Przygotowania

Już w październiku 1943r. rząd polski w Londynie rozpoczął starania o przysłanie do Polski brytyjskiej misji wojskowej. Prowadzono je na kilku płaszczyznach nie zdając sobie sprawy, że kwestia przyszłości kraju została już rozstrzygnięta za naszymi plecami.

     Prowadzono rozmowy z Ministrem Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii, którym był wtedy Anthony Eden. Równolegle prowadzono rozmowy SOE (Special Operations Executive, czyli Kierownictwo Operacji Specjalnych – brytyjska tajna agencja rządowa, której zadaniem było m.in. prowadzenie dywersji, koordynacja działań politycznych i propagandowych, wspomaganie ruchu oporu w okupowanych państwach). W tym przypadku rozmówcą był kierownik sekcji polskiej płk. H.B. Perkins. Niestety rozmowy wykazały pełną niechęć ze strony brytyjskich rozmówców. Prawdopodobnie nie chcieli oni wprowadzać zamieszania w rozmowach jakie miały się niedługo rozpocząć podczas konferencji przywódców Anglii, Sowietów i USA w Teheranie, podczas której ustalono, że Polska znajdzie się w Sowieckiej strefie wpływów.
     W obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej do przedwojennych granic Rzeczypospolitej, premier Stanisław Mikołajczyk zwrócił się 21 lutego 1944r. do premiera Winstona Churchilla o zorganizowanie i wysłanie na terytorium Polski misji wojskowej. List z podobną propozycją wystosowano także do charge d’affaires USA.
Celem misji miało być:
- zapoznanie się ze stanem uzbrojenia Armii Krajowej, które wówczas było niedostateczne dla podjęcia walk w ogólnonarodowym powstaniu,
- analizowanie stosunku AK do innych ugrupowań partyzanckich oraz Armii Czerwonej,
- uczestniczenie podczas ujawniania się przed Sowietami ośrodków Polskiego Państwa Podziemnego.

Płk. Mitkiewicz-Żółtek

     Inicjatywę poparł Wódz Naczelny gen. Kazimierz Sosnkowski, kierując w tej sprawie, w lutym i marcu 1944 r., pisma do premiera Mikołajczyka. Wódz Naczelny postulował, aby owa misja zdobyła informacje o rzeczywistej sytuacji na ziemiach polskich, dokonała pełnego rozeznania co do aktualnych sił i potencjału AK oraz możliwości jej zaopatrzenia w materiały wojenne. W związku z tym emisariusze musieli podjąć współpracę z Komendą Główną AK, jak również z Delegaturą Rządu na Kraj.
     Na propozycję polskiego premiera rządy Wielkiej Brytanii i USA udzieliły odmownej odpowiedzi. Alianci postawili już na Polsce „krzyżyk” o czym zresztą rząd polski wiedział bowiem 24 stycznia 1944 roku pułkownik dyplomowany kawalerii Leon Mitkiewicz-Żółtek, koordynujący polskie rozmowy dyplomatyczne na forum amerykańskim, został poinformowany, że Wielka Brytania i Stany Zjednoczone nie biorą na siebie „żadnej odpowiedzialności za przygotowanie do zbrojnego powstania Armii Krajowej ani za jej przyszłe działania, gdyż terytorium Polski nie znajduje się w ich zasięgu i kompetencji”.

     Z racji, że sytuacja na terenach Polski zajętych przez Sowietów stawała się coraz gorsza premier Mikołajczyk poruszył ten temat na konferencjach z premierem Churchillem, a 9 kwietnia także w obecności zastępcy sekretarza stanu USA Edwarda Stettiniusa. Nasi alianci pozostali głusi.
     6 lipca 1944r. powrócono do kwestii, gdy podczas rozmowy z Prezydentem RP Władysławem Raczkiewiczem premier Stanisław Mikołajczyk zobowiązał się do złożenia ponownej propozycji wysłania misji. 18 lipca zrobił to wobec premiera Winstona Churchilla i 20 lipca wobec prezydenta USA F.D. Roosevelta.
     Brytyjczycy, choć wyraźnie obawiali się stanowiska Sowietów, niespodziewanie wzięli inicjatywę w swoje ręce, wyłączając praktycznie Amerykanów z gry. Brytyjczycy uzależniali jednak wysłanie takiej misji od porozumienia z władzami sowieckimi, podporządkowując swoje relacje z Polakami dążeniom zachowania dobrych stosunków z Moskwą. Szczególnie niechętne było brytyjskie MSZ, dla którego wysłanie misji byłoby złamaniem postanowień z Teheranu. Stalin nie zgadzał się z pomysłem wysłania misji i na wiele miesięcy pomysł odłożono do lamusa.
     5 października szef brytyjskiego SOE powiadomił zastępcę szefa Sztabu Naczelnego Wodza do Spraw Krajowych gen. brygady Stanisława Tatara, że Brytyjczycy mają zamiar wysłać misję, prosząc jednocześnie, aby do jej składu oddelegować polskiego oficera, który miałby za sobą doświadczenie w pracy w okupowanym kraju. Wynikało z tego, iż Brytyjczykom bardzo zależało na wykonaniu misji. Co miało na to wpływ? Na pewno nie stanowisko Stalina który był w dalszym ciągu przeciwnikiem takiego rozwiązania. Może świadomość, że Londyn musi znać siłę polskich oddziałów zbrojnych w obliczu zajęcia terenu przez sowietów? W takim wypadku wysłanie misji miało służyć celom angielskim…
     7 października 1944 r. gen. Tatar wysłał zaszyfrowaną depeszę do dowódców krakowskiego i kieleckiego okręgu AK, w której zawiadamiał, że brytyjska misja przybędzie do jednego z nich. W depeszy zawarł również informację, że Brytyjczycy mają pozostać przy AK, nawet w razie zajęcia tych terenów przez Sowietów. 

