolność Ojczyzny, o jej wielkość i dobro. Twym obowiązkiem będzie praca sumienna i karna z zachowaniem bezwzględnej tajności. Zwycięstwo będzie twoją nagrodą. Zdrada karana jest śmiercią”.

W dokumentach MSW zachowała się notka na jego temat. Czytamy w niej:

„Przeznaczony jest do Delegatury, do pracy na klucz, względnie do pomocy przy szybkiej telegrafii. Zaopatrzony jest na 6-cio miesięczny pobyt i nie ma wracać do Centrali.

Jest to człowiek zaufany i zdyscyplinowany. Można z całą otwartością powierzyć mu zadanie w dziedzinie łączności, ewentualnie w dziedzinie dywersji”.

Zrzut do kraju

-9/10 września 1943 r. pierwsza, nieudana próba przerzucenia do kraju ekipy skoczków nr XXXI w skład której wchodził K. Smolak „Nurek”. Samolot nie odnalazł placówki i wszyscy skoczkowie musieli zawrócić ponownie do Wielkiej Brytanii.

- 16/17 września 1943 r. (noc z czwartku na piątek), w sezonie operacyjnym „Riposta”, przeprowadzono operację lotniczą „Neon 1”. Dowódca operacji: F/O Władysław Krywda, ekipa skoczków nr: XXXI), z samolotu Halifax BB-378 “D” (138 Dywizjon RAF, załoga: pilot – F/O Michał Goszczyński, pilot – F/O Zbigniew Sancewicz / nawigator – F/O Władysław Krywda / radiotelegrafista – F/S Tadeusz Łuksza / mechanik pokładowy – Sgt. Antoni Mentlak / strzelec – Sgt. Andrzej Godecki / despatcher – F/L Eligiusz Zaleski). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947).

W ramach operacji do okupowanej Polski przerzucono ekipę skoczków nr: XXXI. W skład ekipy wchodzili:  podporucznik Hieronim Dekutowski „Zapora”, kapitan Bronisław Rachwał „Glin” kurier Rządu RP podporucznik Kazimierz Smolak „Nurek”.

Start samolotu nastąpił o godz. 18.30 z lotniska RAF Tempsford pod Londynem, zrzut na placówkę odbiorczą “Garnek” 103, ok. 8 km od stacji kolejowej Wyszków.

W “Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, Szef Wydziału Specjalnego (S), organizator lotniczych przerzutów do Polski odnotował:

„Lot Nr. 53/76, zawartość 3-6-1, placówka zasadnicza GARNEK, zapasowa Sito, nawigator por. Krywda (D), pieniądze 162.000 dol. 160.000 rmk. i DR 53/16, zestaw OW-PLT, godz. startu 18.50”.

Dwaj cichociemni przerzucili 162 tys. dolarów w banknotach, 160 tys. marek na potrzeby AK. Kazimierz Smolak przerzucił natomiast pas znakowany DR 53/16, zawierający 193 tys. dolarów amerykańskich i 120 funtów anielskich w złocie, tajną pocztę w kliszach oraz na błonach, a także matryce z fotografiami dla prasy – całość przeznaczona dla Delegatury Rządu na Kraj. Wiemy, że w poczcie znajdowały się plany przejścia granicy niemiecki-duńskiej co wiązało się z próbami zmontowania przez Rząd nowej trasy kurierskiej przez Berlin i Kopenhagę. 

W poczcie przewiezionej przez Smolaka znajdowały się także trzy przesyłki adresowane do krajowych socjalistów z PPS: list „Kacpra” (Jana Kwapińskiego) i „Przemyskiego”  (Ludwika Grosfelda) dla „Koła”(krajowy kryptonim PPS) 45 z 22 lipca 1943 r., opisujący przesilenie  rządowe po śmierci gen. Sikorskiego; list „Kremerowskiego” (Ciołkosza) do „Koła”, wysłany 21 lipca 1943 r. z „Rzymu” (Londynu), informujący o jego stanowisku wobec kryzysu rządowego, oraz jeszcze jeden list „Kacpra” dla „Koła”, z 12 sierpnia, zawierający sprawozdanie z konferencji żywnościowo- rolniczej. Oprócz wymienionych przesyłek w poczcie były też wycinki prasowe z „Robotnika” dotyczące śmierci premiera i Naczelnego Wodza oraz tekst przemówienia Ciołkosza w Radzie Narodowej, wyrażającego pełne poparcie dla nowego rządu sformowanego przez Mikołajczyka. Nie wiadomo dokładnie, kiedy wspomniane listy dotarły do CKW WRN. Musiało to jednak nastąpić między 17 września, kiedy to do kraju został zrzucony kurier „Nurek”, a 28 października, albowiem z tego dnia pochodzi  list adresowany do KZ PPS, informujący m.in. o otrzymaniu wspomnianej poczty.

Zrzucono także sześć zasobników oraz jedną paczkę. Samolot szczęśliwie powrócił do bazy po locie trwającym 12 godzin 30 minut.

W publikacji: Delegatura Rządu Rzeczpospolitej Polskiej na Kraj, jej autor Waldemar Grabowski opisując Kazimierza Smolaka zamieszcza takie zdanie: „Po skoku zniszczył część poczty”. Niestety autor nie podaje źródła informacji, a nigdzie nie znaleźliśmy potwierdzenia takiego zdarzenia.

W konspiracji

-Wszystkie dane potwierdzają, że we wrześniu (zapewne po skoku) został awansowany do stopnia podporucznika. W innych tego typu przypadkach starszeństwo obowiązywało od daty skoku. 

-po skoku w Warszawie wypełnia swoje obowiązki jako kurier Rządu RP

-na początku 1944 roku Delegatura Rządu na Kraj skierowała go na kielecczyznę. Gdzie miał obsługiwać radiostację Delegatury Rządu. Jak ona tam trafiła? W 1943 (18 czerwca) roku oddziały zbrojne Kadry Polski Niepodległej, które były pionem wojskowym Stronnictwa Zrywu Narodowego podporządkowały się AK. W tym czasie Komendant Główny KPN Józef Celica ps. „Elski”, „Lechicz” był także wiceprezesem Stronnictwo Zrywu Narodowego, które uznawało Delegaturę Rządu na Kraj. Zapewne podczas rozmów dowiedział się o kłopotach z utrzymaniem przez Delegaturę łączności radiowej z Londynem co było spowodowane falą aresztowań. Dostępne źródła podają, że jeszcze w grudniu 1943 roku Celica przywiózł w świętokrzyskie radiostację, która została oddana pod opiekę członków KPN i oddziału partyzanckiego KPN (teraz działającego już w AK) pod dowództwem Pawła Stępnia „Gryf”.

Radiostacja  RCH-807, została ulokowana we wsi Światełek w zabudowaniach Stanisława Szweda „Maciek” (zmarł na gruźlicę w 1944 r.) i jego żony Zofii. Małżeństwo było właścicielami tartaku wodnego na Bobrzy . Aby korzystać z energii elektrycznej zainstalowano tam turbinę wodną sprowadzoną ze Szwecji. Na placu tartaku 9pod składem drewna) został wykopany ziemny bunkier gdzie ukryto radiostację (znajdował się tam już odbiornik radiowy do nasłuchu audycji radiowych z Londynu). Radiostacją opiekował się młody radiotechnik Krzysztof Kiniorski „Linka” (właściciel tartaku był jego teściem).

Ostatecznie więc na początku 1944 roku „Nurek” dotarł do Światełka i nawiązał łączność radiową z Londynem. Depesze do nadawania przywozili z Warszawy łącznicy. Najczęściej rolę tę pełniła dawna łączniczka KG KPN, Halina Gicewicz „Katarzyna”. Kres jej działalności przyniosło aresztowanie 29 czerwca 1944 roku w Kołomani (wywieziona do KL Auschwitz, przeżyła wojnę).