     17 października ppłk Perkins (SOE) pisał do gen. Tatara: „Odnośnie wysłania misji do Polski, jak Panu wiadomo jest naszym zamiarem, by ustanowić główną misję przy Nacz. D-cy. AK. Owa misja otrzymała rozkaz pozostania przy jego boku tak długo, jak Kwatera Główna D-cy AK będzie istniała nienaruszona. Dla celów otrzymania wiadomości z okręgów, i wobec możliwych utrudnień w szybkim poruszaniu się pomiędzy Kwaterą Główną a okręgami, postanowiono ustanowić dodatkowe misje w każdym ważniejszym okręgu. Owe misje mają pozostawać przy Dctwach okręgów podczas mobilizacji, i pozostaną na miejscu w razie, rozpoczęcia otwartej  walki ...”

     Był to jasny sygnał, że do kraju wysłana zostanie w pierwszej kolejności misja działająca przy KG AK, a kolejne będą działały w okręgach. Szef Oddziału IV Sztabu Naczelnego Wodza płk Marian Utnik, specjalną depeszą nadaną 19 października, poinformował dowódców okręgów krakowskiego i łódzkiego, że wysyła do kraju misję „Freston”, a w dalszej kolejności misje znajdą się na ich terenach działania. Jednocześnie sprecyzował jej zadania: obserwacja działalności AK, meldowanie władzom brytyjskim o sytuacji, planach, nastrojach i potrzebach AK, ze szczególnym zwróceniem uwagi na związki panujące między AK, a innymi konspiracyjnymi zgrupowaniami partyzanckimi, a także stosunek AK do Armii Czerwonej. Płk Utnik zaznaczył, że misja będzie podlegała władzom brytyjskim, ale administracyjnie ma zostać przydzielona do KG AK, czyli miała stale przebywać przy Komendancie Głównym. W razie przejęcia tych terenów przez wojska sowieckie, członkowie misji mieli nadal pozostać przy dowódcy AK i czekać na dalsze instrukcje, które miały nadejść z Wielkiej Brytanii. Zaznaczono, że członkom misji nie wolno brać udziału w żadnych walkach (poza obroną własną), oraz że misja będzie posiadać własne środki łączności. 

Gen. Leopold Okulicki

     Tak sprecyzowane cele misji prawdopodobnie nie spodobały się ówczesnemu Komendantowi Głównemu AK gen. Leopoldowi Okulickiemu „Niedźwiadek”, stąd jego sceptyczny do niej stosunek. Pomimo tego, 28 października gen. Tatar poinformował „Niedźwiadka”, że misja „Freston” gotowa jest do drogi. Ten odpowiedział, że owszem, przybycie misji jest pożądane, jednak AK dysponująca szczupłymi siłami nie będzie w stanie zapewnić jej pełnego bezpieczeństwa. I miał w tym sporo racji, bowiem w drugiej połowie listopada 1944 r. Niemcy, którzy chwilowo ustabilizowali linię frontu, ściągnęli znaczne siły do czyszczenia swojego zaplecza. W rejonie planowanego zrzutu dochodziło więc do częstych potyczek oddziałów AK z Niemcami. „Niedźwiadek”, podobnie jak Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski, wyraźnie próbował opóźnić przybycie misji, prawdopodobnie kierując się jej polityczną szkodliwością.

     Misja „Freston” odbyła się bez zgody, a prawdopodobnie także wiedzy Sowietów, jak również wbrew stanowczym protestom „Niedźwiadka”, który zapewne zrozumiał, o co tak naprawdę chodziło Brytyjczykom. Co prawda oficjalnym celem misji było przyjrzenie się oddziałom AK, nieoficjalnie jednak, za pomocą swoich agentów, Wielka Brytania chciała poznać aktualną kondycję i potencjał AK. Tym samym chcieli zdobyć informacje, czy rozbite Powstaniem Warszawskim AK (KG AK rezydowało w Częstochowie) stwarza jeszcze jakiekolwiek zagrożenie dla Sowietów. Członkowie misji „Freston” mieli również zebrać dane o oddziałach NSZ, a także o wzajemnych kontaktach AK, NSZ i AL. Zdobyte informacje miały być podstawą brytyjskiego raportu na temat polskiego podziemia przygotowanego na konferencję Wielkiej Trójki w Jałcie. Tajemnicą pozostaje, dlaczego częścią zdobytych przez misję „Freston” informacji dysponowali później Sowieci.

 


„Gdyby doszło do wysłania brytyjskiej misji wojskowej do Polski w roku 1943, lub w pierwszej połowie 1944 r. w okresie „Burzy” i przed Powstaniem Warszawskim, mogłaby ona zaważyć na działaniach Armii Krajowej, na stosunku zwycięskiej Armii Czerwonej do polskiego wysiłku zbrojnego. A może nawet „Jałta” wypadłaby trochę inaczej. Ale operacja „Freston” doszła do skutku dopiero pod sam koniec 1944 r. i na trzy tygodnie przed ostatnią wielką ofensywą sowiecką, która zatrzymała się dopiero na linii Łaby” – tak efekt misji podsumował Antoni Pospieszalski, który pod fałszywym nazwiskiem był jej członkiem.

Źródła:

Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących materiałów:

Bartelski J. „Czas bitew”,
Borzobohaty W. „Jodła”,
Pospieszalski Antoni: Raport,
Zeszyty Historyczne, Nr. 161,
Zeszyt Kombatancki, Nr.32.

Wróć