Akcje zbrojne

-Poza nadawaniem depesz „Nurek”, który przeszedł przecież kurs dywersji, zajmował się także szkoleniem żołnierzy oddziału Pawła Stępnia „Gryf”, który formalnie odpowiadał za ochronę radiostacji.  Zbiegiem czasu dodatkową „specjalność” radiotelegrafisty postanowił wykorzystać por. Władysław Bochniewski „Artur”. Był on  prawdopodobnie od jesieni 1943 roku p.o. kierownika Referatu II Wywiad Obwodu Kielce AK. W późniejszym czasie był także zastępcą kierownika referatu wywiadu. Niektórzy autorzy błędnie podają, że w interesującym nas okresie Bochniewski był oficerem wywiadu w Inspektoracie AK Kielce co nie znajduje potwierdzenia. Oficer ten w drugiej połowie 1944 roku był szefem referatu wywiadu ale w Inspektoracie Częstochowskim. Niezależnie od zawiłości „Artur”, który odpowiadał za rozpracowywanie sieci niemieckich agentów od stycznia 1944 roku szukał nieznanych w Kielcach żołnierzy AK do przeprowadzania akcji likwidacyjnych. W styczniu podczas jednej z akcji rozbita została sekcja miejsca oddziału „Wybranieccy”, która dotychczas odpowiadała za akcje w mieście.

Z notatek Pawła Stępnia wiadomo, że „Nurek” wraz z kilkoma innymi żołnierzami (najprawdopodobniej byli wśród nich Kazimierz Jabczuga „Sokół” i Zygmunt Kominek „Czarny” przeprowadzał akcje rozbrajania samotnie poruszających się Niemców.

Nie wiemy kiedy na zlecenie „Artura” Kazimierz Smolak zaczął przeprowadzać akcje likwidacyjne. Faktem jest jednak, że akcje likwidacyjne przeprowadzali także inni żołnierze z oddziału „Gryfa” (22 maja, 23 czerwca, 27 czerwca).

Likwidacja Kłosa

-16 maja 1944 roku w leśnym obozowisku oddziału „Gryfa” pojawił się W.Bochniewski „Artur” i wiele wskazuje, że to wtedy po raz pierwszy doszło do porozumienia co do udziału żołnierzy oddziału w akcjach w Kielcach. Tego dnia „Nurek” wytypował dwóch żołnierzy: Kazimierza Jabczugę „Sokoła” i Zygmunta Kominka „Czarnego”, którzy w ubraniach cywilnych udali się z nim do Kielc. Na nocleg zatrzymali się domu Władysława Chyba „Baduraka” przy ulicy Klonowej 3 gdzie mieścił się jeden z ważniejszych punktów kontaktowych wywiadu AK.

Rankiem, 17 maja, lokal odwiedził „Artur”, który zapoznał konspiratorów z czekającym ich zadaniem. Do akcji wyruszyli przed godziną 17. Ich celem był szpital mieszczący się w budynku dawnego seminarium duchownego przy dzisiejszej ulicy Jana Pawła II. Stojący przed wejściem niemiecki wartownik nie zwrócił na nich uwagi. Tuż za drzwiami wejściowymi na ubezpieczeniu pozostał „Czarny”. Pozostali dwaj doskonale wiedzieli gdzie mają się kierować. Informacje przekazane im przez „Artura” pochodziły od Jadwigi Dec „Iga” oraz pracującego w szpitalu księdza Dębskiego. Celem żołnierzy była sala numer 4. Schodami weszli na wysoki parter i skręcili korytarzem w prawo. Stanęli przed drzwiami sali numer 4.

 Zgodnie z danymi wywiadu AK miał się tam znajdować niemiecki konfident o nazwisku Kłos. Był to współpracownik szefa siatki niemieckich agentów Franza Wittk. Grupa likwidacyjna Podobwodu Bodzentyn, którą dowodził Marian Obara „Szatan” dopadła go w Rudkach koło Nowej Słupi. Zgodnie z wyrokiem Sądu Podziemnego żołnierze wykonali na nim wyrok, a ciało wrzucili do rzeki Pokrzywianki. Strzały żołnierzy podziemia nie były jednak śmiertelne. Ranny konfident został umieszczony przez okupantów w kieleckim szpitalu, a informacja o zakończeniu jego kuracji przyspieszyła decyzje o likwidacji szpicla jeszcze w szpitalu.

Do sali, w której leżało 8-12 mężczyzn, pierwszy wszedł „Nurek”, za nim „Sokół”, który po zamknięciu drzwi oparł się o nie plecami. „Nurek” zapytał czy w tej sali leży Kłos, a gdy otrzymał potwierdzenie ruszył do łóżka pod oknem na którym uniósł się mężczyzna. W tym czasie „Sokół”, wyjął pistolet i nakazał wszystkim odwrócić się do ściany. „Nurek” dochodząc do leżącego zaczął wypowiadać słowa: „W imieniu Polski Podziemnej skazuję cię na śmierć za zdradę Ojczyzny!” a jednocześnie wyjętym nożem spadochroniarskim zadał cios. Przed wyjściem z sali zapowiedzieli leżącym , aby przez pół godziny żaden z nich nie opuszczał pomieszczenia, oraz aby nikogo nie informowali o tym co tu zaszło.

Odwrót przebiegał bez problemów i trzej żołnierze dotarli na kwaterę przy ulicy Klonowej. Czekającemu tam „Arturowi” złożyli meldunek z akcji gdy do domu dotarła przeniesiona przez łącznika informacja, że Kłos żyje. Humory opuściły wszystkich. „Nurek” z dwoma pozostałymi szykował się już do odejścia do leśnego obozowiska gdy na kwaterę dotarła Jadwiga Dec „Iga”. Poinformowała ona wszystkich, że próby ratowania konfidenta nie powiodły się.  Informacja ta pochodziła od doktora Józefa Kalisza „Kosmy”, szef Referatu Sanitarnego Komendy Obwodu Kielce AK.

Likwidacja Bociana

-22 maja 1944 roku do obozu „Gryfa” dotarł W.Bochniewski „Artur” co było zapowiedzią kolejnej akcji. „Nurek” wybrał do niej czterech żołnierzy. Byli to: Kazimierz Jabczuga „Sokół”, Zygmunt Kominek „Czarny”, Leszek Baranowski „Leszek” i Janusz Szczucki „Trzaska”. Jeszcze tego samego dnia, późnym popołudniem, udali się do Kielc i przed zmierzchem zameldowali się na kwaterze w domu Władysława Chyba przy ulicy Klonowej.

23 maja 1944 roku rano odwiedził ich „Artur”, który przekazał informacje niezbędne do likwidacji kolejnego szpicla. Tym razem celem likwidacji był Jan (w niektórych relacjach Józef) Bocian, dziennikarz niemieckiej gadzinówki czyli gazety będącej na usługach okupanta. Wywiad AK ustalił, że konfident lubi w targowe wtorki kręcić się po Rynku i okolicznych ulicach.

Po porannej odprawie dotarli na miejsce gdzie zajęli stanowiska około godz. 10. Dopiero koło godziny 12 na Rynku pojawił się oczekiwany przez nich mężczyzna, który zaczął iść w kierunku kościoła św. Wojciecha. Konspiratorzy poszli za nim idąc po obu stronach ulicy i czekając na odpowiednią chwilę. W pewnym momencie konfident wszedł do sklepu z farbami. Natychmiast do pomieszczenia weszli za nim „Nurek” i „Sokół”. Pozostali zajęli miejsca na ubezpieczeniu. Tak jak poprzednim razem „Sokół” zablokował drzwi a „Nurek” po wymówieniu formuły „ Imieniu Polski Podziemnej…” oddał strzał do konfidenta. Żołnierze natychmiast opuścili lokal i powrócili na kwaterę.

Likwidacja Wittka

14 czerwca 1944 r. do obozowiska oddziału „Gryfa” ponownie odtarł W.Bochniewski „Artur”. Do udziału w kolejnej akcji wyznaczono początkowo pięciu ludzi: ppor. Kazimierz Smolak „Nurek” jako dowódca (uzbrojony w dwa pistolety VIS oraz ładunek kumulacyjny tzw. gammon, kapral podchorąży Józef Skoniecki „Bąk” (pistolet i pistolet maszynowy), kapral podchorąży Jan Litkowski „Milcz” (pistolet i pistolet maszynowy), kapral podchorąży Witold Grabowski „Wiktor” (pistolet  i pistolet maszynowy) oraz starszy strzelec podchorąży Roman Kacperowicz „Szarada” (pistolet maszynowy sten). Jeszcze przed wyruszeniem z obozowiska dowódcy „Gryf” i „Nurek” zarządzili przeprowadzenie ćwiczebnego strzelania. Źle wypadł w nim „Wiktor” wobec czego „Gryf” postanowił, że pozostanie on w obozie.

Tego samego dnia w Kielcach w lokalu przy ulicy Piotrkowskiej szef referatu wywiadu por. Roman Zarębski „Zaw” spotkał się z trzema żołnierzami z sekcji likwidacyjnej. Byli to: Kazimierz Chmieliński „Janosik”, Zygmunt Dudek (Firley) „Kajtek” i Jan Karaś „Karol”. Otrzymali oni rozkaz, że następnego dnia wezmą udział w kolejnej próbie likwidacji Franza Wittka, szefa siatki niemieckich agentów. Razem z nimi w akcji mieli wziąć udział żołnierze z oddziału partyzanckiego „Gryfa”.

Z leśnego obozowiska wyruszyli oni późnym wieczorem. Razem z nimi poszedł „Gryf”, który postanowił odprowadzić do podkieleckiego Niewachlowa. Po drodze zatrzymali się w wiosce Umer w domu Anieli Marcisz gdzie przebywało jeszcze kilkoro innych konspiratorów. Tam zostali poczęstowami kolacją, a gdy zaczaczął padać deszcz podjęli decyzję, że przeczekają go w zaciszu domu. Prawdopodobnie aby nadrobić utracony czas drogę do Niewachlowa postanowili pokonać furmanką.

Kiedy deszcz przestał padać, tuż przed wyjściem, „Nurek” zamienił się z przebywającym w domu Stanisławem Stępniem „Bilard” na ubrania, a od jego żony Helena Stępień „Zocha” wziął damski zegarek oddając jej swój. Furmanką Władysława Wojciechowskiego (mieszkaniec Umru, członek konspiracji) dojechali wszyscy do Niewachlowa. Tu nasępił podział: „Nurek” wraz z trzema żołnierzami poszedł pieszo do Kielc, a „Gryf” wraz z woźnicą ruszyli w powrotną drogę.

-15 czerwca przed godziną 6 rano konspiratorzy dotarli na ulicę Klonową 3 w Kielcach do domu Władysława Chyba gdzie oczekiwali na łącznika. Po zjedzeniu śniadania otrzymali pakiety z opatrunkami, a około godz 7.30 prowadzeni przez łącznika opuścili kwaterę. Dotarli na ulicę Piotrkowską do stolarni Jana Kulika, gdzie mieli do nich dołączyć żołnierze z kieleckiej sekcji likwidacyjnej "Karol ", " Kajtek " i " Janosik ". Obecny był tylko „Karol” więc grupa w tym składzie udała się na miejsce akcji.

     Przed godziną 8 rano żołnierze dotarli na miejsce. Do upatrzonego mieszkania (ul. Paderewskego 15, ten sam lokal co przy poprzedniej akcji) weszli dowodzący akcją ppor. Kazimierz Smolak „Nurek, Roman Kasperowicz „Szarada” oraz Jan Karaś „Karol” z kieleckiej grupy likwidacyjnej. Niedługo potem na miejsce koncentracji dotarł także Zygmunt Dudek „Kajtek”, także członek kieleckiej grupy likwidacyjnej. Spóźnił się, bo po prostu zaspał. Dwaj kolejni: Janusz Likowski „Milcz” oraz Józef Skorzecki „Bąk” zatrzymali się na ulicy Solnej, przy mostku nad Silnicą. Mieli oni osłaniać główną grupę wykonawców.

 Tak, więc o godzinie 8 wszyscy członkowie akcji byli na swoich miejscach. I rozpoczęli żmudne oczekiwanie na pojawienie się agenta. W najtrudniejszej sytuacji byli „Milcz” i „Bąk”, którzy przebywali na ulicy i łatwo mogli być zaczepieni przez niemiecki patrol. Stali tam długo bowiem Wittek pojawił się dopiero około godz. 10. 

Akcja likwidacji agenta jest dość dobrze opisana, choć istnieją dwie wersje, dotyczące tego kto pierwszy oddał serię strzałów do agenta. Przypisuje to sobie Dudek „Kajtek”, ale prawdopodobnie pierwszą serię do Wittka oddał „Szarada”. Z całą pewnością osobą która „dla pewności” strzela jeszcze w głowę jest „Nurek”. Podczas wycofywania się konspiratorów ranny w kolano zostaje dowódca akcji, a zabity zostaje „Szarada”. Pozostali odnosząc mniejsze lub większe obrażenia wycofują się z centrum Kielc.

Ewakuacja i śmierć

Trudno sobie to wyobrazić, ale ranny „Nurek” ukrył się w zaroślach nad Silnicą i nie został przez Niemców odnaleziony. Zapewne oczekiwał na pomoc, a gdy ona nie nadciągała postanowił sam działać. Zawołał przechodzącego obok mężczyznę w kolejarskim mundurze. Był to Marian Tarka, który zgodził się pomóc rannemu. " Nurek " poprosił go o powiadomienie Jana Kity ps. „Batory" (żołnierz AK wywodzący się z Kadry Polski Niepodległej) o tym gdzie jest i w jakim stanie zdrowotnym się znajduje. Kolejarz udał się do mieszkania „Batorego” przy ulicy Ogrodowej 3.

Istnieje kilka wersji o sposobie i miejscu dostarczenia owych informacji przez młodego kolejarza. Najbardziej prawdopodobna pochodzi od pisemnej relacji żony „Batorego" i zarazem łączniczki AK Stanisławy Kity ps. „Szarotka”. Pisze ona w swoich wspomnieniach, że 15 czerwca późnym wieczorem do drzwi jej mieszkania przy ul. Ogrodowej zapukał jakiś nieznany mężczyzna. Powiedział, że zaprowadzi ją do parku i wskaże miejsce, gdzie przebywa ranny żołnierz AK. „Szarotka" natychmiast udała się w towarzystwie nieznajomego mężczyzny do wskazanego przez niego miejsca. Gdy tam dotarła ujrzała leżącego w kałuży krwi rannego kolegę. Na jej widok „Nurek" ożywił się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, a także radość z wykonanej akcji: „Wiesz, osobiście rozwaliłem draniowi łeb, teraz to już na pewno nie żyje", a po chwili dodał: „Jestem ranny i cholernie chce mi się pić, błagam pomóż mi ".

 „Szarotka" poleciła mu aby poczekał, a sama pobiegła do swojego mieszkania i wzięła jakiś pojemnik z wodą. W drodze powrotnej wstąpiła jeszcze do swojego sąsiada lekarza Mirosława Korduby, który też współpracował z kielecką AK i wzięła od niego środki opatrunkowe. Tak zaopatrzona powróciła do „Nurka” i zajęła się nim, a następnie wróciła ponownie do swojego domu, aby wraz ze swoja siostrą omówić dalszy plan działania. Gdy obie kobiety szykowały się już do wyjścia w mieszkaniu pojawił się Zygmunt Gajda „Krzemień”. Kto to był? Gajda był szefem kieleckiego Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS) Narodowych Sił Zbrojnych. Jak podaje Ireneusz Pietraszek w swoim opracowaniu: Komendant „Gryf” i jego żołnierze, należał on do tej części NSZ, która w 1944 podporządkowała się Armii Krajowej. Przemawia za tym jeszcze jeden fakt. Po rozmowie z „Szarotką”, „Krzemień” oferuje swoją pomoc w ewakuacji rannego. Wszystko wskazuje, że o działaniach poinformował także W.Bochniewskiego „Artura” z którym oczekiwał w konspiracyjnym lokalu na ewakuację rannego.

Wróćmy do wydarzeń z wieczora 15 czerwca. Po wysłuchaniu wyjaśnień „Krzemień" zobowiązał się, że wraz ze swoimi ludźmi zorganizuje akcję wywiezienia „Nurka" z parku. Natychmiast wyszedł z mieszkania, a „Szarotka” wraz z siostrą wróciły do swojego rannego żołnierza. Długo nie musiały przy nim czekać. Wkrótce do parku przyjechała dorożka wraz z dwoma żołnierzami „Krzemienia" i tym środkiem transportu przewieziono „Nurka" do małego drewnianego domku przy ul. Szydłowskiej 10 (obecnie Targowa 12). Był to dom Witkowicza i jednocześnie melina patrolu. Tam czekali na nich Władysław Bochniewski „Artur” (zastępca szefa wywiadu w Obwodzie Kielce), „Krzemień” oraz dwaj kolejni żołnierze sekcji „Krzemienia”.

Wszyscy byli przekonani, że miejsce jest bezpieczne. „Artur” i „Krzemień" wyszli zostawiając „Nurka" pod opieką czterech żołnierzy NSZ. Byli to: Jan Matyjak „Ares”, Władysław Malinowski „Biały”, Józef Mójecki „Sikorka” i Kazimierz Dziewiór „Skazaniec".

Niestety pech chciał ,że moment zabierania rannego z parku zauważył jakiś członek niemieckiej organizacji zbrojnej Hitlerjugend. Zapisał on numer rejestracyjny dorożki i powiadomił odpowiednie władze niemieckie. Gdy po skończonej akcji dorożkarz wracał do swojego domu, został zatrzymany przez żandarmów. Po jego aresztowaniu i torturach w obawie o swoje życie wyjawił swoim oprawcom dokąd zawiózł rannego partyzanta. Bardzo szybko przed drewniany domek na ul. Szydłowskiej 10 nadjechały cztery ciężarówki pełne uzbrojonych żandarmów i dwa samochody osobowe z gestapowcami. Natychmiast zablokowali wszystkie ulice. Zauważył to stojący na ubezpieczeniu „Skazaniec”. Strzelił kilka razy, ale sam ostrzelany i ranny salwował się ucieczką. Pozostali podjęli nierówną walkę i polegli.

Tak, więc w akcji zginęło 2 biorących w niej udział żołnierzy AK: „Nurek” Kazimierz Smolak oraz Roman Kasperowicz „Szarada”. Już po akcji zginęło trzech kolejnych (żołnierze NSZ): Jan Matyjak „Ares” (ranny w głowę i udo podczas walki, przewieziony do siedziby Gestapo przy dzisiejszej ul. Paderewskiego zmarł w wyniku ran), Władysław Malinowski „Biały” i Józef Mójecki „Sikorka”.

Wszyscy uczestnicy bezpośredniego zamachu na Wittka, w tym także Smolak, zostali odznaczeni srebrnymi krzyżami Virtuti Militari.

Już po wojnie Nurek został przez swoją mamę mieszkającą w Kielcach pochowany na Cmentarzu Parafialnym Starym w Kielcach przy ulicy Ściegiennego. Lokalizacja grobu: Sektor 17C, Rząd 5, Miejsce 11